środa, 3 maja 2017

Od Isabelle cd. Harry`ego

Odprowadziłam wzrokiem kontrolera, który akurat wsiadł do autobusu i odjechał. Przez chwilę jeszcze utrzymywałam wzrok na pojeździe ze skrzywioną miną, potem wyprostowałam się na krzesełku przystankowym i spojrzałam na wyszczerzonego Harry`ego, gotowego na triumf swojego zwycięstwa.
-Jesteś idiotą - pokręciłam głową z niedowierzaniem. Tak jak zaskoczeniem był dla mnie fakt, że hotel się udał, tak teraz autobus możemy zaliczyć do jednych z najgłupszych, najśmieszniejszych i równie idiotycznych, udanych pomysłów.
-Ale przecież za to mnie lubisz - zaśmiał się i od razu dodał abym nie odpowiadała, bo domyśla się jak brzmiałoby podsumowanie jego wypowiedzi. W takim przypadku pokiwałam tylko głową z zaciśniętymi ustami w uśmiechu i wyprostowałam nogi, opierając się plecami.
-Isabelle? - po chwili usłyszałam jakoś dziwnie brzmiący głos Harry`ego, który kręcił się niespokojnie obok mnie.
-Hm? - mruknęłam z zamkniętymi oczami, wsłuchując się przez chwilę w ciszę, która zapanowała wokół nas.
-Nie wydaje ci się, że o czymś zapomnieliśmy? Jakoś tak pusto się wydaje - zwróciłam spojrzenie na bruneta, rozglądając się dookoła. Chwilę krążyliśmy spojrzeniami po okolicy, gdy w pewnym momencie chwyciłam chłopaka za ramiona z przestraszonym spojrzeniem, o mało nie dławiąc się powietrzem zaczerpniętym głośno do płuc.
-Brittany! Został w autobusie... - w tym samym momencie wyobraziłam sobie swojego psa, który zdziwiony patrzy na puste siedzenie i z braku mojej obecności przy sobie usilnie szuka kogoś innego bądź wyjścia - Powiedz, że twój telefon jest w miarę działający - skierowałam spojrzenie na kieszenie ciemnych spodni chłopaka.
-Niall by mnie zabił gdyby nie był - uśmiechnął się, potrząsając nim w powietrzu.
-Trzeba znaleźć numer do jakiegoś centrum autobusowego albo kierowcy konkretnego autobusu... Jak ja mogłam zapomnieć o Brittany`m? - zastanawiałam się głośno, chodząc w kółko delikatnie zestresowana. To tak jakbym zostawiła teraz swoje dziecko, za które byłam odpowiedzialna.
-A może już gdzieś wybiegł? Autobus nie mógł daleko pojechać...
-Nawet jeśli, kanar zauważy, że jesteśmy... jestem całkiem zdrowa jak na udawaną ciąże - uniosłam do góry brwi, obserwując uważnie Harry`ego.
-Właśnie! Musiał zauważyć, że zostawiliśmy psa samego. Może zabrał go do weterynarii? Miał przecież na sobie obrożę z numerem telefonu. Ktoś na pewno musi zadzwonić - obrócił się wokoło parę razy jakby chciał wyszukać konkretnego celu.
-Wybacz, ale mój telefon nie jest tak wytrzymały jak twój - skrzyżowałam ręce na piersi - Ale rzeczywiście, chyba jest tu jakaś weterynaria w miasteczku, prawda? - zapytałam, widząc jak chłopak kiwa głową.
-Chyba nawet nie daleko - dopowiedział i ruszył pierwszy, widocznie orientując się gdzie mieści się weterynaria. Po chwili go dogoniłam i zrównałam krokiem.
~~~
Nie mogłam go tu nie wstawić xd
Otworzyłam drzwi od kliniki, kiedy spojrzenia wszystkich ludzi skierowały się prosto na mnie. Cóż, wygląd nie był jakoś specjalnie powalający, ale chyba aż taka straszna nie byłam. Spuściłam spojrzenie i natychmiast złapałam doktor, która wchodziła do gabinetu.
-Tak, właśnie ktoś przyprowadził husky`ego - kobieta uśmiechnęła się szeroko, otwierając drzwi. Na końcu pokoju siedział Brittany, który obrał sobie za zabawkę jednego buta weterynarki. Oby nie miała mi tego za złe. Husky podbiegł uradowany, skacząc dookoła. Jedna rzecz jednak powaliła mnie z nóg. W tym samym momencie gdy do gabinetu wszedł Harry, pies wskoczył mu na ramiona i wylizał całą twarz. Proszę, jak się dobrali.
-Jestem zazdrosna - zwróciłam się do chłopaka, który usilnie próbował odsunąć głowę od psa. Po chwili postawił go na ziemi i złapał za rękaw bluzy, którą miałam na sobie i wtarł w nią twarz. Odepchnęłam go z uśmiechem, robiąc charakterystyczną, krzywą minę - Fu.
-To twój pies - uśmiechnął się, patrząc na Brittany`ego.
-Dziękujemy pani - zwróciłam się do lekarki i przypinając psu smycz, wyszłam z kliniki. Stanęliśmy na środku chodnika, widocznie zmęczeni całą tą wyprawą. Chyba mam dość takich wycieczek już na dosyć długo.
-Wracajmy do domu... Nie chcę już niespodzianek, a czeka nas kawałek spacerku do akademii - przeszliśmy szybko przez ulicę.
-Z jednej strony to było całkiem ciekawe przeżycie - poczułam delikatne szturchnięcie z boku. Posłałam mu wymowne spojrzenie z szerokim uśmiechem.
-Nie martw się, uwzględnię twoją obecność w moim pamiętniku jako zaszczyt dla ciebie.
~~~
W dali było słychać wyraźnie rżenie koni. Znajomy widok rozprzestrzeniał się dookoła, powodując jakąś tam radość w sercu. W końcu był to mój drugi dom, w którym jeszcze trochę pomieszkam. Skierowaliśmy się od razu w stronę akademika, nie przyciągając zbędnej uwagi. Zdjęłam bluzę, rzucając w stronę chłopaka, któremu zawiesiła się na głowie. Uśmiechnęłam się szeroko, gdy poprawiał loki na swojej głowie.
-Resztę przyniosę ci później - rzuciłam, szukając swojego kluczyka.
-Myślisz, że na stołówce wydają jeszcze jakieś jedzenie dla biednych? - zapytał zanim udał się na górę.
-Nie mam pojęcia, ale lepiej żeby wydawali. Pierwszy raz od jakiegoś czasu jestem głodna, a jak jestem głodna to jestem zła... - zrobiłam groźną minę, unosząc brwi do góry.
-To ja się może ulotnię. Przygotuj się na pozytywną relację z wycieczki... Jak tylko Niall dowie się, że tu jesteśmy zapewne nie odpuści dopóki nie pozna wszystkiego szczegółowo - chłopak rzucił mi przelotne spojrzenie.
-Najpierw muszę wypić kawę żeby cokolwiek opowiadać - pokiwałam głową - Idź się przebrać - poleciłam i sama ruszyłam do swojego pokoju, otwierając drzwi. Wpuściłam Brittany`ego do środka i rzuciłam torbę gdzieś w kąt pokoju, kładąc się po chwili na łóżku. W końcu na swoim. Jakimś dziwnym zbiegiem okoliczności w moim pokoju nie było nic ruszone. A jeszcze dzień wcześniej byłam przekonana, że gdy wrócę zastanę tu lekki nieporządek. Ciekawe co się wyprawia w pokoju Harry`ego, choć... nie chcę wiedzieć.
Podeszłam do szafy i usiadłam przed nią w siadzie skrzyżnym, patrząc na jakieś ubrania, które mogłabym na siebie założyć.

Harry?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz