środa, 31 maja 2017

Od Raelene do Sean'a

Spojrzałam za okno samochodu, który prowadził wyjątkowo mój ojciec, krajobraz po chwili rozmazał się, kiedy auto nabrało prędkości pod wpływem wciśnięcia pedału gazu, przeniosłam wzrok na mężczyznę ze zmrużonymi oczami i westchnęłam ciężko postanawiając przerwać chwilę grobowej ciszy.
- Wolniej. Pamiętaj, że wieziesz z tyłu przyczepę ze zwierzęciem.- Zauważyłam, na co ten jedynie zwolnił nie odzywając się do mnie za bardzo. Wreszcie zobaczyłam budynki stajni i całej Akademii, oczy mi zalśniły z zachwytu, było na co popatrzeć, oj było. Kiedy pojazd wreszcie się zatrzymał gdzieś obok stajni, otworzyłam drzwi i podbiegłam do przyczepy,  wchodząc do środka, kary ogier rzucił mi nieco niezadowolone spojrzenie, pogłaskałam go delikatnie po kości nosowej, przemawiając do niego cichym i spokojnym głosem. W podjeździe stanęła uradowana kobieta, widocznie była właścicielką stadniny wynikało tak z krótkiej rozmowy mojego taty i Pani Ruby, bo tak owa kobieta się nazywała. Wycofałam powoli konia z przyczepy, a kiedy wreszcie po podróży, mógł obejrzeć otaczający go teren, prawie wyrwał mi z ręki uwiąz z podekscytowania. Właścicielka  podeszła do nas z uśmiechem na twarzy.
- Ty musisz być Raelene, prawda? Witamy w Morgan University.- Podała mi rękę, którą uścisnęłam, rzucając krótkie ,,Dzień dobry", Ruby po chwili skierowała wzrok na karusa, który schylił głowę by zacząć wszystko obwąchiwać.- A to pewnie Dracul. To naprawdę śliczny koń, widać, że o niego dbasz.- Poklepała delikatnie konia po szyi, który wzdrygnął się, gwałtownie podniósł łeb i parsknął. Po zaprowadzeniu konia do stajni i obejrzenia reszty obiektów, zostałam zaprowadzona na lekcje, o ironio była to matematyka, zostałam przedstawiona reszcie grupy, klasy (?) i nauczycielowi, który krytycznym spojrzeniem mierzył mnie wzrokiem od stóp do głów, po sali rozeszły się liczne szepty, które starałam się zignorować, jak wiadomo- nie łatwo wejść w nowe środowisko. Kiedy facet kazał mi usiąść, wybrałam wolne miejsce, a Pani Stewart wyszła z sali, przepraszając za najście, spojrzałam na tablice niepewnie widząc dość trudny przykład do którego nikt nie miał ochoty pójść.
- Dobrze, skoro nikt nie chce i do przykładu, to może w takim razie...- Zaczął zaglądając do listy uczniów, powodując niemałe spięcie w klasie.... skąd ja to znam.
- Ja mogę pójść.- Odezwałam się zaskakując wszystkich dookoła, którzy wbili we mnie swoje spojrzenia, łącznie z nauczycielem. Wyciągnął rękę w moim kierunku, w której trzymał kredę, wstałam i podeszłam bliżej biorąc ją do swojej łapki.- Dziękuję.-Wyszeptałam, podchodząc bliżej tablicy. Chwilę mi zajęło zastanawianie się jak to ugryźć, jak wszyscy wiemy zadania typu ,,Udowodnij że..." nie są wcale takie proste, bynajmniej tak się większości wydaje. Po rozwiązaniu przykładu duża część zrobiła wytrzeszcz oczu, a po sali znów rozeszły się liczne szepty. W tej chwili  jednak przyszedł czas na przerwę, co prawda w humanistycznych przedmiotach radziłam sobie gorzej, niż w ścisłych to i tak starałam się często zgłaszać, po lekcjach poszłam do Dracula, który chodził po boksie niespokojnie.
- Cześć, Hrabio.- Zaśmiałam się kiedy to zatrzymując się wykonał szybki ruch głową trącając mnie pyskiem w ramie domagając się w ten sposób pieszczot.
- Um, hej.- Usłyszałam za plecami i odwróciłam się zaskoczona, spoglądając na chłopaka, którego widziałam już wcześniej gdzieś w sali.- Ty jesteś...-Mów mi po prostu Rae.-Uśmiechnęłam się sympatycznie, to chyba pierwsza osoba, która do mnie podeszła, zazwyczaj nie lubię poznawać nowych ludzi, jednakże przydałoby się znaleźć jakiś ludzi, z którymi mogłabym sobie pogadać normalnie, a nie tylko peplać do Dracula, który 3/4 które do niego mówię, po prostu nie rozumie.- Jak masz na imię?-Zapytałam.
- Sean.
- A więc miło mi Cię poznać.-
Wyciągnęłam do niego dłoń, którą uścisnął. Dracul parsknął niespokojnie próbując zwrócić na siebie uwagę, jednakże zignorowałam potrzebę Hrabi, przecież nie mógł dostawać wszystkiego. Brunet po krótkiej rozmowie odszedł mówiąc, że musi się zająć swoim koniem. Ja natomiast poszłam się przejść po okolicy, w końcu warto zwiedzić nowe tereny, nie? Kroczyłam gdzieś po lesie, mając nadzieję, że się nie zgubię już w pierwszym dniu. Obejrzałam się za siebie by upewnić się, że nie odchodzę zbyt daleko i przede wszystkim szłam prosto by w razie czego zawrócić do akademii. W końcu wyszłam na jakąś polankę, gdzieniegdzie dało się zauważyć jakieś kwiatki dalej już zaczynał się brzeg jeziora... podeszłam niepewnie do drewnianego pomostu  przyglądając się mu uważnie, po chwili stwierdzając, że  wygląda dość solidnie... nic bardzo mylnego... weszłam na deski  idąc pewnie przed siebie, jednak po chwili jedna z nich złamała się i wpadłam do zimnej wody, próbując jak najszybciej wyjść z jeziora, ale jako iż nie umiałam pływać no to... dupa. Miałam tylko nadzieję, że ktoś będzie przejeżdżał obok... zaraz czy usłyszałam rżenie konia?

Sean? Co się stało dalej?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz