środa, 31 maja 2017

Od Isabelle cd. Harry`ego

Dzisiaj był wspaniały dzień. Od dawna słońce tak nie przygrzewało i szczerze mówiąc, brakowało mi tutaj w Anglii, australijskich klimatów. Tego wiecznie ciepłego piasku, błękitnego morza, wspaniałych krajobrazów, ludzi, rodziny... Morze wydało mi się taką odskocznią i zarazem przypomnieniem chwil w rodzinnym kraju. Być może dlatego propozycja Harry`ego była taka kusząca.
-Ale mamy jutro szkołę... sprawdzian... powinnam posprzątać w pokoju, iść do Silviego...
-Umyć okna, zrobić porządek w szafie, sprawdzić jaka pogoda będzie za tydzień w czwartek i czy Brittany właśnie nie męczy kolejnej rzeczy całkiem niezdatnej do gryzienia... - naśladował mnie, przechylają głowę z boku na bok. Przewróciłam oczami. Moje ramiona lekko zadrgały w śmiechu gdy zobaczyłam ten rozbiegany wzrok i wypchnięte policzki pod złożonymi w pięści dłońmi chłopaka.
-Nie. Tego akurat nie muszę robić, choć kontrolowanie psa to jedno z rutynowych zajęć. Ale bez przesady. Aż tak bardzo to mi się nie chce - pokręciłam głową.
-Nie? A myślałem, że ty taka porządna - skrzywił się, wyciągając ręce przed siebie. Zrobiłam poważną minę, chwytając w dłonie leżący na biurku ołówek i rzuciłam w niego. Jaka szkoda, że nie trafił. Uchylił głowę, przez chwilę chowając ją pomiędzy rękoma w pościeli.
-Następnym razem jak coś w ciebie rzucam to się nie ruszaj, dobrze? - uniosłam brwi w złośliwym uśmiechu i podkuliłam nogi na krzesełku.
-Ale robimy tak też w drugą stronę - wskazał na mnie. Pokręciłam głową, wyraźnie dając znać, że nie zgadzam się na taki układ. Zrobił zdziwioną minę, jakby to było nieoczywiste.
- Po pierwsze jestem kobietą i to o rok młodszą... nie wolno mi robić krzywdy. Pamiętaj, że ja również mam znajomości - pogroziłam mu palcem, mrugając oczami. I znam osoby, które z chęcią mi pomogą.
-To co ja mam zrobić żebyś pojechała ze mną nad to morze? - usiadł i przygarbił się, patrząc na mnie smutno. Uśmiechnęłam się.
-Pomożesz mi w sprzątaniu w weekend. Podobno to uwielbiasz - wstałam z krzesła, podeszłam do niego i pstryknęłam mu w nos, który delikatnie zmarszczył - I bez marudzenia - podkreśliłam, zamierzając wyjść z jego pokoju i wrócić do siebie.
-Niech będzie. To chodź - w przeciągu sekund, Harry zdążył dobiec do mnie przez cały pokój i pociągnął za sobą.
-Teraz? Już? Zaraz? A moja kurtka? - spojrzałam na drzwi od swojego pokoju, gdy znaleźliśmy się przez moment na odpowiednim piętrze.
-Jest gorąco... a zresztą nie będzie ci do niczego potrzebna - posłał mi szeroki uśmiech przez swoje ramię - I tym razem jedziemy autem. Nie zamierzam powtarzać tego wszystkiego, aczkolwiek było zabawnie - nie pozwolił mi nawet wypowiedzieć słowa, dlatego grzecznie tylko szłam za nim i przyglądałam się tej zadowolonej twarzyczce. Gdy spojrzał na mnie kiwnęłam na znak potwierdzenia. Mój nadgarstek został oswobodzony z uścisku dłoni Harry`ego. Wtedy obeszłam auto i wsiadłam do środka.
-Południe, północ, zachód, wschód? - zapytał, przerzucając automatycznie spojrzenie na mnie.
-Brighton, miasto położone nad Kanałem La Manche... będzie idealnie - skoro miałam wolny wybór czemu nie miałabym decydować - Ale nie zamierzasz objechać całej Anglii, prawda? - oparłam nogi o schowek samochodu.
-Do jutrzejszych lekcji jeszcze dużo czasu - wzruszył ramionami - A poza tym dałaś wyraźny znak, że jednak opuścić jeden sprawdzian to nic strasznego...
-A może ja nie chcę zwiedzić Anglii z osobą, która nie dość, że przyciąga uwagę każdego przechodnia to jeszcze wpada na jeszcze lepsze pomysły? - odwrócił wzrok z poważną miną. Starałam się też utrzymać powagę, ale jego spojrzenie wygrało. Uniosłam kąciki ust i odwróciłam wzrok. Kątem oka widziałam jego triumf.
Samo Morgan znajdywało się dosyć daleko od najbliższej plaży, a podróż była długa. W szczególności gdy wystąpiły problemy co do zdecydowania się, która piosenka ma lecieć. Za nic w świecie nie będę słuchała pierwszej lepszej piosenkarki popowej.
-Jeszcze raz przełączysz, a utnę ci te paluszki - chłopak przekrzywił głowę i spojrzał na moją dłoń, którą zbliżyłam do radia. Przeniosłam na niego wymowne spojrzenie i w jednym momencie wcisnęłam guzik "następne". Trzepnął mnie delikatnie w dłoń, którą cofnęłam do tyłu.
-Ej! - pogładziłam się po ręce i mu oddałam w ramię. W tym samym momencie na obecnych falach poleciała piosenka, która wyszła stosunkowo niedawno i trzeba było przyznać, że bardzo mi się podobała. Oczywiście nie przyznam Harry`emu, że ten kawałek wyszedł mu doskonale - Nie przełączaj! - krzyknęłam, rozsiadając się wygodnie w fotelu i wsłuchałam się w słowa utworu. Spojrzałam na twarz chłopaka. Wykrzywiła się w zadowolonym uśmiechu, gdy po kilku słowach rozpoznał ją.
-...And all the boys, they were saying they were into it
Such a pretty face, on a pretty neck
She's driving me crazy, but I'm into it... - zaczęłam śpiewać, podkręcając głośność - No dalej... to twój kawałek - zachęciłam go, czekając na kolejny refren. Odwrócił głowę i przejechał językiem po ustach.
-...When she's alone, she goes home to a cactus
In a black dress, she's such a such an actress
Driving me crazy, but I'm into it, but I'm into it
I'm kind of into it - zaśpiewał, zamykając oczy przy mocniejszych tonacjach głosu. Wkrótce się do niego dołączyłam. Rzadko śpiewałam przy kimś, uważając że matka natura nie obdarzyła mnie cudownym głosem.
-Podoba ci się? - wziął głęboki oddech po zakończeniu piosenki.
-Może być - wzruszyłam ramionami, śmiejąc się.
-Kłamczuch...
-Po prostu nawinęła się jedna z lepszych i tyle - nadal stawiałam na swoim, nie pokazując nic po sobie.
-Nadal wyczuwam kłamstwo...
-Patrz na drogę lepiej i nie doszukuj się niczego. Nie otrzymasz komplementu. Na to trzeba sobie zasłużyć - wyciszyłam lecącą w radiu inną muzykę.
-To szukamy dalej - znowu zaczął skakać po kanałach.
-O nie. Stanowczo starczy mi głos Harry`ego Stylesa na co dzień - pokręciłam głową, odciągając jego dłoń od radia i kładąc z powrotem na kierownicy. Wolałabym jednak dojechać nad to morze w jednym kawałku. Chłopak przewrócił oczami, ale na jego twarzy i tak można było zobaczyć zadowolenie. Proszę jak niewiele potrzeba do szczęścia.
~~~
Szum fal dało się słyszeć już z daleka. Ogromny horyzont wyłonił się zza złocistych wydm, ukazując przed nami przeróżne kolory nieba. Zanim tu dojechaliśmy minęło dość sporo czasu. Schowałam ręce w kieszenie jeansowych spodenek i odchyliłam głowę do tyłu, czując jak delikatna, morska bryza smaga moje policzki.
-Patrz! Piasek! - krzyknął Harry, po chwili równając się ze mną krokiem.
-Co ty nie powiesz? - udałam zdziwienie, szeroko się uśmiechając.
-Dużo piasku... - pokiwał głową - Idealny aby nazbierać go w słoik i wrzucić komuś pod prześcieradło niezauważalnie - uniósł brew. Biedni ludzie. Życie z tym człowiekiem musi być trudne.
-Zostaw ziarenka w spokoju. Przyjechałam się tu relaksować, nie zbierać mikroskopijne kamyczki do słoika - usiadłam na rozgrzanym od słońca piachu i wbiłam spojrzenie w morze.
-Mówiłem, że będzie fajnie - mruknął, siadając obok i wciągając głęboko powietrze do płuc. Odpowiedziałam mu kiwnięciem głowy, oddając swoją twarz ostatnim promieniom słońca.
-Tak się na pewno nie opalisz. Jesteś blada jak ściana - zagadnął. Otworzyłam oczy i powoli przeniosłam na niego swój wzrok.
-Odezwał się ten o idealnej opaleniźnie - prychnęłam.
-Oczywiście, że tak...
-Kosmetyki potrafią zdziałać cuda - wzruszyłam ramionami.
-Ja się nie maluję! - dopiero po chwili usłyszałam pretensjonalną odpowiedź, gdy w końcu Harry zrozumiał o co tak na prawdę mi chodziła. Wybuchnęłam śmiechem, pochylając się delikatnie do przodu. Nici z opalania.
-Mogę ci trochę podkreślić kształty - uśmiechnęłam się wymownie.
-O nieee... Byłem już czesany. Malować się nie dam - pokręcił głową, odwracając wzrok na spokojne morze. Jego tafla delikatnie falowało pod wpływem wiatru, ale nie było dużo fal.
-Potrzebuję się wyżyć. Mam pięciu braci czyli ani jednej osoby do wykazania się talentem kosmetycznym. A ty jesteś idealny... - przysunęłam się, łapiąc w palce jego kilka kosmyków lokowanych, kasztanowych włosów i zaplotłam je w mały warkoczyk - Poza tym żadna kosmetyczka koncertowa nie jest tak dobra jak ja.
-Ok, ale nie przyćmiewaj mojej męskości - roześmiał się.
-Dobrze, dobrze... pokaż się - złapałam zadowolona jego podbródek i odwróciłam w swoją stronę. Harry otworzył oczy i spojrzał na mnie, poruszając brwiami - Masz ładnie zarysowane kości policzkowe i szkoda tego nie podkreślić - uśmiechnęłam się sama do siebie. Dla mnie był to plan doskonały. Jemu chyba wydawało się, że zrujnuję mu to wieczór. Miał bardziej kwaśną minę niż poprzednio - Ciesz się, że o tej godzinie nie chodzi dużo ludzi po plaży - powiedziałam do siebie, lecz na tyle słyszalnie by oberwać morderczym spojrzeniem od chłopaka.
-Nie chciałbym zobaczyć za kilka dni w gazecie moją "piękną" buźkę z toną podkładu na niej...
-I z napisem "Czyżby Harry Styles zdecydował się zostać kobietą?" - wymachnęłam teatralnie rękami. Prychnął rozbawiony.
-Odbywałbym krucjaty naprawiające...
-Nie martw się, obronię cię przed aparatami - odparłam, skupiona na swojej pracy - Nie ruszaj się, bo twoje oko ucierpi - podniosłam się na kolana. Jednak on nie chciał jednak współpracować - Harry...
-Przecież się nie ruszam - przewróciłam oczami, każąc mu się oprzeć na rękach. Uniosłam jego głowę wyżej. Zamknął oczy zapewne z powodu rażącego słońca.
-I tak ma być - uśmiechnęłam się, sięgając z kieszeni tusz do rzęs.
-To ciekawe... - mruknął, ledwo poruszając ustami.
-Cichaj. Teraz nie rozmawiamy. Ja się skupiam na swoim, a ty na ciszy - przerwałam mu.
-Ale ja muszę podzielić się swoimi spostrzeżeniami - jego głos wydawał się załamany. Utrzymanie ciszy oczywiście takie trudne.
-Cii... bo wsadzę ci ten tusz do buzi - powiedziałam twardo i wykorzystując to, że miał zamknięte oczy, uśmiechnęłam się szeroko. Jestem zdolna to zrobić.
-Nie ładnie - pokręcił głową, tym samym robiąc sobie ogromną czarną krechę na policzku. No i moje dzieło zniszczone.
-Miałeś się nie ruszać - przejechałam szczoteczką po jego drugim policzku, robiąc z niego istnego Indianina i opadłam na swoje miejsce z szerokim uśmiechem. Wyglądał... cóż, całkiem ciekawie. Zmierzył mnie poważnym spojrzeniem. Odruchowo cofnęłam wszystkie rzeczy, które w tym momencie mogły zagrażać mojej osobie.

Harry?
Luzik, rozumiem. Sama nie mam lepiej ♥
Pomysł był. Z wykonaniem już ciut gorzej xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz