niedziela, 28 maja 2017

Od Ruth do Maureen

Z Maureen nie widziałam się od dawna. Dziewczyna nie przychodziła na lekcje, przy czym nigdy nie widziałam jej również na stołówce. Było to dziwne, bowiem każdy powinien choć raz na jakiś czas coś zjeść, a ja przesiadywałam całe przerwy przy stoliku "obserwacyjnym". Czekanie na osobę, która ani razu się nie pojawiła, stało się moim przyzwyczajeniem. Z czasem zaczęłam brać ze sobą książkę, bo po kilku dniach jedna z kucharek zrobiła się już zbyt nudna, by poświęcać jej całą przerwę. Zawsze ubierała ten sam niebiesko-biały fartuszek, a swoje niezbyt długie mysie włosy związywała w króciutką kitkę.
W poniedziałek, kiedy nauczycielka biologi poprosiła mnie o przekazanie Maureen notatek, zyskałam pretekst do odwiedzenia jej podczas choroby. Według opinii grona pedagogicznego złapała jakąś paskudną grypę, którą nie pozwalała jej przychodzić na zajęcia. Chyba właśnie z tego powodu miałam opory przed sprawdzeniem co u niej, bo moja odporność była strasznie niska, a wystarczyło, że przeziębiona osoba była przez chwilę obok mnie, aby mnie następnego dnia męczył katar i gorączka.
Chcąc odwiedzić Maureen z czymś co może poprawić jej nastrój podczas choroby, zamówiłam pizzę z pobliskiej pizzerii. Nie zdążyłam dowiedzieć się jaką lubi dziewczyna, toteż wybrałam swoją ulubioną, licząc, że i jej przypadnie do gustu.
Właśnie w ten sposób trzymając w rękach pudełko z pizzą, dotarłam do pokoju panny Rhodes. Nim jednak otworzyłam drzwi, usłyszałam krzyk, co tylko bardziej mnie zaniepokoiło i skłoniło do wejścia do środka. Jednak to co zobaczyłam sprawiło, że prawie upuściłam zapakowaną parmę.
Maureen nie wyglądała jak Maureen, którą poznałam w dniu, kiedy zaczęłam uczęszczać do Morgan. Zielone oczy dziewczyny, które tak mi się podobały były zaczerwienione, a odznaczające się na trupio bladej twarzy cienie wielkości dużych śliwek zdradzały, że ostatnimi czasy dziewczyna przepłakała wiele nocy. Następnie przesunęłam wzrok na zapadnięte policzki i suche, spierzchnięte usta blondynki.
- Boże - tylko tyle udało mi się wydusić, gdy dostrzegłam pocięte ręce Maureen. Nigdy nie przypuszczałam, że może mieć ona problemy tak wielkie, żeby się ciąć. Widok blizn sprawił, że wzdrygnęłam się kolejny raz.
Odłożyłam pizzę na zagracone biurko i niepewnie przysiadłam na łóżku, obok łkającej cicho dziewczyny.
Czułam się tak jakbym została uwięziona w jednej klatce z tygrysem. Dzikie zwierzęta zawsze są nieprzewidywalne, ale mój kot zwinął się w kłębek i zaniechał ataku. Jednak w każdej chwili mógł się na mnie rzucić.
Zganiłam się w myślach za porównanie Maureen do zwierzęcia.
- Maureen - odezwałam się cicho, delikatnie położyłam dłoń na ramieniu dziewczyny. Nie odepchnęła mnie, więc odgarnęłam jej skołtunione jasne włosy, zasłaniające twarz Mau. - Reenie.
Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi, ale nie zamierzałam sobie odpuścić. Musiałam dowiedzieć się o co chodzi.
Z pewnego rodzaju obawą, nieznacznie podniosłam drżące ciało Rhodes, obejmując ją delikatnie i zmuszając tym samym do podniesienia się do pozycji siedzącej. Tuliłam do siebie cicho szlochającą dziewczynę, kołysząc ją delikatnie na boki. Mama kiedyś powiedziała mi, że takie ruchy pomagają uspokoić zdenerwowaną albo przestraszoną osobę. Płaczących chyba też to dotyczyło.
Nie mam pojęcia ile czasu tak siedziałam, całkowicie straciłam poczucie czasu. Było to jednak wystarczająco długo, by Maureen - mimo ciągłego łkania - zasnęła z głową opartą na moich kolanach. Podczas snu niejednokrotnie z jej ust wydobywał się cichy szloch, a ciało zaczynało się trząść. Najważniejsze jednak, że blondynka choć przez chwilę będzie mogła odpocząć.
Opiekuńczym gestem otuliłam ją miękką kołdrą, a później podsunęłam jej pod głowę jedną z leżących na skraju łóżka poduszek. Liczyłam, że po odpoczynku dziewczyna nabierze chęci do rozmowy albo chociaż do zjedzenia czegokolwiek. Wyglądała jak duch, blada i wychudzona, ale nadal wyglądała uroczo. Potrząsnęłam głową, chcąc odgonić od siebie tą absurdalną myśl.
Rozejrzałam się po pokoju i wiedząc, że grzebanie w rzeczach śpiącej osoby nie należy do normalnych czynności, zamiast zacząć sprzątać jak miałam w zwyczaju, odsunęłam zasłony i uchyliłam okno, by do wnętrza wpadło trochę świeżego powietrza.

Maureen?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz