- Vito... - zaczęłam, jednak jego wzrok zmusił mnie do ciszy. Spuściłam wzrok. - Nie sądzę, byś musiał jeździć na Blue. Dam radę.
- Niki, widzisz co się dzieje? Spadasz z niej, klacz jest płochliwa i strasznie wrażliwa. Popracuję z nią, a ty... - teraz już się wkurzyłam, zatkałam mu usta dłonią i odepchnęłam go od siebie.
- Nie! Blue Lady to MOJA klacz, rozumiem że chcesz mi pomóc, jestem ci wdzięczna, ale to, że jesteś zazdrosny o Gregorio, nie może być powodem zmiany konia. Poza tym, nie jesteś moim chłopakiem, oraz uważasz, że się boisz, spoko, ja to rozumiem i cię nie popędzam. Ale, dopóki się nie zdecydujesz czy chcesz ze mną być czy nie, jestem kobietą wolną. I choć kocham cię jak cholera, nie będę ci posłuszna w każdej sprawie. Mam swoją godność.
Odeszłam od niego z bolącym sercem.
*****
Siedziałam w pokoju przez resztę dnia. Amnestia wychodziła sama, lub w opiece mojej koleżanki z pokoju obok. Wiedziałam, że Vito chce dla mnie dobrze, ale nie miałam zamiaru być posłuszna komuś, kto nawet nie wie czy mnie kocha. Siedziałam więc w pokoju i wypłakiwałam oczy.
Chciałabym z nim być, a jego zazdrość była urocza, jednak, powinien mieć do mnie większe zaufanie. Oglądając film, dokonałam najgorszego wyboru. Oglądałam jakiś ckliwy romans, z końmi w tle. Dlaczego moje życie, wygląda jak jakiś film!? Zamknęłam laptopa.
Głaskałam moją suczkę, która ułożyła się wygodnie na moich kolanach. Wtedy ktoś zapukał do drzwi. Podeszłam powoli, a kiedy zobaczyłam w nich Vito, zamurowało mnie. Stał tyłem, widocznie się trząsł.
- Vito? W porządku? Co się dzieje? - zapytałam go, a kiedy dotknęłam jego ramienia, gwałtownie, lecz nie ściskając mnie mocno, złapał moją rękę.
Vito?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz