-I jak? - bawiłem się telefonem, kręcąc go między palcami.
Dziewczyna uniosła palec do góry na znak, że mam jeszcze chwilę poczekać. Usłyszała moje westchnięcie, na co się uśmiechnęła. Oparłem głowę o ścianę, wzrokiem wędrując po suficie pokoju. A gdyby tam coś namalować, wygrafitować albo nawet narysować? Sztuka ekspresywna - mój talent jest w stanie stworzyć dosłownie wszystko.
-Ładnie piszesz... - dziewczyna wyrwała mnie z zamyślenia. Zmarszczyłem brwi, zastanawiając się o co jej chodzi. Przekręciłem się na brzuch i spojrzałem jej przez ramię na zeszyt. Spryciara, otworzyła zeszyt na innej stronie gdzie pisałem piosenkę, której słowa całkiem przypadkowo pojawiały się w mojej głowie. Zabrałem jej zeszyt z teatralnie urażonym spojrzeniem.
-Wydawało mi się, że mamy skupić się na projekcie - na jej twarzy pojawił się uśmiech.
-Powinieneś odebrać to jako komplement.
-Myślałem, że nie jesteś w stanie kogoś uraczyć czymś w rodzaju komplementu - przewróciłem kartki z powrotem na stronę z projektem. Nastała cisza. Dziewczyna nie odezwała się, spuszczając wzrok na podłogę, co spowodowało, że odwróciłem w jej stronę głowę. Zajebiście Zain, to żeś się popisał.
-Wybacz, na prawdę - postawiłem nogi na podłogę, tym samym siadając obok niej - Czasem palnę coś głupiego i zbyt szczerego... nawet nie myśląc o konsekwencjach - wzruszyłem ramionami. Teraz na prawdę zrobiło mi się głupio wobec Brooke. Nie chciałem jej urazić, a jednak wydawało mi się, że po raz kolejny to zrobiłem.
-Nic się nie stało - odparła, zakładając kosmyk włosów za ucho. Jednak nie odwróciła wzroku.
-Ej, no chyba mi się tu teraz nie obrazisz? - szturchnąłem ją ramieniem. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech - Na serio, powiedz, że się nie obraziłaś? - wbiłem w nią swoje spojrzenie, przybierając najbardziej poważną twarz jaką tylko potrafiłem.
-Na prawdę - uniosła głowę, kierując na mnie swoje oczy i przez chwilę utrzymując kontakt wzrokowy.
Podniosłem brwi z niedowierzającym wyrazem twarzy. Dziewczyna spojrzała na mnie pytająco, wzruszając ramionami.
-Nie wierzę ci - powiedziałem dumny i odłożyłem zeszyt na bok, krzyżując ręce na piersi.
Brooke wzięła głęboki oddech, przewracając oczami.
-Jest ok, nie jestem obrażona - położyła dłonie na udach, uśmiechając się.
Spojrzałem na nią przenikliwie, powoli uśmiechając się coraz szerzej. To spowodowało automatycznie, że dziewczyna również się szeroko uśmiechnęła. Dopiero teraz przybrałem swój normalny wyraz twarzy,
-Niech ci będzie... - położyłem się, opierając o łokieć - Ale i tak dostaniesz serię łaskotek, tak dla pewności - wbiłem jej delikatnie palce w bok. Odepchnęła moją rękę z szerokim uśmiechem. Zaśmiałem się. To zawsze działa.
-Dobra, bo nigdy nie ustalimy co zrobić - sięgnęła po zeszyt i jeszcze raz przejrzała go dokładnie - Myślę, że wspólne ruchy dresażowe, które tutaj wypisałeś będą na pewno fajnym pomysłem. Tylko musiałbyś nam pokazać, a raczej Tikani o co chodzi. Jeśli chodzi o ujeżdżenie to spotykam się z małymi problemami z jej strony - skierowała na chwilę spojrzenie w moją stronę.
-Nie ma sprawy. Jak zobaczy, że Mori bez problemu radzi sobie z chodami czy czymkolwiek innymi idącym w kierunku ujeżdżenia, myślę, że szybko załapie. O ile kara księżniczka będzie chciała współpracować - ostatnie zdanie wypowiedziałem nieco ciszej.
-Zamierasz to przedstawić pani Smith w formie pracy czy prezentacji?
-A jak wolisz? - wzruszyłem ramionami.
-Myślę, że nagramy niektóre ruchy i wstawimy do prezentacji...
-Pamiętaj, że mamy tylko dziesięć minut - przypomniałem, widząc jak dziewczyna coraz żywiej opowiada mi swoją wizję. Uniosła kąciki ust do góry.
-Spokojnie, rozplanuję wszystko tak, że spokojnie zmieścimy się w czasie - uspokoiła mnie gestem.
-Dobra. Jutro po treningach pasuje? Zobaczymy czy jesteśmy w stanie cokolwiek zrobić i podporządkować konie...
-Ja jestem, nie wiem jak ty - poprawiła mnie, zadzierając podbródek do góry z uśmiechem.
Przewróciłem oczami.
-Dobra... czy ja jestem w stanie cokolwiek zrobić - ustąpiłem.
Brooke?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz