wtorek, 4 kwietnia 2017

Od Zain`a cd. Brooke

Na stołówce zostałem skarcony samym spojrzeniem Brooke chyba z pięć razy za bawienie się jedzeniem. Ale wymyślanie przedstawienia z udziałem zabijanych listków sałaty wydawało mi się najlepszym zajęciem w tym czasie. Zwróciłem całą uwagę na siebie, udając właśnie krzyk zabijanej sałatki przez widelca mordercę. Dziewczyna spuściła wzrok na swoje jedzenie, chowając głowę za dłonią. Czyżby nie zdawała sobie sprawy, że i tak ją widać...?
-Nie oglądasz mojego teatrzyku - odparłem jak obrażone dziecko, biorąc do buzi kolejną porcję zielonego.
I kolejne ostre spojrzenie skierowane prosto na mnie. Czy gdybym jej zaproponował dzień bez wypływającego nawet z jej mimiki twarzy sarkazmu to dałaby radę?
-Tu się odbywa prawdziwy dramat Shakespearowski - położyłem dłonie na blacie stołu, trzymając w nich sztućce. Brooke wzięła kolejny głęboki wdech, unosząc kąciki ust. Również na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Puki co nie wydaje się wyprowadzona z równowagi.
~~~
Zeszliśmy do swoich pokoi. Zastanawiało mnie co takiego dziewczyna usiłuje schować w kieszeni, ale najwidoczniej była to jej prywatna sprawa. Nie chcę się wtrącać, aczkolwiek nie ukrywałem przed samym sobą pewnego rodzaju zainteresowania. Posłałem jej tylko badawcze spojrzenie, gdy na chwilę uniosła na mnie swoje oczy.
Jej pokój nie był daleko. Wręcz dzielił je tylko wąski korytarz. Widziałem to zadowolenie na twarzy Brooke gdy z entuzjazmem stwierdziłem, że zostanie moją cudowną sąsiadką. Przewróciła oczami, otwierając zamek w drzwiach. Pożegnałem się z nią i wszedłem do swojego pokoju. Z piosenką na ustach przeszedłem się po całym pomieszczeniu. Oniemiałem gdy zobaczyłem swoją bluzę całą podrapaną i leżącą na podłodze pod łóżkiem. Sharika, cholero jedna. Uniosłem, już zresztą szmatkę do góry i spojrzałem na siedzącą na fotelu kotkę, która swoimi ogromnymi oczami wlepiała we mnie jakże niewinne spojrzenie.
-Przecież masz tyle rzeczy dookoła... Czemu wyżywasz się akurat na moich bluzach? - rzuciłem ją w kąt, stwierdzając że i tak jedyną funkcję jaką obecnie spełniała to nowa zabawka zwierzęcia. Chociaż musiałem się w głębi duszy przyznać, że również była to poniekąd moja wina. Chowanie ubrań przed kotem-zabójcą powinno było stać się priorytetem całego dnia już od dawna.
~~~
Niesamowity film, który właśnie to miano otrzymał od mojej siostry, nie wydawał się być taki wspaniały. O ile filmy akcji mają za zadanie wzbudzać w człowieku jakąkolwiek formę kreatywności to ja z przykrością na chwilę obecną muszę stwierdzić, że zabrał mi on większą ilość czasu. Moja głowa już po pierwszych dwudziestu minutach latała na wszystkie strony, ale obiecując Doniya`i, że obejrzę go całego nie chciałem zasypiać. W końcu jednak znalazłem na tyle wygodną pozycję by przymknąć na chwilę swoje oczy. Naturalnie, film zdążył zacząć się od początku, a ja z przyczyn intencji swojego kota zostałem brutalnie wybudzony ze snu. Cisza nocna już dawno się zaczęła, a jednak ktoś postanowił sobie chyba urządzić obchód po ciemku. Dźwięk telefonu było słychać wyraźnie obok mojego pokoju. Czyżby moja sąsiadka jeszcze nie spała. Otworzyłem cicho drzwi, patrząc na siłującą się z wyłączeniem dzwonka Brooke. Oparłem się ramieniem o framugę drzwi i przyglądałem w ciszy poczynaniom znajomej.
-Skąd wracamy? - po chwili postanowiłem się odezwać, sprawiając u Brooke delikatne zaskoczenie.
-Mama nie uczyła, że nie ładnie podsłuchiwać innych? - prychnęła w swoim naturalnym zachowaniu.
-Oczywiście, że uczyła - zacząłem, chowając ręce w kieszenie spodni - Ale mam trzy siostry, w tym dwie młodsze, więc rozumiesz... doświadczenie - naśladując ruch dziewczyny, pokiwałem wraz z nią twierdząco głową - Zresztą jeszcze ktoś pomyśli, że coś kombinujesz - uniosłem brwi, sugerując.
Zmierzyła mnie spojrzeniem, bawiąc się w dłoniach smyczą od Everiny. Obmyślała jakąś złośliwą odpowiedź, jednak ostatecznie zrezygnowała z dalszej wypowiedzi na ten temat.
-Oczywiście, kradnę sadzonki z ogrodu akademii - zachichotała, ponownie przekręcając klucz w zamku, niepewna czy zrobiła to przed chwilą czy też nie.
-A ja wiem co tam chowasz pod tą bluzą? - wzruszyłem ramionami, uśmiechając się mimowolnie na jej słowa.
-Już ty o moją uczciwość się nie musisz martwić - zapewniła, unosząc dłoń w okazaniu gestu i mruknęła coś pod nosem, naciskając klamkę od drzwi. Spuściłem spojrzenie, patrząc z delikatnie zmarszczonym czołem na ruchy Brooke. Wydawała się czymś zamyślona i lekko zdenerwowana.
-Pomóc ci? - z tonacji mojego głosu nie była to propozycja, ale stwierdzenie. Jednak broń Panie Boże żeby jej pomóc. Posłała mi tylko szybkie spojrzenie, dalej upierając się przy swoim - Nie dasz sobie pomóc? - podszedłem kilka kroków, znajdując się obok niej.
-Z czym? Otwarciem drzwi od własnego pokoju? - prychnęła, jednak zaraz potem opuściła ręce w dół, ukrywając rezygnację. Jednak nie rozumiem kobiet.
-Daj - wyciągnąłem dłoń w jej kierunku, biorąc w ręce znany mi już klucz z numerkiem 20. Po kolejnym spojrzeniu Brooke, do którego już się zdążyłem przyzwyczaić, odwróciłem się z delikatnym uśmiechem na twarzy w stronę drzwi od pokoju dziewczyny, która stała tuż za mną z skrzyżowanymi rękami na klatce piersiowej.

Brooke?
Pomysł był... ale się potem zmył xd
*w oczekiwaniu na wolny tydzień*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz