-Co ci ta derka przeszkadza? - zwróciłem się do Mori, która lustrowała obraz przed sobą. Udało mi się w pełni ją założyć i zadowolony poklepałem karą po szyi. Pchnęła mnie delikatnie głową do przodu i zajęła się swoją ściółką.
Po zamknięciu boksu, skierowałem się w stronę siodlarni w celu odłożenia sprzętu na miejsce. Trzeba będzie go jutro z wierzchu przeczyścić. Miałem to zrobić od razu po przyjeździe, ale... niestety, zmęczenie wzięło górę. Do siodlarni weszła Brooke, odkładając swoje rzeczy. Po szybkiej wymianie zdań, zniknęła za drzwiami stajni. Ciekawy zbieg okoliczności, bo na podłodze, pod siodłem Tikani leżał kluczyk z przyczepioną plakietką, na której wyryty był numer pokoju 20. Uśmiechnąłem się delikatnie, podnosząc go z ziemi i chowając w kieszeni. Mimo wszystko, na chwilę obecną mogę stwierdzić, że jest straszne roztrzepana. Albo jak najszybciej próbuje uciec od mojego towarzystwa. Cóż... zgubienie się ze mną w lesie chyba nie odebrała jako zaszczyt.
Zgasiłem światło w stajni i wolnym krokiem doszedłem do budynku z pokojami uczniów. Zamierzałem właśnie wejść do pokoju i oddać się objęciom ciepłej kołderki oraz przyjemnej podusi, mając na brzuchu Sharikę, lecz w tym samym momencie przypomniał mi się kluczyk od pokoju Brooke. Pewnie teraz go szuka. I raczej nie szybko znajdzie. Zacząłem szukać pokoju numer 20, a gdy go w końcu znalazłem nikogo tam nie było. Pięknie, teraz ją znajdź. Życzę Ci Zain wszystkiego dobrego. Być może wróciła do stajni? Skręciłem w tamtym kierunku, lecz również i tam jej nie było. Okręciłem się wokół własnej osi, z znikomą nadzieją na zobaczenie jej gdzieś nieopodal, jednak na nic. Postanowiłem wrócić pod drzwi Brooke i tam na nią zaczekać. Być może się pojawi. Jednak w tej samej chwili, kiedy wychodziłem ze stajennego budynku, minąłem kogoś kogo szukałem.
-Brooke - wypowiedziałem cicho imię dziewczyny - Nie zgubiłaś czegoś? - wyjąłem klucz z kieszeni i uniosłem do góry z szerokim uśmiechem - Nie musisz dziękować.
Dziewczyna przyjrzała się dokładnie rzeczy, którą trzymałem w ręce. Zauważając odpowiednią do numeru swojego pokoju liczbę, uśmiechnęła się delikatnie i przewróciła oczami.
-Nikt inny nie mógł go znaleźć - pokręciła głową z uśmiechem, bawiąc się w dłoniach odnalezioną rzeczą. Parsknąłem, udając urażenie.
-Przynajmniej był w dobrych rękach... kieszeni - poprawiłem się, po chwili ciszy uświadamiając sobie, że brzmiało to dla mnie bez sensu - Nie ważne - odparłem, przejeżdżając sobie dłonią po karku.
Dziewczyna posłała mi ostatnie badawcze spojrzenie i zawróciła. Spojrzałem na nią z lekka zaskoczony.
-A gdzie podziękowania, ukłony, chociażby przyjazny wzrok? - uniosłam do góry ręce.
-Sam powiedziałeś, że nie muszę ci dziękować - odwróciła głowę, a na jej twarzy wymalował się złośliwy uśmiech. Chyba trzeci bądź już czwarty w tym dniu, jeśli dobrze liczę. Wypuściłem głośno powietrze przez nos i po chwili podbiegłem do niej, równając się krokiem.
-Dokąd idziesz? - spytałem w swoim wcale nie natrętnym zwyczaju. Brooke, niezainteresowana w żaden sposób moim pytaniem, schowała dłonie w kieszenie kurtki i patrzyła przed siebie.
-Do stołówki, ale najpierw do pokoju aby się przebrać. Po to szukałam klucza - odparła ze stoickim spokojem. Otworzyłem drzwi od budynku zamieszkującego przez uczniów, wpuszczając dziewczynę pierwszą. Pokiwałem głową, myśląc czy sam nie powinienem coś zjeść. Co jak co, ale obiadu nie ruszyłem.
-Nie będziesz miała problemu jak pójdę z tobą? - uniosłem brwi do góry, zatrzymując się przy drzwiach pokoju Brooke. Dziewczyna zmierzyła mnie odpowiadającym na moje pytanie spojrzeniem. Wzruszyłem ramionami, udając że nie wiem o co chodzi. Przewróciła oczami, otwierając zamek i wchodząc do środka. Stanąłem w wejściu, nie będąc pewnym czy wbicie jej do pokoju nie byłoby lekką przesadą.
W pokoju za to zaczął szaleć na widok swojej pani pies, podobny do owczarka niemieckiego. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko. A jednak potrafi. Pogłaskała zwierzę po głowie i stając prosto na środku pokoju, popatrzyła na mnie z pytaniem w oczach.
-Wyglądasz jak bezdomny kot, czekający na coś do jedzenia - założyła ręce na piersi, unosząc kąciki ust.
-Toteż znalazłaś porównanie- prychnąłem, opierając się o framugę drzwi - Grzecznie czekam na towarzysza. Nie wchodzę bez zaproszenia do pokoju - zrobiłem najpoważniejszą minę jaką potrafiłem.
-Kto powiedział, że jestem twoją towarzyszką? - uniosła brwi.
-Nie musi nikt to stwierdzać - wyszczerzyłem się szeroko, patrząc w stronę podopiecznej Brooke, która niepewnie obserwowała mnie, stojąc obok swojej właścicielki.
-Przeczuwam, że zapewne chciałbyś się tutaj dostać - dziewczyna, niezbyt przejmując się moją obecnością, zaczęła szukać w szafie jakiś wygodnych rzeczy - Wiedząc, że nie mam wyboru... wejdź - wpuściła mnie.
Zamknąłem drzwi za sobą, gotowy w sumie już do wyjścia. Ukucnąłem przed suczką i wyciągnąłem rękę, czekając na jej reakcję. Brooke w między czasie udała się do łazienki z ubraniem na przebranie. Pies podszedł bliżej, wąchając moje palce, jednak nie zbliżył się już bardziej. Uniosłem kąciki ust, wstając i rozglądając się po pokoju. Moją uwagę przyciągnął mały, biały pluszak, leżący na łóżku Brooke w kształcie królika. To był królik, ale mniejsza o to. Usiadłem, chwytając misia w ręce i czekałem na dziewczynę. Wkrótce wyszła z łazienki przebrana, gasząc światło i od razu zwróciła na mnie swoje oczy. Zmierzyła mnie chłodnym spojrzeniem, patrząc to na pluszaka to na moją twarz. Wstałem, robiąc krok do przodu.
-Też miałem kiedyś takiego - spojrzałem na maskotkę - Co prawda nie był królikiem, ale był tak samo słodki - przytuliłem go, z uśmiechem patrząc na dziewczynę.
Uśmiechnęła się, delikatnie rozbawiona, lecz i tak pokręciła głową z dezaprobatą i chwyciła telefon, chowając go do kieszeni.
-Super, odkładaj swojego nowego przyjaciela i wychodzimy. Jak wrócę, zobaczę czy nic mi nie zginęło - zmierzyła mnie spojrzeniem. Odłożyłem na miejsce pluszaka i otworzyłem drzwi od pokoju Brooke, żegnając się gestem z jej pupilką.
-Sądzisz, że cokolwiek ruszałem? - zmarszczyłem czoło, kładąc dłoń na lewej piersi.
-Nie wiem. Królika ośmieliłeś się dotknąć - zauważyła widocznie dumna ze swojego spostrzeżenia. Prychnąłem cicho pod nosem.
-No wiesz ty co... - pokręciłem głową, odwracając się i ruszając wraz z towarzyszką w kierunku stołówki.
Brooke?
Jednak trochę się pozmieniało, ale i tak cię kiedyś zaciągnę do siebie xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz