- Zapraszam cię na randkę Ju. - mocnej przyciągnął mnie do sobie
- Randka? Andy Biersack zaprosił mnie na randkę, brzmi niesamowicie - zmrużyłam oczy łapią go za policzek przejeżdżając kciukiem po jego wardze.
- Uznam to za odpowiedź - uśmiechnął się całując mnie w czoło, przymknęłam oczy ciesząc się jego dotykiem. To jest niewiarygodne, że tak w krótkim czasie przyzwyczaiłam się do jego obecność a jej brak powoduje pustkę w sercu. On się we mnie zakochuje, możliwe jest, że ja mogę go kochać? Potrafię w ogóle jeszcze kochać ? Opanował moje myśli, a przede wszystkim moje serce. Moja mama zawsze powtarzała. "Zakochaj się, gdy będziesz gotowa. A nie gdy będziesz samotna." Nie jestem samotna dzięki Andy'emu, a nigdy nie będę gotowa na miłość. Na to nie można się przygotować. Mogę jedynie cierpliwie czekać co z tego wyjdzie.
Staliśmy tak chwilę puki Ares znowu nie wszedł pomiędzy nasze nogi i zaczął wesoło skakać.
- Chyba chcę iść na dwór - powiedziałam głaskając go po głowie.
- Ares przynieś smycz - chłopak kiwnął głową na biurko, gdzie znajdował się przedmiot. Pies zamerdał ogonem biegnąc i prawie wpadając na mebel, w ostatniej chwilę zatrzymał się. Stanął na dwór łapach i złapał smycz w pysk.
- Idziesz z nami ? - spojrzał na mnie kiedy zapiął psa
- Nie, muszę się ogarnąć. Spotkamy się na śniadaniu - uśmiechnęłam się wyciągając klucz ze spodni. Otworzył drzwi wypuszczając mnie pierwszą, ale Ares przebiegł między moimi nogami, powodując, że przewróciłabym się. Andy mocno złapał mnie pod plecy i przyciągnął do sobie.
- W końcu jest ten trzeci raz - zaśmiałam się stając na własnych nogach.
- Lubię Cię łapać - wzruszył ramionami
- A ja lubię być łapaną - uśmiechnęłam się wkładając klucz do zamka
Z szerokim uśmiechem weszłam do pokoju, gdzie od razu zajęłam się sprzątaniem. Oczywiście włączyłam muzykę gdzie było już więcej piosenek Andy'ego. Z melodyjnym głosem chłopaka wyszły pierwsze słowo Beautyful Pain. Wszystkie ciuchy, które leżały na biurku czy podłodze włożyłam do szafy. Przy łóżku znajdowała się czarną koszulka na ramiączka. Nie była moja, co znaczyło, że należy do szatyna.
Czego oczy nie wiedzą tego sercu nie żal, złożyłam ją i położyłam w łazience na półce. Mam nową piżamie.
Pościeliłam łózko i otworzyłam okno na oścież, musi się trochę wywietrzyć.
~~~~~~~~~~~~~
Zbiegłam po schodach, co było złą decyzją, ponieważ do stołówki weszłam zdyszana. Stanęłam w kolejne zastanawiają się co dobrego mogę wybrać. Koniec końców i tak wzięłam płatki.
Usiadłam przy jednym z wolnych stolików, zaczęłam jeść jednak po kilku łyżkach straciłam apetyt. Cała swoją uwagę oddałam małemu świecącemu urządzeniu. Telefon wydał się tak bardzo interesujący. Miałam włączyć instagram'a, kiedy na wyświetlaczu pojawił się numer mojego taty.
- Halo? - spytałam nie pewnie
- Cześć Juliet, miło słyszeć Twój głos
- Coś się stało, że dzwonisz?
- Nie mogę zadzwonić do córki?
- Możesz, ale zazwyczaj tego nie robisz - wzruszyłam ramionami choć wiedziałam, że tego nie widzi
- Jak w szkole? Poznawać fajnych ludzi ?
- Wszystko w porządku, daje rade
- Nie jesteś zbyt rozmowna
- Jem śniadanie - wyjaśniłam
- Zadzwonię później, muszę coś Ci powiedzieć. Pa
- Ehh... Dobrze - odłożyłam telefon, ale wciąż się w niego wpatrywałam
- Czekasz na ważną wiadomość? - Andy położył tacę na stole i zajął miejsce naprzeciwko mnie
- Nie - zmarszczyłam brwi - Zamyśliłam się
- Zamiast myśleć powinnaś jeść. Zmizerniałaś - jego oczy złagodniały
- Nic mi nie jest, po prostu nie jestem głodna
- Chcę żeby wróciła dziewczyna, która wciągnęła pizze szybciej ode mnie - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Obiecałeś, że nie będziesz mi tego wypominać!
- Jakoś muszę do Ciebie dotrzeć - przewróciłam oczami wracając do jedzenia płatków.
Ze stołówki wyszliśmy jako jedyny z ostatnich, co nie było spowodowane tym, że długo jedliśmy. Panowała tam przyjemna atmosfera, której rzadko z nas nie chciało psuć
Andy chciał pojeździć konno, a że ja nie miałam ochoty zadeklarowałam się, aby popilnować jego mniejszych pupilów. Z kotkom poszło łatwo, ale Ares za wszelką cenę chciał iść za chłopakiem. Musiałam wziąć go na ręce, co nie było zbyt przyjemne. Pies waży więcej ode mnie.
- Ustalmy sprawę jasno, nic nie gryziemy- pogroziłam palcem - I nie wchodzimy na łóżko, okej? - pies przychylił głowę ilustrując mnie wzrokiem. Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać odpowiedniego stroju na dzisiejszy wieczór. Powinnam ubrać się w sukienkę, spódniczkę czy zwykle jeansy? Wypuściłam powietrze pocierając czoło. Sukienka wydaje się w porządku. W końcu trzeba jakoś wyglądać. Wyjęłam bordową sukienkę i powiesiłam ją w łazience.
- Juiet? Jesteś? - usłyszałam ciuchy głos Łucji, wychyliłam się z łazienki i spojrzałam na dziewczynę.
- Taaak- rozejrzałam się po pokoju i nigdy nie widziałam Ares'a. - Łucja, gdzie jest Ares? - spytałam zaniepokojona
- Wybiegł, przepraszam nie zauważyłam. Jaa...
- Nic nie szkodzi, muszę go złapać. Pogadamy później! - wybiegłam od razu kierując się do stajni. Ten pies nie należy do głupich. Wie, że jeżeli nie ma z nim właściciele będzie właśnie przy ogierze.
Aktualnie szedł wolnym krokiem, kręcąc zadem.
- Ares! Chodź tu! - krzyknęłam, a pies popatrzył na mnie i mogę przysiąść, że kącik jego ust podniósł się do góry. Odwrócił łeb i zaczął biec. - Nie! Ares...
Wypuściła powietrze ruszając jego śladem. Staną dopiero w środku pomieszczenia. Całe szczęście Andy'ego nie było w środku. Pomyślałby, że nie daje rade z psem.
- Jeżeli jeszcze raz tak zrobisz to przestanę Cię lubić - poklepałam go po plecach, a ten położył się na sianie i zaczął się wiercić.
- Juliet? - akurat chłopak wszedł ze swoim koniec
- Andy! Jak przejażdżka? - podniosłam się i otrzepałam kolana
- Było przyjemnie, co tu robicie ?
- Ares wybiegł z pokoju- spuściłam głowę patrząc na moje buty. Naprawdę byłam zażenowania, że nie dałam rady.
- Eeej - podszedł do mnie łapiąc obiema rękami moją głowę - To jest Ares, nawet ja czasem nie daje z nim rady
- Ale ja jestem perfekcjonalistką
- Z nim nią nie będziesz - wzruszył ramionami, przytulając mnie - Przyzwyczaisz się
~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy nadszedł wieczór wszystko robiłam jakby przez mgłę. Byłam tak bardzo zestresowana. Nawet nie pamiętam jak się umyłam. Mniejsza kiedy wysuszyłam włosy. Dopiero przy makijażu musiałam się skupić co i tak nie do końca mi się udało. Cały czas miałam przed oczami jak kolacja okazała się klapą.
Przecież to jest Andy, nawet jak coś nie wyjdzie możemy obrócić wszystko w żart. Wcisnęłam się w wcześniej przygotowaną sukienkę i buty, które znajdowały się pod łóżkiem. Kilka minut przed chłopakiem skończyłam kręcić włosy, a z cichym pukaniem zabrałam czarną skórę i torebkę z łóżka.
- Wyglądasz śliczne - Black przyjrzał mi się z góry do dołu i uśmiechał się pokazując śnieżnobiałe zęby
- Proszę Cię przy Tobie to...- jak od cudownie wygląda w garniturze. Boże! On i garnitur! To jest takie piękne połączenie.- Wyglądasz perfekcyjne - jęknęłam
- Dopełniamy się kochanie - mrugnął po czym złapał mnie za rękę.
Nazwał mnie kochanie, czy ten wieczór nie może być lepszy?
- Randka? Andy Biersack zaprosił mnie na randkę, brzmi niesamowicie - zmrużyłam oczy łapią go za policzek przejeżdżając kciukiem po jego wardze.
- Uznam to za odpowiedź - uśmiechnął się całując mnie w czoło, przymknęłam oczy ciesząc się jego dotykiem. To jest niewiarygodne, że tak w krótkim czasie przyzwyczaiłam się do jego obecność a jej brak powoduje pustkę w sercu. On się we mnie zakochuje, możliwe jest, że ja mogę go kochać? Potrafię w ogóle jeszcze kochać ? Opanował moje myśli, a przede wszystkim moje serce. Moja mama zawsze powtarzała. "Zakochaj się, gdy będziesz gotowa. A nie gdy będziesz samotna." Nie jestem samotna dzięki Andy'emu, a nigdy nie będę gotowa na miłość. Na to nie można się przygotować. Mogę jedynie cierpliwie czekać co z tego wyjdzie.
Staliśmy tak chwilę puki Ares znowu nie wszedł pomiędzy nasze nogi i zaczął wesoło skakać.
- Chyba chcę iść na dwór - powiedziałam głaskając go po głowie.
- Ares przynieś smycz - chłopak kiwnął głową na biurko, gdzie znajdował się przedmiot. Pies zamerdał ogonem biegnąc i prawie wpadając na mebel, w ostatniej chwilę zatrzymał się. Stanął na dwór łapach i złapał smycz w pysk.
- Idziesz z nami ? - spojrzał na mnie kiedy zapiął psa
- Nie, muszę się ogarnąć. Spotkamy się na śniadaniu - uśmiechnęłam się wyciągając klucz ze spodni. Otworzył drzwi wypuszczając mnie pierwszą, ale Ares przebiegł między moimi nogami, powodując, że przewróciłabym się. Andy mocno złapał mnie pod plecy i przyciągnął do sobie.
- W końcu jest ten trzeci raz - zaśmiałam się stając na własnych nogach.
- Lubię Cię łapać - wzruszył ramionami
- A ja lubię być łapaną - uśmiechnęłam się wkładając klucz do zamka
Z szerokim uśmiechem weszłam do pokoju, gdzie od razu zajęłam się sprzątaniem. Oczywiście włączyłam muzykę gdzie było już więcej piosenek Andy'ego. Z melodyjnym głosem chłopaka wyszły pierwsze słowo Beautyful Pain. Wszystkie ciuchy, które leżały na biurku czy podłodze włożyłam do szafy. Przy łóżku znajdowała się czarną koszulka na ramiączka. Nie była moja, co znaczyło, że należy do szatyna.
Czego oczy nie wiedzą tego sercu nie żal, złożyłam ją i położyłam w łazience na półce. Mam nową piżamie.
Pościeliłam łózko i otworzyłam okno na oścież, musi się trochę wywietrzyć.
~~~~~~~~~~~~~
Zbiegłam po schodach, co było złą decyzją, ponieważ do stołówki weszłam zdyszana. Stanęłam w kolejne zastanawiają się co dobrego mogę wybrać. Koniec końców i tak wzięłam płatki.
Usiadłam przy jednym z wolnych stolików, zaczęłam jeść jednak po kilku łyżkach straciłam apetyt. Cała swoją uwagę oddałam małemu świecącemu urządzeniu. Telefon wydał się tak bardzo interesujący. Miałam włączyć instagram'a, kiedy na wyświetlaczu pojawił się numer mojego taty.
- Halo? - spytałam nie pewnie
- Cześć Juliet, miło słyszeć Twój głos
- Coś się stało, że dzwonisz?
- Nie mogę zadzwonić do córki?
- Możesz, ale zazwyczaj tego nie robisz - wzruszyłam ramionami choć wiedziałam, że tego nie widzi
- Jak w szkole? Poznawać fajnych ludzi ?
- Wszystko w porządku, daje rade
- Nie jesteś zbyt rozmowna
- Jem śniadanie - wyjaśniłam
- Zadzwonię później, muszę coś Ci powiedzieć. Pa
- Ehh... Dobrze - odłożyłam telefon, ale wciąż się w niego wpatrywałam
- Czekasz na ważną wiadomość? - Andy położył tacę na stole i zajął miejsce naprzeciwko mnie
- Nie - zmarszczyłam brwi - Zamyśliłam się
- Zamiast myśleć powinnaś jeść. Zmizerniałaś - jego oczy złagodniały
- Nic mi nie jest, po prostu nie jestem głodna
- Chcę żeby wróciła dziewczyna, która wciągnęła pizze szybciej ode mnie - oboje wybuchnęliśmy śmiechem.
- Obiecałeś, że nie będziesz mi tego wypominać!
- Jakoś muszę do Ciebie dotrzeć - przewróciłam oczami wracając do jedzenia płatków.
Ze stołówki wyszliśmy jako jedyny z ostatnich, co nie było spowodowane tym, że długo jedliśmy. Panowała tam przyjemna atmosfera, której rzadko z nas nie chciało psuć
Andy chciał pojeździć konno, a że ja nie miałam ochoty zadeklarowałam się, aby popilnować jego mniejszych pupilów. Z kotkom poszło łatwo, ale Ares za wszelką cenę chciał iść za chłopakiem. Musiałam wziąć go na ręce, co nie było zbyt przyjemne. Pies waży więcej ode mnie.
- Ustalmy sprawę jasno, nic nie gryziemy- pogroziłam palcem - I nie wchodzimy na łóżko, okej? - pies przychylił głowę ilustrując mnie wzrokiem. Otworzyłam szafę i zaczęłam szukać odpowiedniego stroju na dzisiejszy wieczór. Powinnam ubrać się w sukienkę, spódniczkę czy zwykle jeansy? Wypuściłam powietrze pocierając czoło. Sukienka wydaje się w porządku. W końcu trzeba jakoś wyglądać. Wyjęłam bordową sukienkę i powiesiłam ją w łazience.
- Juiet? Jesteś? - usłyszałam ciuchy głos Łucji, wychyliłam się z łazienki i spojrzałam na dziewczynę.
- Taaak- rozejrzałam się po pokoju i nigdy nie widziałam Ares'a. - Łucja, gdzie jest Ares? - spytałam zaniepokojona
- Wybiegł, przepraszam nie zauważyłam. Jaa...
- Nic nie szkodzi, muszę go złapać. Pogadamy później! - wybiegłam od razu kierując się do stajni. Ten pies nie należy do głupich. Wie, że jeżeli nie ma z nim właściciele będzie właśnie przy ogierze.
Aktualnie szedł wolnym krokiem, kręcąc zadem.
- Ares! Chodź tu! - krzyknęłam, a pies popatrzył na mnie i mogę przysiąść, że kącik jego ust podniósł się do góry. Odwrócił łeb i zaczął biec. - Nie! Ares...
Wypuściła powietrze ruszając jego śladem. Staną dopiero w środku pomieszczenia. Całe szczęście Andy'ego nie było w środku. Pomyślałby, że nie daje rade z psem.
- Jeżeli jeszcze raz tak zrobisz to przestanę Cię lubić - poklepałam go po plecach, a ten położył się na sianie i zaczął się wiercić.
- Juliet? - akurat chłopak wszedł ze swoim koniec
- Andy! Jak przejażdżka? - podniosłam się i otrzepałam kolana
- Było przyjemnie, co tu robicie ?
- Ares wybiegł z pokoju- spuściłam głowę patrząc na moje buty. Naprawdę byłam zażenowania, że nie dałam rady.
- Eeej - podszedł do mnie łapiąc obiema rękami moją głowę - To jest Ares, nawet ja czasem nie daje z nim rady
- Ale ja jestem perfekcjonalistką
- Z nim nią nie będziesz - wzruszył ramionami, przytulając mnie - Przyzwyczaisz się
~*~*~*~*~*~*~*~
Kiedy nadszedł wieczór wszystko robiłam jakby przez mgłę. Byłam tak bardzo zestresowana. Nawet nie pamiętam jak się umyłam. Mniejsza kiedy wysuszyłam włosy. Dopiero przy makijażu musiałam się skupić co i tak nie do końca mi się udało. Cały czas miałam przed oczami jak kolacja okazała się klapą.
Przecież to jest Andy, nawet jak coś nie wyjdzie możemy obrócić wszystko w żart. Wcisnęłam się w wcześniej przygotowaną sukienkę i buty, które znajdowały się pod łóżkiem. Kilka minut przed chłopakiem skończyłam kręcić włosy, a z cichym pukaniem zabrałam czarną skórę i torebkę z łóżka.
- Wyglądasz śliczne - Black przyjrzał mi się z góry do dołu i uśmiechał się pokazując śnieżnobiałe zęby
- Proszę Cię przy Tobie to...- jak od cudownie wygląda w garniturze. Boże! On i garnitur! To jest takie piękne połączenie.- Wyglądasz perfekcyjne - jęknęłam
- Dopełniamy się kochanie - mrugnął po czym złapał mnie za rękę.
Nazwał mnie kochanie, czy ten wieczór nie może być lepszy?
Andy?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz