Reszta przejażdżki była już bez żadnych niefortunnych zdarzeń. Cały ten
czas spędzony z Zainem był bardzo miły, pomimo tego incydentu z
Morrigan. Spokojnym tempem wracaliśmy w kierunku akademii. Była godzina
14:30, czyli dawno po porze obiadu. Zaburczało mi w brzuchu.
- Ktoś tu chyba zgłodniał - zaśmiał się Zain.
- Czy mój żołądek jest naprawdę tak głośny? - zapytałam, zawstydzona. Jak on mógł to usłyszeć?
- Oo tak, myślę, że usłyszeli go nawet w akademii - uśmiechnął się złośliwie.
- Jakiś ty zabawny - odwzajemniłam ten sam uśmieszek.
- A tak na serio, jak tylko wrócimy to wybierzemy się na jakiś obiad. Również zgłodniałem.
Po powrocie oporządziliśmy konie i puściliśmy je na wybieg, aby poskubały trochę trawy.
- Zjadłbym pizzę - pomyślał na głos Zain, przeczesując włosy.
- To na co jeszcze czekamy? - zapytałam, po czym pobiegłam w stronę parkingu.
Zatrzymałam się dopiero przy moim samochodzie.
- Wskakuj - rzuciłam do chłopaka, który przybiegł tuż za mną.
- Fajny - powiedział, studiując wzrokiem starego, czarnego mercedesa.
- Fajny? To najwspanialszy pojazd jaki kiedykolwiek widziałeś -
powiedziałam z uśmiechem. Choć zazwyczaj jestem skromna, to jednak jeśli
chodzi o mój samochód, mój skarb, nie potrafię. Każdy musi przyznać mi
rację, że to piękny wóz.
- Oczywiście - zaśmiał się Zain, zajmując miejsce pasażera - Dokąd jedziemy?
- Ty mi powiedz. Mam nadzieję, że masz internet?
Chłopak wyszukał w internecie najbliższą pizzerię. Znajdowała się ona
jakieś 15 kilometrów stąd. Wbiłam adres w nawigację i ruszyliśmy. Jako
że prowadzę dość, delikatnie mówiąc, chaotycznie, Zain raczej nie miał
szansy na relaks. Często wyprzedzałam i czasem niewiele brakowało, aby
doszło do czołowego zderzenia. Oczywiście zawsze zdążałam wrócić na swój
pas. Choć auto ma swoje lata, sprawuje się doskonale. Muszę przyznać,
że za jego kierownicą czuję się niemal równie dobrze, co na końskim
grzbiecie.
W końcu dotarliśmy na miejsce.
- Nie wiedziałem, że taki z ciebie rajdowiec - powiedział Zain, wysiadając.
- No wiesz, lata praktyki - powiedziałam śmiejąc się.
- Czy ja wiem? Wyglądasz na jakieś 18 lat, zapewne dopiero co odebrałaś prawko.
- Mam 19 lat - poprawiłam go - masz rację, prawo jazdy mam od niedawna.
Ale jeździć z tatą zaczęłam jako dwunastolatka. Zawsze mnie do tego
ciągnęło. Uczyłam się właśnie z pomocą tego staruszka - poklepałam maskę
auta - Należał do taty, a wcześniej do dziadka.
- To ciekawe. Skoro pojazd jest w tak dobrym stanie, to twój ojciec i dziadek musieli bardzo o niego dbać - zauważył Zain
- Tak, dzięki temu prezentuje się jak nowy.
Weszliśmy do pizzerii. Niestety, nie była to taka zwykła pizzeria,
jakiej się spodziewaliśmy. Bardziej przypominała jakąś wykwintną
restaurację. Goście ubrani byli elegancko, kobiety w suknie, a mężczyźni
garnitury. Spojrzałam na Zaina, a on na mnie. Wygląd obojga pozostawiał
wiele do życzenia. Ten wyjazd był bardzo spontaniczny. więc nie
mieliśmy czasu się ogarnąć.
- Co to ma być, nie do takiej pizzerii mieliśmy przyjechać. Jak my wyglądamy - wyszeptałam do Zaina.
- No co, chciałaś najbliższą to masz. Nikt nawet nie zwróci uwagi na to, jak wyglądamy.
Oczywiście było dokładnie na odwrót.
Nasz stolik znajdował się w centrum uwagi.
Było tak nie tylko z uwagi na nasz niedopuszczalny w takim miejscu
wygląd, ale też z powodu hałasu. Sporo żartowaliśmy i nie
powstrzymywaliśmy głośnego śmiechu. Wiedziałam, że w takich
restauracjach nie wypada, ale jakoś się tym nie przejmowaliśmy. Mimo
moich odmów, Zain zachował się po gentlemeńsku i zapłacił za nas obojga.
Najedzeni do syta wyszliśmy na zewnątrz. Wtedy moją uwagę przykuła jego dłoń.
- O Boże, Zain, co ci się stało w palec?
Zain? c:
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz