Wróciłam do pokoju, natychmiast zostając zaatakowana przez Brittany`ego, który narobił rabanu i hałasu chyba po całej akademii. Czasem zastanawiam się czemu wzięłam akurat husky. Nie dość, że to szczeka jakby nie posiadało strun głosowych to jeszcze pogryzie ci wszystko dookoła. A co do gryzienia...
-Britt! - podeszłam do rozerwanych paczek chusteczek. Cały pokój był w białych strzępkach. Prezentował się wręcz cudownie - To było ostatnie opakowanie. Teraz będę musiała skoczyć jutro do sklepu albo żyć na papierze toaletowym - zaczęłam zbierać pozostałości, czując na sobie wzrok zaciekawionego psa, który stał i merdał ogonem. O ile merdaniem dało się nazwać cały kręcący się zad. Uśmiechnęłam się delikatnie i wyrzuciłam chusteczki do małego kosza na śmieci, który stał pod biurkiem. A tam doznałam jeszcze większego szoku. Pogryzione ołówki, kredki, pędzle... wszystko co było w piórniku. Szczęście, że chociaż go oszczędził.
-Ja cię kiedyś zabiję - odwróciłam wzrok w kierunku psa, który zajął się swoją zabawką, która jak można się domyślić, była już w połowie obgryziona, a głowa leżała pewnie gdzieś w kącie pod łóżkiem.

Jednak podczas mycia zębów, usłyszałam jak ktoś najzwyczajniej w świecie wbija mi do pokoju. Znajomy głos rozbrzmiał po całym pomieszczeniu, dając mi poczucie, że za chwilę może się stać coś ciekawego. Wychyliłam głowę z łazienki i odezwałam się z buzią pełną pasty do zębów. Myślałam, że coś się stało albo, że Niall znowuż odegrał się na nim, jednak tym razem był to inny powód. Jeszcze gorszy od poprzednich. Musiałam dokończyć toaletę, bo raczej nie wyszłabym z ustami białymi od pasty. Dopiero dzwonek ponaglił moje ruchy. Chociaż nie. To Harry ponaglił mnie, krzycząc z końca pokoju, że go odbierze. Uniosłam oczy do góry, patrząc w lustro na swoją twarz i przez chwilę przyswajając do siebie jego słowa. Harry, nie!
-Zostaw ten telefon! - wybiegłam z łazienki z mokrymi włosami, opadającymi mi na twarz i szczotką w ręce, którą potem zgubiłam po drodze i wskoczyłam chłopakowi na plecy, próbując odebrać mu telefon z ręki. Jednak ten z szerokim uśmiechem obrócił się parę razy i położył na łóżko, tym samym delikatnie mnie przygniatając. Odskoczył na drugi koniec i wyciągnął rękę do przodu na znak, że

-Jeśli w tej chwili nie oddasz mi tego telefonu to wiec, że zginiesz - zmierzyłam go spojrzeniem, jednak ten jakby mnie ignorował i skupił się na głosie mojej mamy.
H: Dzień dobry! Pani mama Isabelle? Tak? Nie, niestety nie jest obecnie możliwe aby podeszła, ale mogę jej przekazać informację. Jak w akademii? Aaaa... powiem pani, że na prawdę w porządku. Jeszcze się nie zgubiła, a nawet pomogła komuś w zemście. Słucham? Jest w dobrych rękach, na pewno. Moje ręce są na prawdę niezaprzeczalnie dobre. Ja osobiście muzę przyznać, że... ~ w tym momencie podleciałam i wyrwałam z dłoni Harry`ego telefon, odpychając go delikatnie ręką na bok.
I: Mama? Cześć ~ uśmiechnęłam się, czekając jedynie na pytanie kto przed chwilą z nią rozmawiał.
M: Chciałam tylko spytać jak mija ci czas, ale widzę, że jesteś puki co zajęta ~ przewróciłam oczami, wskazując palcem Harry`emu miejsce na łóżku gdzie ma czekać. Odeszłam parę kroków w stronę szafy i próbowałam jak najszybciej zakończyć rozmowę z mamą.
~~~

-I jak poszła rozmowa? - zwrócił na mnie swoje spojrzenie.
Uniosłam do góry brew, na początek mu nie odpowiadając. Wpatrywał się we mnie oczekująco, nie reagując w żaden konkretny sposób. Walka kto pierwszy się odezwie czy cokolwiek zrobi, tak? Cóż, nie wytrzymałam. Nie jestem dobra w te gry.
-Zdajesz sobie sprawę, że za chwilę zacznie wydzwaniać cała rodzina, pytając kto odebrał? - podeszłam do łóżka, odkrywając skrawek kołdry i rzucając w chłopaka drugą poduszką - Oberwiesz za to teraz czy w późniejszym czasie... - wzruszyłam ramionami z uniesionymi kącikami ust.
-Ja, ja, ja... Ja przepraszam - położył się na brzuch, podpierając głowę o dłonie wsparte na łokciach. Hipnotyzacja maślanymi oczami. Jeszcze czego.
-Zamierzam spać. Jeśli nie czujesz również tej potrzeby to chociaż daj innym odpocząć - położyłam się, całkiem zapominając o włosach.
-Ktoś tutaj rzuca fochem - Harry zaczął mnie dźgać palcem w bok. Otworzyłam oczy, odwracając głowę na bok i mając w zasięgu wzroku twarz chłopaka, który uśmiechnął się szeroko.
-Nie wkurzaj mnie, bo już dość się dziś naraziłeś - skryłam się bardziej pod kołdrą, ignorując go całkowicie. Jednak i tym razem nie dał za wygraną i co chwila uderzał mnie łokciem w bok. Wzięłam głęboki wdech i uniosłam kąciki ust w niewinnym uśmiechu. Dość tego! Odwróciłam się gwałtownie, nakładając prawie całą kołdrę na Harryego.
-Brittany, bierz! - wskazałam na Harry`ego. Pies natychmiast wskoczył na łóżko i zaczął lizać chłopaka po twarzy, niezwykle się przy tym ciesząc. Cóż, mój towarzysz nie miał szczęścia, bo psa nie dało się nawet na chwilę odepchnąć - Dobry Britt, kochasz go prawda? - podsycałam pupila, śmiejąc się przy tym z miny Harry`ego, który próbował się oswobodzić od mokrego języka - Zostaw - powiedziałam w końcu, a pies zszedł. Zachichotałam widząc jak nocny dręczyciel podnosi się jak poparzony.
-Co to miało być? - wytarł się bluzką, a potem chwycił kołdrę i przetarł nią twarz. Zabrałam od niego moją pościel. Nie chciałam aby była cała obśliniona, choć i tak nadawała się do zmiany.

-Toż to był zamach na moje życie! Nigdy już nie wyjdę z depresji - opatulił się rękami.

-Zrobię ci piękna fryzurkę, dobrze? Będziesz najpiękniejszą księżniczką w całej akademii - Harry pokręcił głową, jednak nie zwróciłam na to większej uwagi, zajmując się jego grzywką. Teraz się trochę poznęcam nad tobą Harry Edwardzie Styles.
Harry?
Wyszło cudownie i nawet odzyskałam wenę xd
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz