Jechałam z Londynu do małego miasteczka, w którym znajdowała się szkoła Morgan University. Nigdy nie spodziewałam się, że będę zdolna wyjechać z Kanady z własnej woli, wolałam zostać w domu mimo napiętych relacji z moją rodziną. Być może to własnie moi rodzice byli powodem, przez który postawiłam taki krok. Było mi żal niektórych bliskich mi osób, które tam zostawiłam na przykład takie jak Lea. Cieszyłam się z możliwości kontaktu z nią przez całą swoją podróż. Nie widziałam jej tylko chwilę, a już za nią tęskniłam, no ale cóż, muszę spróbować w nowym miejscu, może w Anglii będę czuła się lepiej niż w Kanadzie. Około 10 kilometrów od celu rozłączyłam się z Leą, a na ekranie telefonu wyświetlił się numer Christophera. Ucieszyłam się i odebrałam szybko.
Christopher: - Witam szanowną Chloe! - Wykrzyczał do słuchawki najwyraźniej śmiejąc się. - Jak podróż? Długo mam czekać na ciebie? Zaczyna padać.
Ja: - Och, Chris. Spokojnie, jeszcze parę minutek. Uwierz mi, że chciała bym nacisnąć bardziej gaz, ale mam ze sobą Nyks i nie będę szaleć, po za tym u mnie leje tak, że nie widzę drogi. Jak trochę zmokniesz to nic się nie stanie.
Chris: - No dobra, czekam.
Rozłączył się. Po około 15 może 20 minutach byłam już na podjeździe w Morgan University. Chris stał przed wejściem do akademii, a na zewnątrz świeciło słońce. Uchyliłam szybę w samochodzie i wzięłam na ręce małą Chloe, która większość czasu spała na przednim siedzeniu.
- Ale zmokłeś, no naprawdę wstydziłbyś się. Padało tu cały tydzień chyba. -Mruknęłam patrząc na niego i chwilę później rzuciłam się na niego uważając na pieska i przytuliłam go.
- Cieszę się, że dojechałaś cała, z twoją jazdą różnie bywa. - Zaśmiał się i objął mnie. Tymczasem ja spostrzegłam, że drzwi akademii otwierają się i zza nich wychodzi młoda kobieta elegancko ubrana z włosami spiętymi w koka. Odsunęłam się do Chrisa i spojrzałam na nią.
- Dzień dobry, Chloe Roy. - Powiedziałam z uśmiechem.
- Witam. Widzę, że jakieś znajomości w Morgan University już masz. Teraz muszę niestety wam przerwać, gdyż masz parę drobnych formalności do załatwienia.
- Jasne, nie ma sprawy. - Powiedziałam radośnie i oddałam w ręce Christophera suczkę. - Rozpakujesz mi walizki i zajmiesz się Nyks i uważaj na moje słoneczko. - Ruszyłam w stronę budynku i rzuciłam mu klucze od Mercedesa. Kiedy byłam w biurze pani Ruby przyglądałam się poczynaniom chłopaka z moimi walizkami. Fakt, były bardzo ciężkie, starałam się zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy, ale najwyraźniej nie jestem w tym zbyt dobra. Niestety sekretariat był chwilowo zamknięty więc zostałam oprowadzona przez panią Steward po części mieszkalnej gdzie od razu pokazano mi mój pokój. Zaczęła mi mówić, że po godzinie 23 do 6 rano obowiązuje już cisza nocna i jeśli ktoś zostanie w tym czasie przyłapany czekają go nieprzyjemności. Zdaje mi się, że nawet jeśli to się kiedykolwiek zdarzyło to tak naprawdę pani Ruby nie jest w stanie kogokolwiek ukarać, jest na to zbyt miła więc sądzę, że może robić to inna osoba jeśli już. Dowiedziałam się również, że stołówka jest otwarta od godziny 8 do 21. Czyli jednym słowem - zero podjadania w nocy. Ostatecznie wróciłyśmy na dół do sekretariatu, który był już otwarty i wkroczyłyśmy do pomieszczenia. Tam otrzymałam swój plan lekcji i treningów. Po zamienieniu jeszcze paru słów usłyszałam ciche szczekanie. Tak szczerze to wiedziałam, że była to Chanel i robiłam wszystko by zakończyć rozmowę i zobaczyć co się dzieje. Kiedy otworzyłam drzwi spostrzegłam dziewczynę stojącą przed drzwiami, stertę moich walizek oraz małe kudłate coś co biegało wokół nich robiąc hałas.
- Channel! Słoneczko moje! - Powiedziałam delikatnie biorąc pieska na ręce lekko drapiąc ją po brzuszku oraz wtulając się w jej miękką sierść. Spojrzałam na ciemnowłosą dziewczynę. Wydawała się być bardzo miła i lekko nieśmiała, może trochę zagubiona, a to wszystko zmieszane było z jej nieco wredniejszą stroną. Czasami patrząc na ludzi wiedziałam jaki mają charakter. Uśmiechnęłam się lekko w jej stronę patrząc jej głęboko w oczy choć widziałam, że za wszelką cenę chciałaby uniknąć tego spojrzenia jednak nie dawałam za wygraną.
- Co się stało? - Zapytałam po chwili ciszy. - Biegała po stajni rozpaczliwie czegoś szukając. Narobiła tyle hałasu, że aż konie zaczęły się denerwować. Nigdy jej nie widziałam w Morgan University więc stwierdziłam, że zapytam do kogo należy. Kiedy zobaczyłam walizki i jej reakcję na nie byłam już pewna, że należy do kogoś nowego. - Uśmiechnęła się tłumacząc. - Jejku dziękuję ci, kochana. Jakby coś jej się stało... - Urwałam i po chwili zmrużyłam oczy wykrzywiając usta po czym rzekłam krótko i wrednie - Chris.
Chwilę później w drzwiach pojawiła się męska postura. Był to właśnie Christopher. Spojrzałam na niego jednoznacznie, a jego mina wyrażała jedynie krótkie "sorki".
- O widzę, że już się poznałyście - Uśmiechnął się chłopak.
- Właściwie to nie, jestem Chloe - Spojrzałam na dziewczynę z uśmiechem. - Gdyby nie ona ty musiałbyś szukać Chanel po całym miasteczku.
- Nie ma problemu, znalazłam ją przez przypadek.
- Jak ci się mogę odwdzięczyć? Może spotkamy się kiedyś na jakiejś kawie po obgadywać chłopaków? Co ty na to?
Łucja? Wybacz, że tyle to trwało, ale ciężki tydzień...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz