- No chodź do mnie Maxim. - Nim się obejrzałam, rzucił się na mnie i oboje leżeliśmy na płyciźnie rzeki. Odepchnęłam go od siebie i szybko wstałam. Zaczęłam uciekać, co niestety nie za dobrze mi szło. Edzio bez trudu mnie dogonił, po czym zaczął mnie chlapać wodą po udach. Ja podeszłam do brzegu i wyrwałam pałkę wodną, która miała posłużyć mi jako broń. Edward był oddalony ode mnie może z metr, może z półtora. Zamachnęłam się i palnęłam go pałką w tyłek, a on szybko zrobił ten przerażający wielki uśmiech. Uciekłam w stronę Diakona, rzuciłam się na jego grzbiet i kazałam mu uciekać. Koń posłusznie mnie posłuchał i zaczął kłusować wzdłuż rzeki. Spoglądnęłam do tyłu i zobaczyłam jak ten, galopuje na swym koniu za mną. Pogoń przerodziła się w całkiem niezłą zabawę. Po 2 minutach galopu zaczęliśmy jechać stepem koło siebie. Zaczęła się nawet fajna rozmowa:
- Co ty na to, by się lepiej poznać? - Zapytałam nieśmiało.
- No spoko. Czemu nie. - Posłał mi miły uśmiech.
- To może ty pierwszy? - Wystawiłam mu język.
- Jaki jest twój ulubiony kolor?
- Pomarańczowy a twój?
- Niebieski.
- No to teraz ja.
- No tak. - Zaśmiał się pod nosem.
- Ulubiona potrawa? - Przekręciłam głowę pytająco.
- Rusie pierogi~ - Oblizał wargi, pewnie ma na nie ochotę.
- Hmmm... - Zaczęłam się mu przyglądać.
- A twoje? Wybacz, rozmarzyłem się.
- Spaghetti. To danie robiłam często z mamą... za dziecka.
- To teraz ja. - Szybko zmienił temat, widząc jak reaguje na temat rodziny.
- Ok.
- Jaki masz ulubiony rodzaj muzyki?
- Pomyślmy... Ja tam wszystkie lubię. Takie Remiksy też lubię. A ty?
- Głównie Folk metal i K-pop i... chyba tyle.
- Dobrze wiedzieć czego słuchasz. - szeroko się do niego uśmiechnęłam.
- Teraz ty Maxim. Dajesz, wkręciłem się.
- Ok... Ulubiony kwiat?
- Pomyślmy. To trudne pytanie wiesz... Ale chyba Frezje. A twoje?
- Ja przepadam za żółtymi Różami.
-Dobrze wiedzieć... - Wyszeptał.
- Co mówisz? - Udawałam, że nic nie zrozumiałam.
- Mówię, że teraz ja.
- To mów.
- Jakie jest twój ulubiony... - Przerwało mu wierzganie mojego konia. Diakon śmiertelnie boi się węży... No cóż, nic na to nie poradzę. Koń zauważywszy węża na brzegu rzeki, zaczął okrutnie wierzgać. Ja nie mogąc nic zrobić, pod wpływem jego wierzgań wpadłam bezwładnie do rzeki. A akurat w tamtym miejscu była głęboka woda, może ja jakiś 1 metr 20 cm. Wpadłam do rzeki i z pełnej pyty rąbnęłam głową o duży kamień na dnie. Ostatnie co pamiętam to to, że będąc pod wodą ,słyszałam galopującego w oddali Daikona, a później nic. Nic nie czułam, no może tylko to przeraźliwe zimno. Ostatnie co jeszcze pamiętam to ciemność i zimno i nic więcej...
Edwardzie?
Brr zimno tutaj...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz