piątek, 21 lipca 2017

Od Phoebe

Obudziło mnie zgaszenie silnika samochodu cioci Ruby. Wczoraj przyleciałam do Londynu i jak zwykle zatrzymałam się u siostry mojego ojca. Jej córka, Zoe, była prawie moją rówieśniczką, więc postanowiłyśmy, że nie spędzimy jednego z nielicznych wspólnych wieczorów na oglądaniu filmów czy innych głupotach. Poszłyśmy na domówkę do jej znajomego. Impreza skończyła się koło północy, ale jako że byłyśmy w świetnych humorach postanowiłyśmy odwiedzić jeden z naszych ulubionych klubów. Położyłam się do łóżka po trzeciej. Teraz spojrzałam na telefon. Wpół do dziesiątej. Super. Zobaczyłam, że kuzynka coś do mnie mówi. Szybko wyjęłam z uszu słuchawki, w których właśnie kończyło się Shine On You Crazy Diamond.
- Chyba jesteśmy na miejscu.- uśmiechnęła się Zoe. Wyglądała...źle. Miała wory pod oczami i przekrwione oczy. Chyba nie czuła się jednak tak źle, bo wyszczerzyła zęby- Dasz radę sama wysiąść?
- Spadaj gówniaro.- prychnęłam odpinając pasy. Dwa miesiące temu po jej osiemnastce chyba nie byłabym wstanie wyjść z tego samochodu.
Zoe założyła duże okulary przeciwsłoneczne i kaptur. Kiedy stanęłam obok samochodu, oślepiło mnie słońce. Budynek akademii prezentował się wspaniale. Ziewnęłam i wzięłam się za rozpakowanie moich rzeczy. Mój koń miał dojechać za parę dni, bo były jakieś problemy z niezbędnymi badaniami. Wykorzystałam Zoe do przeniesienia siodła i ogłowia, a sama zabrałam resztę rzeczy do siodlarni. Ciocia załatwiła formalności w sekretariacie. Kilkanaście minut później znów stałyśmy przy samochodzie.
- Będziemy się powoli zbierać, ale widzę, że zostawiamy cię w dobrych rękach.- powiedziała Ruby rozglądając się po obiekcie.- Wyślij rodzicom SMS, że dojechałaś.
- Dobrze ciociu, dziękuję ci bardzo za nocleg i podwiezienie.- przytuliłam się do niej.
- Nie ma sprawy, wiesz że jesteś u nas zawsze mile widziana.- ciocia ścisnęła mnie mocno. Wciągnęłam zapach jej perfum. Chyba Givenchy.
- Trudno to nazwać noclegiem.- zaśmiała się Zoe.- Właśnie, ten Tom się o ciebie pytał. Dałam mu twój numer.- puściła mi oczko.
- Wariatka.- tuliłyśmy się do siebie chyba z 5 minut.
Stałam z dwoma torbami na parkingu i jeszcze przez chwilę patrzyłam na odjeżdżającego Range Rover'a. Potem ruszyłam w stronę pokojów. W korytarzu wpadłam na jakąś dziewczynę. Wyglądała na trochę zagubioną. Mimo to postanowiłam ją zapytać o drogę.
- Hej!- wyciągnęłam rękę.- Jestem Phoebe, wiesz może gdzie znajdę...-pokazałam jej kluczyk z numerem pokoju.
- Antonina.- uścisnęła moją dłoń uśmiechając się.- Dopiero przyjechałam, jeszcze nie do końca ogarniam. Ale mogę z tobą poszukać. Daj pomogę ci z torbami.
- Dzięki. Mogę mówić Tośka? Jesteś z Polski?- zapytałam po polsku.
- Moja mama jest.- uśmiechnęła się jeszcze szerzej niż poprzednio.
Rozmawiając po polsku o akademii i naszym pochodzeniu dotarłyśmy pod drzwi mojego pokoju.
- Udało się.- przekręciłam klucz w zamku i popchnęłam drzwi.
- Masz jakieś plany na teraz?- zapytała Tośka.
- Nie, raczej nie.- potwornie chciało mi się spać, ale mimo to postanowiłam spędzić czas z moją nową znajomą.- Tylko się rozpakuję.
- To za pół godziny przy głównym wejściu?

~ 20 minut później ~

Schodząc schodami na dół minęłam przystojnego chłopaka. Nie miałam wątpliwości, że jest uczniem akademii, jednak nią miałam w sobie tyle śmiałości, aby się po prostu przedstawić nieznajomemu. Uśmiechnęłam się więc tylko. Od razu odwzajemnił uśmiech pokazując białe zęby.
- Od kiedy tu jesteś?- zapytałam Tośkę, gdy szłyśmy do stajni.
- Wczoraj, ale rozpakowałam się, zjadłam coś i poszłam spać. Widziałaś jakich tu mają chłopaków?
Zaczęłyśmy się śmiać. Doszłyśmy do boksu bułanego wałacha.
- To właśnie mój wierzchowiec.- Tośka pogłaskała konia po chrapach.- A twój?
- Przyjedzie w ciągu tygodnia. Za późno zajęłam się formalnościami.
- Rozumiem. W taki upał jazda nie sprawia tyle frajdy.
Ktoś stanął za nami i objął nas ramionami.
- Hej dziewczyny.- chłopak wyszczerzył zęby.- Jestem Edward, nie kojarzę waszych buziek.
- Phoebe.- wyciągnęłam rękę patrząc na Tośkę. Ed uścisnął moją dłoń.- A to Tonia.
- Miło mi bardzo.- powiedział z naciskiem na bardzo.- Słuchajcie jest sprawa. Za parę dni mój kuzyn, Miles, ma urodziny. Robimy małą imprezę wieczorem. Będzie trochę osób z akademii, zapoznam was. Ale to niespodzianka.
- Brzmi nieźle.- uśmiechnęłam się. Mimo, że byłam jeszcze na kacu, ucieszyłam się z zaproszenia.
- Muszę lecieć, jakbyście czegoś potrzebowały to pytajcie o Eda.- po chwili zniknął za rogiem.
- I co o tym sądzisz?- Tośka miała dziwną minę.- Trochę dziwny typek.
- Zbyt pewny siebie, ale chyba w porządku. Pójdziemy, poznamy nowych ludzi. Tylko mnie zostawiaj samej, deal?

~ wieczorem ~

Postanowiłam ubrać granatową, połyskującą sukienkę. Długi rękaw i odkryte plecy. Elegancka i zmysłowa. Przejrzałam się ostatni raz w lustrze, zgarnęłam torebkę i wyszłam. Na dole czekali Ed i Tośka tak jak się umawialiśmy.
- Jesteście boskie!- wyszczerzył się.- Poczekamy jeszcze na moją damę, dobrze?
Zdziwiłam się, że taki czaruś jest w stałym związku. Ale za chwilę przyszło mi do głowy, że to nie może być byle kto. I nie myliłam się. Schodami zeszła do nas śliczna dziewczyna w czerwonej obcisłej sukience i dużych kolczykach.
- Kochanie, to są Tonia i Phoebe. A oto piękna i wspaniała Maxim!
- Głupek!- zaśmiała się dziewczyna całując go w policzek.- Nowe? Miło mi.
Wsiedliśmy do jego samochodu i ruszyliśmy w stronę klubu.
- Ten chłopak...Miles? Nic nie podejrzewa?- zaczęłam rozmowę.
- Nie sądzę.- parsknęła Maxim.- zresztą od rana chłopaki zajmują go czymś na zmianę. Za jakieś pół godziny będzie na miejscu. Pod pretekstem wyprawy do sklepu jeździeckiego.
Dotarliśmy na miejsce. Sala była przyozdobiona w balony.
- Kiedy przyjedzie zgasimy światło, a jak wejdzie odśpiewamy Happy Birthday.- Maxim zaprowadziła nas do grupy kilku osób.- Phoebe, Tonia poznajcie Oliego, Bonnie, Meq i Alexs.
To tego chłopaka widziałam dzisiaj na schodach. Niezły.- pomyślałam. Pogadaliśmy chwilę, jakieś bzdury.
- Cisza, Miles jest!- krzyknął Ed.
Wszyscy ustawili się naprzeciwko wejścia. Światło zgasło. Poczułam się jakbym znała tych ludzi od urodzenia, mimo że nie znałam imion połowy. Drzwi otworzyły się i wszedł przystojny brunet. Zapaliło się światło i wszyscy zaczęli śpiewać.
- A kto? MILES!
Podchodziliśmy do niego grupkami i składaliśmy życzenia. Podeszłam z Maxim. Wcześniej rozmawiałam głównie z nią, chyba się dogadamy.
- Nie znamy się Miles, ale życzę ci wszystkiego co sobie tylko zapragniesz!- przytuliłam go mocno.- Phoebe jestem.
- To mój prezent?- zapytał obejmując mnie.
Potem wszyscy ruszyli na parkiet lub do baru. Wypiłam trochę i straciłam z oczu Tośkę. Podszedł do mnie Oli.
- Phoebe, tak?- zapytał siadając na stołku blisko mnie. Czułam jego oddech. Zobaczyłam delikatny ślad po malince na jego szyi. Nie zdążyłam nic odpowiedzieć, bo przyszła Maxim.
- Chodź musimy pogadać.- pociągnęła mnie za sobą.
- Rozmawiamy.- zaprotestował Oli łapiąc mnie za drugą rękę. Jednak szybko puścił, gdy Maxim posłała mu wymowne spojrzenie.
Wyszłyśmy na zewnątrz. Jakiś chłopak poczęstował mnie papierosem.
- Masz ogien Maxi?- zapytałam opierając się o ścianę.
- Posłuchaj mnie. Odpuść sobie Oliego kochanie.- wyciągnęła zapalniczkę.
- Dlaczego? To taki miły chłopiec.- roześmiałam się wypuszczając dym nosem.

(Maxi?)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz