niedziela, 30 lipca 2017

Od Phoebe cd. Victora

Jechaliśmy krętą leśną ścieżką wzdłuż rzeki. Nasze konie parskały i bez przerwy zaczepiały się dla zabawy.
- Początek wielkiej przyjaźni.- Victor uśmiechnął się, a ja nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że nie miał na myśli tylko naszych wierzchowców.- Jak ci się podoba w akademii?
- Co mam ci powiedzieć?- zaśmiałam się.- Marzyłam, żeby tu się uczyć od kiedy pamiętam. A co do ludzi to ci których poznałam do tej pory są bardzo w porządku...
- Bardzo w porządku, tak?- powtórzył cicho patrząc na mnie.
- No może poza tobą.- ruszyłam kłusem, śmiejąc się.
Po chwili dołączył do mnie i wyjechaliśmy na otwartą łąkę. Musiałam skrócić wodze, bo Sound był bardzo chętny na wyścigi. Parsknął niezadowolony i bryknął delikatnie. Zobaczyłam przed nami drzewo na drodze. Spojrzałam na Victora, a on posłał mi porozumiewawcze spojrzenie. Cmoknął i ruszył szybkim galopem. Po kolejnym bryknięciu poszłam w jego ślady. Nasze ogiery zaczęły się ścigać. Podniosłam się w strzemionach, kiedy przednie kopyta oderwały się od ziemi i przelecieliśmy nad zwalonym konarem. Nagle z lewej strony pojawił się Victor i z imponującą prędkością wyprzedził mnie. Chyba nie wie z kim zadarł. Wysunęłam ręce do przodu i delikatnie użyłam ostróg. Wiatr szumiał mi w uszach, a jedynym dźwiękiem jaki się przez niego przebijał był tętent kopyt. Podjechałam do Victora i wstrzymałam Sounda.
- Ruszycie się w końcu? Zaraz zasnę.- krzyknęłam z uśmiechem satysfakcji na twarzy i puściłam wodze. Soundtrack przyspieszył tak gwałtownie, że musiałam chwycić się grzywy. Mijaliśmy się tak jeszcze kilka razy, rzucając uszczypliwe komentarze. W końcu zatrzymaliśmy się przy wąskiej ścieżce prowadzącej w dół między drzewami.
- Panie przodem.- Victor zatrzymał konia, wskazując mi drogę.
Uśmiechnęłam się i skierowałam we wskazanym kierunku. Zjechaliśmy na plażę. Jezioro nie było zbyt duże, ale bardzo urokliwe. Wjechaliśmy do wody, żeby schłodzić końskie nogi.
- Muszę przyznać, że całkiem dobrze sobie radzisz.- wyszczerzył zęby Victor.
- Może kiedyś cię tak nauczę.- uśmiechnęłam się wyjeżdżając z wody.
Objechaliśmy jezioro od północy, rozmawiając o naszych ojczyznach i rodzinach.
- Robisz coś potem?- zapytał, kiedy wjeżdżaliśmy inną ścieżką pod górę.
- Chciałam iść pobiegać, ale mogę to przełożyć.
- Nie trzeba, a będzie ci przeszkadzało towarzystwo?

~ wieczorem ~

Dobiegłam do drzwi akademika i oparłam się o kolana, oddychając głęboko.
- Wygrałem!- Victor roześmiał się.- Może masz ochotę na rewanż.
Spojrzałam na niego błagalnie, a on roześmiał się jeszcze bardziej. Kiedy rozstaliśmy się na korytarzu, nie mogłam się powstrzymać i obróciłam się. On też to zrobił, ale kiedy nasze spojrzenia spotkały się, szybko uciekłam wzrokiem i otworzyłam drzwi do pokoju. Zdjęłam buty i koszulkę do biegania. Weszłam do łazienki. Pod prysznicem myślałam nad tym co się wydarzyło. Może coś z tego będzie. Wytarłam się i założyłam czarne rurki z dziurami na kolanach. Usłyszałam pukanie do drzwi, kiedy czesałam włosy. Narzuciłam na siebie fioletową bluzę z kapturem i otworzyłam. Wszedł do środka i usiadł na fotelu na przeciwko łazienki. W milczeniu obserwował jak suszę włosy.
- Masz siłę jechać ze mną na kolację?- zapytał Victor, uśmiechając się. Do twarzy mu było z uśmiechem .

Victor?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz