środa, 12 lipca 2017

Od Maxim CD. Edwarda

Co ja do Kurwy nędzy robię!!?? Nie mogę tak tego zostawić! Musze z nim porozmawiać! Szybko zawróciłam i zbiegłam schodami w dół. W połowie schodów dostałam wiadomość na telefon. Nie obchodziła mnie wtedy. Biegłam korytarzem i wbiegłam do jego pokoju. Rozglądnęłam się i nigdzie go nie było. Zaraz! Gdzie on jest! Wbiegłam do łazienki i zobaczyłam pełno krwi. Zaczęłam płakać. Zdjęłam z siebie koszulkę i rozerwałam ją na dwa skrawki szmaty. Kleknęłam we krwi i zaczęłam wiązać jego nadgarstek. Udało mi się zatrzymać krwawienie... ALE TO NIE OZNACZA, ŻE JUŻ PO WSZYSTKIM! Zaczęłam krzyczeć:
- Pomocy!!! Niech ktoś mi kurwa pomoże!!! POMOCY!!!
Poczułam, że na czymś klęczę. Kurwa mać, to ten jebany nóż! Wjebał mi się pod skórę! Przestań klnąć Maxim! Sprawdź czy oddycha. Jeśli nie, to wiesz co masz robić! Ułożyłam cho nad jego ustami. Tak! słyszę płytki oddech! Jasna cholera, słyszy mnie ktoś tu!?:
- Pomocy! Niech ktoś mi pomoże!
Odchyliłam głowę Edwarda i zaczęłam mu robić sztuczne oddychanie. Cała się trzęsłam. To moja wina! To moja wina! To wszystko jedna wielka moja wina! Zabiję się jeśli on nie przeżyję! Ogarnęłam się i drugim kawałkiem szmaty (Bluzki) mocniej zawiązałam nadgarstek Edwarda. Moja noga nieźle krwawiła, ale z uwagi, iż wzrosła mi jebana adrenalina, to nic a nic nie czuję... jeszcze. Na reszcie usłyszałam kogoś zbiegającego po schodach. Do pokoju wbiegła Meq, Miles, Alexs i Bonnie. Wszyscy byli przerażeni:
- Co się stało!? - Meg wraz z Milesem, zapytali przerażeni tym, że byłam we krwi.
- Maxim! Nic ci nie jest?! - Podbiegł do mnie Alexs.
- Dzwonię na pogotowie! - Powiedziała Bonnie, wyciągając telefon.
 -Tak dzwoń! To Edward! On! On podciął sobie żyły! - Nadal klęczałam na ziemi.
- Miles do cholery biegnij po pomoc! Biegnij po dyrektorów! Po kogokolwiek! - Powiedział Alexs.
- Biegnę! - Wybiegł z pokoju.
W tym czasie, Bonnie wybrała numer na pogotowie i czekała na odebranie przez nich telefonu:
- Halo? Pogotowie? Potrzebujemy pogotowie na Morgan University. - Mówiła Bonnie.
- Co się stało? - Powiedziała kobieta w słuchawce.
- Jeden z uczniów podciął sobie żyły. - Zaczęła płakać z nerwów.
- Niech Pani się uspokoi. Czy osoba poszkodowana jest przytomna?
- Nie! - Wrzasnęła przerażona.
- Spokojnie. Czy ma Pani coś pod ręką by zatamować krwawienie? - Była lekko poddenerwowana.
- Moja przyjaciółka zatamował krwawienie, wiążąc mu na nadgarstkach swoją potargana bluzkę. - Zaczęły trząść się jej ręce.
- Dobrze... Czy poszkodowany oddycha? - Zapytała
- Maxim! Czy on oddycha? - Spojrzała przerażona na mnie. Alexs podszedł do Bonnie i położył jej rękę na ramieniu by się uspokoiła:
- Tak! Oddech jest płytki ale oddycha. - Powiedziałam do Bonnie.
- Tak oddycha ale ma płytki oddech. - Powtórzyła kobiecie w słuchawce.
- Karetka jest już w drodze. Proszę zachować spokój. - Uspakajała.
- Dobrze...
- Jest ktoś z Panią? Ktoś oprócz Pani przyjaciółki? - Zapytała.
- Tak jest ze mną jeszcze mój brat, Meq moja przyjaciółka i kolega poszkodowanego pobiegł po pomoc.
- Dobrze, rozumiem.
- Słysze karetkę!
- To dobrze, poczekam, aż przyjdą do was ratownicy.
-Alexs biegnij po nich z Meq! Wskażecie im w którym pokoju jesteśmy!
Jak powiedziała tak i zrobili. Po chwili do pokoju wbiegli dyrektorzy i Miles. Ja czułam się strasznie słabo, głównie przez
nerwy i przez głęboko wbity nóż w nogę. Ratownicy przybyli, a Bonnie rozłączyła się na polecenie Pani operator. Zabrali go
na jednych noszach, a gdy zobaczyli, że ja też krwawię, no to mnie też zabrali. Błagam niech Edwardowi nic nie będzie...
Niech z tego wyjdzie... Kocham go... i nie chcę go stracić... To wszystko moja wina... Wolę ja zginąć niż on... Gdyby nie
moje zachowanie. Gdyby nie to że wybiegłam z pokoju... To na pewno by mu nic nie było... Ale przecież śmierć to nie
ucieczka przed życiem!... Głupio postąpił... Głównie przeze mnie... W karetce zabrakło mi oddechu i tak jakby zemdlałam...

Edwardzie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz