- Już spokojnie... Przepraszam Cię... - wyszeptałem do jej ucha.
- J...jak tak mogłeś?! Czemu to zrobiłeś?! - pytała przez płacz.
- Bo wiedziałem, że ze mną zerwiesz... Nie zasługuję na Ciebie. - Odsunąłem się od niej i spojrzałem jej w oczy.
- Co ty pierdolisz?! Kocham cię! - znowu się do mnie przytuliła. Westchnąłem cicho i poklepałem ją po plecach.
- Też cię kocham... - pocałowałem ją krótko w usta. - Tak właściwie, to co ci się stało, że tutaj jesteś?
- Ten nóż co leżał na podłodzę, wbił mi się w nogę. - powiedziała, lekko się krzywiąc.
- Wybacz mi jeszcze raz... Nie powinienem tego robić... - spuściłem głowę.
- Wybaczam Ci. - znowu mnie przytuliła. W tym samym czasie na salę wbiegło nasze towarzystwo. Bonnie, Alexs, Meq i Miles.
- Obudziliście się?! Dzięki bogu! - wykrzyczała Bonnie i Meq.
- Tak... Obudziliśmy. - powiedziałem, dalej tulając Maxim.
- Jak się czujecie? - zapytał Miles.
- Jakoś się tam czujemy... Boli, ale to normalne.
- Maxim, nic ci nie jest?! - Alexs rzucił się na dziewczynę i ją przytulił. Dałem mu kuśkańca w brzuch, by się od niej odkleił.
- Tak, wszystko dobrze. - zapewniła dziewczyną.
- Całe szczęście, że nic ci nie jest Edwardzie. Jeszcze jeden taki numer i nikt nie będzie Cię ratował. - pogroził mi palcem Miles.
- Wiem... Postąpiłem głupio. - podrapałem się nerwowo po karku.
- A kiedy nas wypiszą? - zapytała Maxim, obejmując mnie ramieniem.
- Najpierw trzeba wymigać Edzia, od trafienia do szpitala psychiatrycznego. Pacjent który zrobił sobie sam taką krzywdę jak on, jest kierowany do szpitalu psychiatrycznego. Więc trzeba będzie coś wymyślić. - powiedziała rozmyślona Bonnie.
- No to uciekamy. - wypiąłem sobie kroplówkę ze zgięcia ręki. O dziwo miałem na sobie te same ubrania.
- Mógłby ktoś wziąść Maxim? Ja nie dam rady, bo jednak ręką.
- Edzio... Ale ty jesteś szalony. - odezwała się roześmiana Maxim. Alexs podszedł do niej i wziął ją na ręcę. Byłem zazdrosny patrząc na nich, no ale trudno.
- No to plan ucieczka ze szpitala? - zapytałem uśmiechając się do reszty. Nie miałem zamiaru tu siedzieć, nie nawidzę szpitali.
Maxim?
Masz ty szatanie jeden >.<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz