piątek, 7 lipca 2017

Od Emmy C.D. Eliota

Obudziłam się na podłodze, oparta głową o łóżko Eliota. Bolało mnie chyba wszystko, a przynajmniej takie miałam wrażenie. Wsparłam się dłonią i z trudem podniosłam. Chłopaka nie było w łóżku, więc rozejrzałam się za nim, jednak nigdzie go nie widziałam. Przetarłam dłonią twarz i wgramoliłam się na jego łóżko, aby po chwili ułożyć się na jego skraju. Poduszka przyniosła ulgę, kołdra ciepło. Przymknęłam zmęczone oczy. Wczorajszy wieczór skończył się chyba najgorzej, jak mógł. To moja wina? To wina tego pocałunku? To na pewno moja wina. Co ja tutaj robię? Sprawiam mu tylko ból, przywołuje wspomnienia. Przecież inaczej nie próbowałby sobie rozbić głowy o kafelki. Jestem nieszczęściem, jestem bólem i nikim ważnym. Po co tutaj przyjechałam? Chyba tylko dla swojej wygodny i swoich pragnień. Muszę zniknąć. Łzy zaczęły mi napływać do oczu, więc zacisnęłam je mocno, by nie wypłynęły. Muszę wyjechać, odpuścić i dać mu wreszcie spokój. On zasługuje na coś lepszego, zasługuje na kogoś kto go zrozumie, a nie będzie zaślepiony swoimi celami. Zasługuje na kogoś lepszego od ciebie, Emmo. Jesteś niczym. Zerem, które może go tylko doprowadzić do jeszcze gorszej ruiny... On cię znienawdzi, on już cię może nienawidzić. Może żałować tego co się wczoraj stało. Może to był tylko jakiś cholerny impuls, bo myślał, że będzie lepiej, ale to nie prawda, bo ty nie możesz sprawić, że będzie czuł się lepiej. Podniosłam się do siadu szlochając i pociągając nosem. Wierzchem dłoń starłam już spływające po moich w sporych ilościach łzy. Dlaczego ty musisz być zawsze taka głupia? Jesteś głupia. Głupia i marna, nic nie znacząca. Wstałam z łóżka, wyciągnęłam z kąta pokoju walizkę. Otworzyłam ją i nadal szlochając zaczęłam wyjmować ubrania z szafy, aby od razu je w niej układać. Nie było innego wyboru. Wiedziałam to i musiałam się z tym pogodzić. W pewnym momencie mojego pakowania usłyszałam ciche skrzypienie drzwi, ale nie odwróciłam się. Nie lubiłam, kiedy ktoś widział, że płaczę.
- Emma? - usłyszałam cichy głos Eliota. Wolałabym każdego innego intruza... ale co miałam mu powiedzieć? - Ty...
- Ja nie mogę Eliot - pociągnęłam nosem. - To wszystko moja wina... Ja nie chcę, żebyś z mojej winy robił sobie krzywdę... ja cię przepraszam... - schowałam twarz w dłonie. - Ja nie chciałam cię ranić...

Eliot?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz