sobota, 22 lipca 2017

Od Antoniny Do Caroline

Stałam przed bramą do Uniwersytetu, za mną tata już zawracał autem, a ja stałam oczarowana i przyglądałam się otoczeniu z zapartym tchem. Musiałam przyznać, że dość ładnie tutaj było. Pomachałam jeszcze ojcu na pożegnanie i ruszyłam przed siebie. Juana już dzisiaj rano dostarczyli, a ja miałam wstawić się gdzieś popołudniu. Nie martwiłam się o niego, wiedziałam, że był w dobrych rękach. Westchnęłam cicho i udałam się do pokoi, gdzie miałam zamiar zostawić swoją walizkę i torbę. W głowie miałam mapę Uniwersytetu, więc nie miałam zbytnio problemu z dojściem. Jasne, że mapa, a rzeczywistość się trochę różnią, ale akurat tę część przestudiowałam, jak najdokładniej. W sumie, to jedyna rzecz, która wiem, gdzie się tak mniej więcej znajduje. Później kogoś przepytam, czy by mnie nie oprowadził, a jako, że jestem nowa i w ogóle, na pewno się zgodzi.
Kiedy dotarłam już do swojego pokoju byłam zaskoczona, jaki jest on duży, szczerze to spodziewałam się czegoś mniejszego. Swoją torbę z flagami Polski i Serbii, postawiłam na posłanym już łóżku. Miałam w niej kilka drobiazgów, małą książkę na drogę, butelkę soku jabłkowego oraz papierek po batoniku - w walizce miałam dużo więcej. Była w koloru błękitu - jednym z moich ulubionych kolorów, poprzyklejanych miała kilka naklejek przedstawiających flagi, lub atrakcje z krajów z całego świata. Był między innym kangur z koalą z Australii, napis ,,No kangooros in Austria", ,,Viva Mexico", ,,Viva Espana", polski orzełek, rakija z flagą Serbii i wiele, wiele innych tym podobnych rzeczy.
Odsunęłam zamek. Z środka wyciągnęłam poskładane już ciuchy, które włożyłam do szafki. Kilka zdjęć przedstawiających moją rodzinę postawiłam na biurku oraz półkach. Książki poukładałam na szafce nocnej. Resztę natomiast postanowiłam wypakować później, teraz wypadałoby pochodzić trochę po Uniwersytecie i zajrzeć później do Juana, pewnie musi za mną tęsknić, a poza tym jest w zupełnie nowym miejscu, więc musi być trochę niespokojny.
Zamknęłam swój pokój i szybko wybiegłam z budynku. Poszukałam jakiś ludzi wzrokiem, co dziwne nikogo nie widziałam. No tak... Teraz pewnie jest za gorąco na wyjście na zewnątrz, więc pewnie większość osób chłodzi się w zimnych pomieszczeniach z klimatyzacją, albo siedzą gdzieś w cieniach drzew, czy budynków. Pochodziłam trochę po szukając kogokolwiek, aż w końcu jest, znalazłam! Była to dziewczyna w niebiesko-zielonych włosach, chyba gdzieś tak w moim wieku. Miała na siebie narzucony szary sweterek. Hm... Nie było jej w tym gorąco? Przecież w krótkim można się nawet usmażyć!
- Ej, czekaj! - zawołałam do niej. Odwróciła się w moją stronę ze zdziwieniem na twarzy. - Jestem Antonina Dragosavljević, możesz mi mówić Tonia, bądź Tośka, jak wolisz. Ewentualnie Antosia, ale to tak w sumie bardziej można zwrócić się do małej dziewczynki, a jak widzisz ja dziesięciu lat już nie mam! W sumie nazywaj mnie jak chcesz, mi to tam szczerze obojętne! - zaśmiałam się. Spojrzałam się na towarzyszkę. Stała cicho z boku, lekko zarumieniona, jakby trochę przestraszona moim zachowaniem. Momentalnie się zamknęłam. - Wybacz, pewnie cię wystraszyłam - powiedziałam z lekkim wstydem. - A ty, jak się nazywasz?
- Caroline Jäger - odparła cicho. - Mów mi Carl.
- O! Jesteś Niemką? Bo twoje nazwisko brzmi bardzo niemiecko! A poza tym dlaczego chodzisz w tym swetrze? Nie jest ci może za gorąco? Ja bym się usmażyła, serio! A mam na sobie tylko bluzkę na ramiączkach - znowu zaczęłam paplać.

Caroline?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz