wtorek, 11 lipca 2017

Od Heather (do Will'a)

Zadzwonił mój telefon. Na pewno przed czasem, bo budzik ma inny dźwięk. Niechętnie uniosłam najpierw lewą, później prawą powiekę. Zaczeły dochodzić do mnie zewnętrzne bodźce typu, światło słoneczne. Stolik nocny wydawał się być zdecydowanie za daleko. Piosenka Ruelle, czyli moje ukochane Invinsible, nadal pobrzmiewała w tle. Zanuciłam kawałek i niechętnie odrzuciłam cieplutką kołdrę na bok. Perspektywa pozostania w sobotni dzień, tylko w pokoju, wydawała się niesamowicie kusząca. Jednak jeszcze bardziej ciekawiło mnie to, kto ośmielił się dzwonić o... nie wiem jaka jest aktualnie godzina. Zrobiłam zamach i przerzuciłam nogi do pozycji siedzącej. W kilka sekund znalazłam się przy komórce. Alex. Przewróciłam oczami. Tylko on byłby w stanie wstać o 7:00 rano, w sobotni poranek by mnie obudzić. Nacisnęłam ikonkę z zieloną słuchawką i przyłożyłam telefon do ucha.
-Hej, Hopie - powitał mnie radosny głos.
Uśmiechnęłam się pod nosem. Ten bezczelny chłopak ma swoje humorki. Chwilkę odczekałam. Napawałam się milczeniem z obu stron. Prychnięcia i inne odgłosy po drugiej stronie, dały mi do zrozumienia że mój przyjaciel odwiedza sobie koniki. Ciekawe zajęcie. Zapewne nadal oswaja tego swojego narwańca. Ja tam się cieszę że mam swojego Pusia.
-Buenos dias, Xander. Co cię podkusiło żeby mnie obudzić tak wcześnie?
Usłyszałam cichy śmiech. No jasne młody. Śmiej się dalej to wieczorem zmuszę cię do oglądania... Love, rosie. Uniosłam delikatnie jeden kącik ust.
-Bo chciałem zapytać czy nie trzeba ci wylonżować Puszka, i sprawdzić czy żyjesz - odezwał się.
Nie przestawałam się uśmiechać.
-Z tego co słyszysz to chyba żyje - powiedziałam i spojrzałam na dno niebieskiego kubka z napisem "Princess" - Pusheen'a zostaw mi, bo jeszcze go zepsujesz - oznajmiłam z udawaną powagą. Mój rozmówca zapewne jest obrażony. - Ale możesz wyprowadzić go na pastwisko.
-Już notuje - odparł chłopak.
-Alexander! - zbeształam go - Nie jesteś już dzieckiem.
-Może. Tego nie wiesz na pewno.
Mogłabym postawić 100 dolarów na to że się w tym momencie uśmiecha. Idiota.
-Spotkamy się wieczorem - zapewniłam i rozłączyłam się.
Wróciłam do łóżka i ponownie nakryłam się pierzyną. Była tak ciepła, że nawet nie poczułam jak zasypiam. Myślałam o jakiś chmurkach, po czym odpłynęłam.
***
Obudziłam się zdecydowanie zbyt późno. Telefon wskazywał dwunastą w południe. Teraz to już na pewno nie zdążę nic zrobić. Szybko ubrałam białą koszulkę z napisem "You make me cry". Do tego czarne krótkie spodenki i białe tenisówki na koturnie. Całkiem dobrze dopasowany zestaw. Pokiwałam głową z uznaniem. Zebrałam telefon, klucze do pokoju, szminkę i jabłko do czarnej torebki. Żadna markowa. Została kupiona na wyprzedaży w Mohito. Usatysfakcjonowana wyszłam z pokoju i zamknęłam go na kluczyk. Tak dla bezpieczeństwa. Pierwsze miejsce w jakie miałam zamiar się udać... chyba biblioteka. Chciałam wypożyczyć Syrenę Kiery Cass, przed czwartym tygodniem wakacji. Już w sierpniu jadę do Hiszpanii razem z Gracianą, Alex'em i Donie. Donie... kasztanowo włosa dziewczyna o ślicznych brązowych oczach. Podobno jedna ze znajomych Gracie. Nic nie zaszkodzi jak ją poznam w te wakacje. Popchnęłam ciężkie dwuskrzydłowe drzwi biblioteki. Bibliotekarka powitała mnie ciepłym uśmiechem i podała mi pożądany tom. Poprosiłam ją by mi go zarezerwowała. Podziękowałam i szybko uciekłam z biblioteki, biegnąc w stronę stajni. Oby Pusiu ucieszył się z prezentu w postaci jabłka. Odnalazłam podopiecznego.
-Witaj mój kochany - pocałowałam go w nos.
Konik zwęszył przekąskę i zaczął mnie szturchać. Zaśmiałam się i podałam mu owoc. Chciał go pożreć w całości, więc całą rękę miałam w jego ślinie. Wystawiłam język w jego kierunku. Puszek jedynie parsknął, czym samym mnie okihał. Usłyszałam cichy śmiech. Spiorunowałam wzrokiem śmiejącego się bruneta.

Will? 

2 komentarze:

  1. Uprzedzam, że raczej nieprędko odpiszę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem Pączusiu. 0 weny, jak ty mi to napisałaś ^^

      Usuń