sobota, 22 lipca 2017

Od Antoniny CD. Caroline

Szłam wraz z Carl do jej pokoju, obie trzymałyśmy w dłoniach szklanki z herbatą, więc by nie rozlać szłyśmy powolnym tempem. Nie przeszkadzało mi to, bo dzięki temu mogłam dokładniej pooglądać wnętrze budynku, mimo iż obserwowałam wszystko tylko kątem oka, by móc w jakimś stopniu widzieć szklane naczynie. W tej chwili jakoś nie rozmawiałyśmy, zatopione we własnych myślach, chociaż miałam ochotę zapytać się Carl, co myśli, to jednak tego nie zrobiłam. Już wcześniej zauważyłam, że była dość nieśmiała, więc postanowiłam, że przystopuję trochę z gadaniem, bo ją sobą wystraszę, a tego bym raczej nie chciała.
Gdy doszłyśmy do jej pokoju zaskoczył mnie porządek, jaki tam zastałam. U mnie nigdy tak czystko i schludnie nie było, bo zawsze gdzieś po kątach walały się brudne skarpetki, czy tam ubrania, a w czasie roku szkolnego to już nie wspomnę. Wtedy moje biurko i ogólnie miejsce pracy, to totalna katastrofa. Chociaż jedynie, co mam poukładane to moje książki, w końcu te cudowne świętości muszą być ładnie i równiutko ułożone!
Usiadłam na fotelu na kółkach koło biurka, na którym położyłam szklankę z herbatą i spojrzałam na Carl. Dziewczyna usiadła na swoim łóżku, a swoje naczynie położyła na szafce nocnej. Wtem pod łóżkiem zauważyłem te takie buciki do tańczenia... jak się one nazywały...?
- Tańczysz? - spytałam ją wskazując palcem na buciki.
- Tak - pokiwała głową. - Bardzo lubię to robić.
- Ja nigdy nie tańczyłam - przyznałam się. - Nie licząc oczywiście krakowiaka oraz poloneza, ale nawet te dwa tańce nie najlepiej mi wychodzą. Mam dwie lewe nogi - zaśmiałam się serdecznie.
- Nie może być aż tak źle... - powiedziała cicho.
- A jednak - zachichotałam. - Pokażesz mi, jak tańczysz? - spytałam się i wzięłam jednego łyka herbaty. Mm... Earl Grey, moja ulubiona!
- Może nie teraz? - odpowiedziała. - Dawno tego nie robiłam...
- Jasna sprawa! - pokiwałam głową. - Może mnie przy okazji czegoś nauczyć!
- Kiedyś... - przytaknęła.
- To super! - ucieszyłam się. - A tak w ogóle, pojechałybyśmy jutro na jakąś wycieczkę konną? Dawno nie jeździłam na Juanie, więc Młody pewnie musiał się już za mną stęsknić... A właśnie! Miałam go odwiedzić dzisiaj! Biedaczek pewnie jest tym miejscem przerażony... - zmartwiłam się o niego. - Pójdziemy do niego, jak wypiję herbatę? Przy okazji pokarzesz mi swojego konika!
- Dobrze - zaśmiała się cicho.
- Świetnie! - powiedziałam, przyłożyłam sobie szklankę do ust i całą jej zawartość wypiłam jednym duszkiem. Spojrzałam na Carl, która nadal chłodziła oddechem swoje picie.
- Nie poparzyłaś sobie gardła? - spytała zdziwiona. - Nie bolało, takie to gorące...
- Ty jesteś odporna na ciepło zewnątrz, a ja wewnątrz, więc taka herbatka mi nie szkodzi - odpowiedziałam, na co Carl westchnęła i wywróciła oczami. - No co?
- Nic, nic - rzekła rozbawiona.
Kiwnęłam kilka razy głową i spojrzałam za okno. Na zewnątrz robiło się już ciemno, ale to nie mogło mi zaszkodzić w pójściu do mojego skarba, co to, to nie! Wstałam z krzesła i wzięłam pustą już szklankę do ręki.
- Wypiłaś? - spytałam się dziewczyny.
- Spokojnie - odparła. - Juan nigdzie ci nie ucieknie - nadal była rozbawiona moim zachowaniem, to było widać, jak na tacy.
- Bardzo śmieszne - burknęłam. Carl dopiła resztki herbaty i również wstała z łóżka.
- To co, idziemy? - spytała.

Caroline?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz