poniedziałek, 24 lipca 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

- Jestem pewny, że masz ochotę na ślimaki albo żabie udka. - Wyszczerzyłem się, ukradkiem zerkając na dziewczynę.
- Wiesz co, chyba nie jestem głodna. - Skrzywiła się. 
- Okej, w takim razie pójdziemy na coś innego. Pamiętaj, z Harrym Stylesem nigdy nie będziesz głodna! 
- Pod warunkiem, że znajdzie restaurację i nie przeciągnie mnie przy tym przez pół miasta. - Uniosła brwi.
Doskonale wiedziałem, gdzie znajduje się ta restauracja, jednak.. była w samym centrum, a to wyjątkowo ruchliwe miejsce. Mam nadzieję, że nikt nie zwróci na mnie zbytniej uwagi, ale niestety jest to bardzo możliwe. Nie chciałbym w ten sposób popsuć dnia Isabelle, tym bardziej że ten wyjazd miał zdecydowanie poprawić jej humor, a nie przeciwnie. 
- Daleko jeszcze? - jęknęła, gdy weszliśmy w kolejną uliczkę. 
- Myślałem, że skoro lubisz chodzić po schodach, to chodzenie po mieście cię nie zmęczy. - Uśmiechnąłem się szeroko. 
- Zabawne, Harry. - Wywróciła oczami.
- Już niedaleko, czy to moja wina, że chcę cię zabrać do najlepszej restauracji w Paryżu? 
- A moja? - Uniosła brwi, próbując skryć uśmiech, który wkradał się na jej twarz. 
- Em.. tak, jak najbardziej. 
- A to niby dlaczego? - burknęła. 
- Skoro zabrałem cię do Francji, to muszę zapewnić ci tutaj wszystko, co najlepsze, prawda? 
- Ty tak sobie ubzdurałeś.
- Już niedaleko - odpowiedziałem, na jej wcześniejsze pytanie i dźgnąłem ją w bok.
Uwielbiałem ją denerwować. Była wtedy taka urocza. Spojrzała na mnie, a jej wzrok mówił coś w stylu "zaraz cię zabije, a zwłoki schowam pod łóżkiem hotelowym". Pochyliłem się nad nią, zbliżając swoje wargi do jej ucha.
- Czekaj na zemstę, to co zrobiłaś rano, na pewno nie ujdzie ci płazem - szepnąłem.
~~*~~*~~
Nie ukrywam, że obiad był przepyszny. Największym minusem i trudem, jaki nas spotkał, okazało się samo dojście do restauracji. Kilka osób mnie rozpoznało, w sumie akurat nie to było najgorsze, lecz fakt, że informacje cholernie szybko się rozchodzą. Gdy wychodziliśmy z budynku, czekało już tam parę osób i co chwila schodziło się ich coraz więcej. Tak szybko, jak tylko mogliśmy, ulotniliśmy się z tego miejsca, w celu dalszego zwiedzania, które i tak już było utrudnione. Wystarczyło wejść na Twittera, by zauważyć, że fani zaczęli dodawać zdjęcia i powoli rozpętuje się burza.
Dzisiejszego dnia udało nam się jeszcze podziwiać łuk triumfalny oraz katedrę Notre-Dame. Szczerze, nie musieliśmy się spieszyć ze zwiedzaniem. Możemy tu zostać ile tylko chcemy. Najdłużej do końca wakacji, ale w razie potrzeby nie widzę możliwości, by nie móc przedłużyć naszej wycieczki. Uśmiech na twarzy Isabelle przyprawiał mnie o.. o nie wiem jak to określić, co. Czułem się wtedy szczęśliwy. Podobał mi się sposób, w jaki się śmiała. Nie potrafiłem wtedy myśleć o niczym złym, wszystkie problemy nagle schodziły na dalszy plan albo całkowicie przestawały istnieć. Tylko jedna sprawa wciąż nie dawała mi spokoju. Myśl o Edwardzie Bensonie, mężczyźnie, przez którego Isabelle będzie bała się powrotu do akademii. Jestem pewny jednego - nie pozwolę jej skrzywdzić.
- Idę o zakład, że przy wejściu do hotelu będzie czekać masa twoich wielbicielek - rzuciła, gdy byliśmy już blisko.
- Wątpię, chyba nikt nie widział, jak stamtąd wychodziliśmy. - Wzruszyłem ramionami, mając nadzieję, że mam rację.
- Gdzie mógłby zatrzymać się Harry Styles, jak nie w jednym z najlepszych hoteli w Paryżu?
- Nikogo nie będzie, chcesz się założyć? - Uśmiechnąłem się, widząc, jak dziewczyna bije się z myślami.
Po krótkim namyśle wyciągnęła rękę w moją stroną, jednocześnie podejmując zakład.
- O co? - spytała z pełną powagą.
- E.. nie wiem, nie potrafię tak szybko myśleć. Po prostu załóżmy się o coś, później wygrany uzgodni, jaką chce otrzymać nagrodę.
- Nie jestem pewna, czy chcę się z tobą bawić w takie układy. - Zmarszczyła brwi. - Okej, zgadzam się.
"Przecięliśmy" nasze złączone dłonie, by nasz zakład wszedł w życie. Teraz pozostaje mi jedynie myśleć nad jakąś ciekawą nagrodą, aczkolwiek im bliżej byliśmy, tym bardziej obawiałem się przegranej. Nie chodziło tu tylko o to, że ucierpi moja duma. To co wymyśli Isabelle, może być przykładowo zagrożeniem dla mojego zdrowia lub życia. Jedyne co mi w tym momencie pozostało, to zaufać swojej intuicji, która mówi, że będzie dobrze.
Przed nami był zakręt, za którym wejście do hotelu będzie bardzo dobrze widocznie. To nasza chwila prawdy. Zatrzymałem się na rogu budynku i złapałem Isabelle za rękę, w celu zatrzymania jej. 
- Boisz się przegranej? - zaśmiała się uroczo. 
- Nie boję się przegranej. Boję się tego, co wymyślisz, jeżeli przegram.
- Nie będzie aż tak źle - westchnęła, ściskając moją dłoń - chyba. 
- Wyglądasz tak niepozornie. - Uśmiechnąłem się, pstrykając ją palcem w czubek nosa. - Taka urocza, a jednocześnie taka jędzowata. 
Isabelle wywróciła oczami na mój komentarz i pociągnęła mnie do przodu. Gdy wyszliśmy zza rogu, wokół wejścia do hotelu zebrało się trochę ludzi, jednak nie wyglądali, jakby na kogoś czekali. Podeszliśmy bliżej i usłyszałem coś, czego nie chciałem w tym momencie słyszeć. Ktoś wypowiedział moje nazwisko. Odwróciłem się i zobaczyłem dwie dziewczyny, w wieku, nie wiem, może szesnastu lat. Nikt więcej. Nie było tłumów, a one najpewniej znalazły się tutaj nie dlatego, żeby mnie spotkać. Czysty zbieg okoliczności. 
Zrobiłem sobie z nimi zdjęcie i podpisałem się na płytach, aczkolwiek trochę zdziwił mnie fakt, że miały je przy sobie. 
Gdy weszliśmy do wnętrza hotelu, Isabelle nie odezwała się ani słowem. Dopiero, gdy przekroczyliśmy próg naszego mieszkania, podskoczyła, głośno świętując swoją wygraną. Przecież przegrała. 
- Nawet nie wiesz ile mam teraz pomysłów. - Uśmiechnęła się szeroko. - Jednak dobrze, że się założyliśmy. 
- Ale to ja wygrałem - odpowiedziałem, gasząc jej entuzjazm. 
- Nie. Przecież byli tam twoi fani, mówiłeś, że ich nie będzie, więc.. ja wygrałam. - Zmarszczyła brwi, siadając w fotelu. - Hm.. napiłbym się jakiegoś dobrego wina. Już wiem! Mam ochotę na masaż, bolą mnie plecy. 
- Hej, chyba się nie zrozumieliśmy. Powiedziałaś, że pod hotelem będzie cała masa moich wielbicielek, a były tylko dwie dziewczyny. 
- Harry, nie kombinuj.
- Ja nie kombinuję, ja mówię jak jest, skarbie. - Uśmiechnąłem się. - Hm.. w sumie też mam ochotę na masaż. 
- Ha! Niedoczekanie twoje! Wygrałam! 
To będzie długi wieczór, zdecydowanie. Kłótnie z Isabelle miały to do siebie, że dziewczyny nie można przegadać. Potrafi znaleźć takie argumenty, że czasem po prostu nie wiem co jej odpowiedzieć, ale teraz łatwo nie odpuszczę. 


Isabelle?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz