niedziela, 23 lipca 2017

Od James'a C.D. Edwarda

Owszem, poprzeszkadzaliśmy mu w czasie treningu, co zresztą zrobiłem naumyślnie, ale żeby pocałować moją dziewczynę? Że niby za karę tak? Mógł zrobić wszystko. Poszczuć mi konia, przeszkodzić przy skoku, przestraszyć żebym spadł... ale mojej kobiety się kurwa nie rusza i tyle.
Marie go oczywiście od razu odepchnęła. Zresztą spójrzcie na niego, a na mnie. To było do przewidzenia. Zanim zdążyła zatopić w jego twarzy paznokcie, znalazłem się między nimi. Plan był prosty, kulturalnie mu wytłumaczyć, że następnym razem... nie... nie będzie następnego razu. Złapałem go za gardło i bez najmniejszego problemu przygwoździłem do ścianki oddzielającej boksy. Nie wiem skąd miałem tyle siły, żeby go unieść nad ziemię. Podobno adrenalina może tak działać, albo w moim przypadku furia. Jednak to jeszcze nią nie było.
- Posłuchaj mnie dziecko. Ta kobieta jest od dziś dla ciebie, kurwa, świętością - widać było, że nie może oddychać. Jak mi bardzo nieprzykro. Nie masz prawa nawet się do niej zbliżyć, bo cię kurwa zaszlachtuję... - w tym momencie ktoś mnie od niego odciągnął. Edward się odsunął, a ja wtedy zobaczyłem jego wybawcę. Lewisa. Co to ma kurwa być?!
- Pojebało cię?! - wrzasnął, a Ed w tym czasie zdążył nieco się wyprostować, ale nadal trzymał się za gardło.
- To jego pojebało! Na moich oczach pocałował Marie, za karę za zwalony przez nas trening!
- Co? - odwracając się tak pięknie się odwinął, że chłopak upadł jak uderzony z pięści. Nigdy nie wiedziałem jak Drax to robi, a on sam nigdy nie chciał o tym mówić. Ed będzie miał po tym sine pół twarzy pewnie. - Ty chuju!
- Drax - warknąłem.
- A ty się kurwa uspokój! - wydarł się na mnie. - Do swojej dziewczyny!
Zerknąłem na leżącego chłopaka, miałem ochotę wyrwać mu język, no chociaż coś złamać... ale wróciłem do Marie i przyciągnąłem ją, przytulając do siebie.
- James nic mi nie jest, przecież mnie nie zgwałcił - mruknęła.
- A ja czuję się jakby zgwałcił.
- Idiota - mruknęła, a po chwili mnie pocałowała. - Mój rycerz... i zdecydowanie lepiej całujesz.
- Tego się trzymajmy. Chodź idziemy stąd - zacząłem ciągnąć ją w stronę wyjścia. Wkrótce zrównała swój krok ze mną.
- To rozsądne zostawiać go z LEWISEM? - zapytała.
- Nie wiem. Nie obchodzi mnie to - uśmiechnąłem się do niej.
W duchu miałem cichą nadzieję, że Drax go tam wypatroszy. Jednak pewnie się ogarnie. Jego ojciec się nad nim znęcał, więc potrafił się szybko ogarnąć, bo bał się przemocy. Kiedyś miał na jej punkcie manię, tak samo jak na punkcie tego, by się nie stać jak jego kochany rodzic. Szkoda trochę, że go nie pomęczy, jednak liczyło się tylko, by zabrać do niego Marie, bo aż się we mnie wszystko gotowało na myśl, że mógłby spróbować jeszcze raz.

Edward?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz