piątek, 14 lipca 2017

Od Vicky CD. Caspera

Ja pier... Trzeba mieć "farta", po protu jakiegoś cholernego "farta", żeby tyle razy wylądować na tej zimnej, stajennej podłodze. Przynajmniej tym razem byłam sucha. Ale trafiłam na jakiegoś... dziwaka...
- Zamyśliłeś się?! - fuknęłam, łapiąc się jego ręki. Wstałam po czym odetchnęłam głęboko. - Myślenie nie jest najzdrowsze... - mruknęłam, schylając się po okulary przeciwsłoneczne. Gapił się na mnie jakoś... dziwacznie, więc czym prędzej ubrałam je na nos. - Mam coś na twarzy? - spytałam w końcu, unosząc w górę jedną brew.
- Nie, ja tylko... - wyglądał na ponownie wyrwanego z rozmyślań i lekko zdezorientowanego.
- To zajmij się własnymi sprawami! - fuknęłam i zamierzałam wyjść ze stajni, jednak powstrzymała mnie chęć zachowania dobrego imienia u państwa Stewart, pani Angeliny oraz pani Heather. Zawróciłam zrezygnowana.
- Racz zatem pojawiać się punktualnie na zajęciach! Nieobecność na treningu rano, czyli ujeżdżeniu z panią Morgan, godzina 7:00-7:40. Nieobecność na śniadaniu, godzina 8:00-8:20. I spóźnienie na język angielski z panią Angeliną, godzina 8:20 do 9:05. I to wszystko już pierwszego dnia! - zaczęłam klaskać.
- Zawsze tak wszystko przeżywasz? - spytał, przechylając głowę lekko na bok.
- Możliwe. A teraz, panie... - zajrzałam w teczkę. - ...Street, bardzo proszę za mną. - rzuciłam i szybko wyszłam ze stajni. Zależało mi na jak najszybszym dostarczeniu zguby na zajęcia. Nie zwracałam na niego uwagi, tylko szłam przed siebie. Ignorowałam jego wszelkie pytania i słabe próby zagadnięcia mnie. W końcu stanęliśmy przed właściwą salą, a dosłownie chwilę potem zabrzmiał dzwonek na przerwę.
- Zajebiście... - mruknęłam do siebie, otwierając drzwi do klasy i weszłam do środka.
- Czyli nie zaginął i porwanie przez kosmitów też można wykluczyć. - pani Angelina nie wyglądała na zaskoczoną, wręcz przeciwnie - założę się, że w swojej nauczycielskiej karierze wielokrotnie widziała coś podobnego.
- Na oryginalne i wybitnie kreatywne scenariusze klasy zawsze można liczyć. - wzruszyłam ramionami.
- Mam nadzieję, panie Street, że Victoria nie dała panu za bardzo w kość. Nigdy nie pokazuje swojego delikatnego oblicza, ale to dobra dziewczyna. Założę się, że jeszcze zdąży się pan o tym przekonać w trakcie swojego pobytu w Morgan University. Jak na razie jesteście państwo na siebie skazani. - odparła z uśmiechem.
- Wspaniale... - westchnęłam cicho i opuściłam salę.
- Dlaczego twoje imię poznaję od babki z angielskiego, a nie od ciebie? - usłyszałam zza pleców.
- Bo tak jest lepiej. - odparłam, nawet na niego nie patrząc.
- Tak jest nie fair. Ty wiesz o mnie prawie wszystko, dzięki tej durnej teczce, a ja o tobie kompletnie nic z wyjątkiem imienia, Victorio. - dogonił mnie i już po chwili szedł tuż obok. Wywróciłam oczami.
- Co chcesz wiedzieć? - przystanęłam, zdjęłam te głupie okulary i popatrzyłam na niego zirytowana.
- Tyle, co ty wiesz o mnie. - wzruszył ramionami. Pokręciłam ze zrezygnowaniem głową i zajrzałam to teczki.
- Victoria Isabelle Grant; lat 19, urodzona 5 stycznia 1998 roku w Atlancie, USA. Numer pokoju 1, grupa III, poziom średnio zaawansowany. Rodzina zastępcza Lily i Richard Grant. Brat, także uczący się w akademii, William Alexander Grant. - czytałam z kartek w teczce i przekładałam zawarte tam informacje na te, dotyczące się mojej osoby. Może w ten sposób jakoś się go pozbędę albo przynajmniej skończy tyle pytać.
- Jeszcze jedno pytanie, panno Grant! - zawołał za mną, gdy zrobiłam trzy kroki naprzód.
- Tak, panie Street? - odwróciłam się z teatralnym, uprzejmym uśmiechem.
- Dokąd zmierzamy?
- Nie dajesz za wygrana, co? - z jednej strony był to komplement, ale nie dałam tego po sobie poznać.
- Nie mam w zwyczaju. - odparł, wzruszając ramionami. Pokiwałam z uznaniem głową.
- Może i to lepiej. - mruknęłam bardziej do siebie niż chłopaka. - Zmierzamy na geografię, a to już jazda bez trzymanki. - odparłam z powagą. Osobiście nie przepadałam za tym przedmiotem, ale zobaczymy, jak pan Street sobie poradzi.

Casper? (Takie to trochę nijakie, ale poprawię się!)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz