sobota, 22 lipca 2017

Od Phoebe cd. Maxim

Już miałyśmy wracać do środka, kiedy zobaczyłam wychodzącą Tośkę. Chciałam podejść, ale w tym samym momencie zobaczyłam, że trzyma kogoś za rękę. Za chwilę do ręki dołączył wysoki blondyn. Nasze spojrzenia spotkały się i puściłam jej oczko. Po przekroczeniu progu uderzyła mnie fala gorąca. Było duszno i ciemno. Czułam, że zaczynam trzeźwieć, więc zaciągnęłam Maxi na szota. Po pierwszym dołączył do nas Ed.
- Porywam ją, w porządku?- zapytał obejmując swoją dziewczynę.
Dałam Max buziaka w policzek i gestem ręki pokazałam, że jest wolna. Kiedy zniknęli wypiłam drugiego szota. Cholera co za dupek. A może nie jest taki zły? Jest! Posłuchaj Maxim, ona zna go dłużej.
- Jeszcze jednego.- powiedziałam.
- Dwa.- poprawił mnie Alexs stając obok.- Jak się bawisz.
- Wyśmienicie.- wyszczerzyłam się.- Ale potrzebuję jeszcze trochę tego żeby iść tańczyć.
- To na zdrowie.- stuknął swoim kieliszkiem o mój.
Poczułam jak muzyka wypełnia mnie. Złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą w głąb tłumu. Nie stawiałam oporu. Zakręcił mną i przyciągnął do siebie. Nie był nachalny. Nie obmacywał mnie, nie szeptał głupot. Po prostu tańczył. Trzeba przyznać, że świetnie. Zarzuciłam mu ręce na kark. Jego dłonie przykleiły się do moich bioder. I wirowaliśmy tak wplatając raz na jakiś czas obrót. Poczułam, że jest mi coraz bardziej duszno. Piosenka się skończyła. Ukłonił się i pocałował mnie w rękę. Roześmiałam się i pocałowałam go w policzek. Podeszła do niego jakaś dziewczyna i szepnęła mu coś na ucho. Odwrócił się żeby z nią porozmawiać. Postanowiłam zobaczyć co u Tośki. A raczej co u Tośki i blondyna. Wyszłam przed klub. Znowu to przyjemne świeże powietrze. Rozejrzałam się, ale nigdzie ich nie dostrzegłam. Chłodny wiatr rozwiał mi delikatnie włosy. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Ktoś stanął za mną.
- Nie dokończyliśmy.- Oli uśmiechnął się.
- A to ty.- rozejrzałam się szukając kogoś kto mógłby mnie uratować.
- Myślałem, że do mnie wrócisz.
- Słuchaj, nie zrozum mnie źle...
- Maxim ci nagadała, tak?
- Nie, ona tylko...
- To z Edem to był jednorazowy wybryk. Byłem pijany, wiesz jak to jest. Ja lubię dziewczyny...
- Ja też.- spojrzałam mu prosto w oczy. Trochę go zbiłam z tropu, ale chyba nie byłam zbyt wiarygodna.
- Nie wierzę.- złapał mnie za rękę. Nie protestowałam.
- Czemu to robisz Oli?
- Co robię?
- Wyrywasz mnie, my się nawet nie znamy.
- Dlatego chcę cię poznać.
- Ale nie tak. Każde twoje słowa brzmią jak "chcę cię przelecieć". Ja już się nie dam złapać na twój urok. Odpuść sobie.
Puściłam jego rękę, którą wcześniej trzymałam mocno. Odwróciłam się i ruszyłam w stronę wejścia. Natknęłam się tam na przyczynę całej imprezy.
- Jak się podoba niespodzianka?- zapytałam.
- Niespodzianka...- powtórzył rozbawiony i trochę wstawiony Miles.- Wiesz co Phoebe? Ja o wszystkim wiedziałem!
- Mogę liczyć na szota z solenizantem?- złapałam go pod rękę i ruszyliśmy w stronę baru.

~ rano ~

Obudziłam się z lekkim bólem głowy. Nigdy nie przeżywałam jakoś mocno kaca tak było i tym razem. Odblokowałam telefon. "Jestem już w łóżeczku i grzecznie śpię. MAMO". Skąd ja mam numer do Tośki? I dlaczego zawsze po pijaku podświadomie wysyłam SMSy do znajomych czy są bezpieczni. Wstałam i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Kiedy się umyłam, poczułam głód. Telefon zabrzęczał. "Co powiesz na wspólne śniadanie? Alexs". A on skąd ma mój numer. "Za 15 minut na dole" odpisałam szybko i złapałam jakieś dresy. Chwilę później szłam schodami na dół. Czekał uśmiechnięty i wypoczęty. Gdybym nie znała prawdy, nie domyśliłabym się, że wczoraj przetańczył pół nocy.
- Zgubiłem cię wczoraj.- przytulił się do mnie.
- Nie chciałam przeszkadzać tobie i twojej znajomej.
- Masz ochotę na jajecznicę?

~ południe ~

Brakowało mi mojego konia. Postanowiłam pójść do stajni żeby chociaż pobyć z innymi końmi. Po drodze myślałam o tym co działo się rano. Alexs jest świetnym tancerzem i kucharzem. Ideał? Czegoś mu jednak brakowało. Ja po prostu nic do niego nie czułam. Dobrze nam się gadało, może będziemy mogli się zaprzyjaźnić. Tymczasem doszłam do pierwszych boksów. Przyglądałam się po kolei wszystkim koniom. Niektóre robiły niesamowite wrażenie. Mogłam sobie tylko wyobrażać jakie cuda robiły na czworobokach i parkurach. Zatrzymałam się przy boksie młodego siwka. Machał nerwowo głową i rozszerzał chrapy.
- Spokój mały.- pogładziłam go po pysku. Nie dało to jednak za dużo.
Koń dalej strasznie się wiercił. Odwrócił głowę i wtedy zobaczyłam dosyć sporą ranę na szyi. Nie była głęboka, ale leciało z niej trochę krwi i ropy. Wychowałam się w rodzinie lekarzy, więc instynktownie ruszyłam w stronę apteczki. Ubrałam niebieskie rękawiczki jednorazowe i wzięłam kawałek gazy. Trochę czystej wody. Podeszłam do boksu. "Chaos". Nie powinnam wchodzić do boksu prywatnego konia. Tym bardziej, że był obcy, ale chciałam mu pomóc. Otworzyłam powoli boks i zatrzymałam się na skraju. Koń dalej oddychał szybko, ale najwyraźniej nie był agresywny.
- Dobry konik, spokój.- złapałam go lewą ręką za kantar i przytrzymałam żeby się nie rzucał. Delikatnie przyłożyłam gazę do rany. Wałach szarpnął się, ale kiedy poczuł, że go trzymam wrócił na miejsce.- Spokojnie Chaos.
Rana strasznie się babrała. Wiedziałam, że będzie musiał ją obejrzeć weterynarz.
- Hej, można wiedzieć co robisz?- odwróciłam się i zobaczyłam Oliego opartego o drzwi boksu. Koń dotknął chrapami jego twarzy.
- Wiesz czyj to koń? Trzeba zawiadomić weterynarza. Nie podoba mi się ta rana.- unikałam jego wzroku. Może wczoraj byłam dla niego za ostra?
- To jest mój koń.- uśmiechnął się dziwacznie.
W tym samym momencie usłyszałam mój telefon. "Zaraz będę w stajni, spotkamy się tam? Max". Odetchnęłam z ulgą, że nie zostanę już na długo sama z Olim.

(Maxim?)



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz