- Wrócę potem. - uśmiechnąłem się lekko, a psiak dalej merdał ogonem. Przebrałem się w inne rzeczy i biorąc telefon, wyszedłem z pokoju. Dobra, wręcz wybiegłem. Pobiegłem do pokoju Maxim. Zapukałem, lecz nie otrzymałem odpowiedzi. Biegałem jeszcze po stołówce, z nadzieją, że jest może tam. Niestety jej tam nie było. Chyba jedyne miejsce, które jest najprawdopodobniejsze to stajnia albo hala. Wbiegłem do stajni i od razu ruszyłem w kierunku boksu konia Maxim. Nie było go tam, czyli powinna być na hali. Postanowiłem, że też rozruszam trochę konia. Wyprowadziłem go z boksu i założyłem tylko uzdę i owijki. Wszedłem na halę i zobaczyłem ją. Wsiadłem na konia, podjeżdżając do niej.
- Maxim. - powiedziałem, gdy byłem już obok niej. Nie zwracała wcale na mnie uwagi.
- Wcale nie chciałem cię przelecieć. Uwierz mi. - powiedziałem stanowczo.
- Chciałeś i nie wykręcaj się z tego. - odezwała się i spojrzała na mnie. - A teraz mnie zostaw, bo trenuję. - najwyraźniej zakończyła na tym naszą rozmowę i odjechała ode mnie. Westchnąłem cicho i udałem się na drugą połowę hali. Zacząłem od wolnego kłusu, nawet nie zwracając uwagi na to, co robi Maxim. Po treningu z nią pogadam. Ruszyłem z galopem, wolnym galopem. Zsiadłem z konia i poszedłem po cavaletti. Rozłożyłem trzy na najwyższym poziomie i ponownie wsiadłem na konia. Maxim trenowała zawzięcie. Zacząłem od stepu przez cavaletti. Przy kłusie były już to małe skoki. Potem galop przez cavaletti i na tym planowałem zakończyć trening. Zsiadłem z konia zaraz po Maxim, po czym poszedłem odłożyć cavaletti i wróciłem po Huntera. Zdjąłem z niego uzdę i odwiązałem owijki, a potem wpuściłem go do boksu. Skierowałem się do siodlarni gdzie była Maxim. Stanąłem obok jej konia, czekając aż coś powie.
- Czego znowu chcesz? - zapytała.
- Porozmawiać o wczoraj. - odpowiedziałem z uśmiechem.
- Nie mamy o czym gadać.
- Oj mamy. Ja naprawdę nie chciałem tego zrobić, po prostu chciałem posiedzieć z tobą i nie wiem, pooglądać jakieś filmy czy cuś. - powiedziałem trochę naciąganym głosem, ale no co ja na to poradzę. Maxim westchnęła cicho, kontynuując zdejmowanie uzdy.
- Powiedzmy, że ci wieżę.
- Więc dzisiaj dajesz mi się zaprosić na kawę i nie ma, że nie. - uśmiechnąłem się szeroko.
- No dobra... - powiedziała cicho. No to 1:0 dla mnie. Pomogłem jej ze zdejmowaniem siodła i owijek. Teraz razem z nią wracaliśmy do budynku akademii.
Maxim?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz