czwartek, 29 czerwca 2017

Od Marie CD James'a

Mojemu ojcu zazwyczaj dopisuje dobry humor, a w towarzystwie James'a nigdy nie stroni od żartów, nawet tych sprośnych. Na moje szczęście panowie polubili się do razu, nawet lubią spędzać czas we dwójkę.
- Tatku, przyprowadziłam syna twojego klienta, tak? - uspokoiłam śmiech.
- Czyli dbasz o wypłatę tatusia? Cieszy mnie to bardzo. - zarechotał, a potem poprawił się w swoim ulubionym fotelu.
- Jason.. - zaczęła mama.
- Spokojnie, wszyscy wiemy, że pan Saint lubi śmieszkować. - odparł Loss. - To jest tak wyluzowany człowiek, że nie mógłbym się o coś takiego obrazić.
- Czy ty się próbujesz podlizać? - zmarszczyłam brwi i pogładziłam Chester'a po jego tłustym grzebiecie.
- Twojemu tacie zawsze. - wyszczerzył się.
- To w końcu na ile zostajecie? - rodzicielka ponowiła pytanie.
- Chciałabym przynajmniej na dwa tygodnie, ale nie wiem co na to mój ukochany. - przeniosłam wzrok na bruneta.
- Jestem jak najbardziej za, trochę pomieszkamy tutaj, trochę u moich rodziców,a trochę w jakimś mieszkaniu.
- A co wy będziecie robić sami w tym mieszkaniu? - tata spiorunował nas pozytywnym wzrokiem.
- Zachowujesz się jakby mieli dwanaście lat. - warknęła mama.
- Kobieto! Czy ja coś do cholery mówię. - uwielbiałam jak się sprzeczali.
- Już się zamknij. - mruknęła.
- Słyszałem!
Przez resztę wieczorów rozmawialiśmy jeszcze przy kawie i ciastkach, opowiadaliśmy o Morgan, o koniach. Przed godziną dwudziestą drugą wszyscy rozeszliśmy się do swoich pokoi. Najpierw musiałam poczekać, aż szanowny pan James Michael Loss zażyje kąpiel, potem dopiero ja mogłam wejść do łazienki. Ta zmiana stref czasowych zawsze na mnie źle działa, więc jak najszybciej chciałam znaleźć się w łóżku. Szybko wskoczyłam pod prysznic, zmyłam makijaż i nałożyłam na siebie za dużą koszulkę i majtki. Gdy wróciłam do mojego pokoju chłopak jeszcze robił coś na laptopie. Położyłam się obok niego, a on zamknął Macbooka i odłożył go na szafkę nocną po czym przyciągnął mnie do siebie. Poczułam intensywny zapach jego męskiego żelu, uwielbiałam go, co kończyło się tym, że czasem sama się nim myłam.
- To łóżko przywołuje tyle wspomnień. - westchnął.
- Hmm, to na tym łóżku straciłam dziewictwo pewnej kwietniowej nocy.
- Z kim? - udał zdziwionego.
- A z takim James'em Loss'em.
Nagle dobiegło do nas drapanie w drzwi.
- O nie. - zaczął chłopak.
Wstałam z łózka i poszłam do drzwi. Uchyliłam je, a pomiędzy moimi nogami przemknął pies i z ledwością zdołał wskoczyć na łóżko.
- Nie mów, że on będzie z nami spał.
- Co w tym dziwnego, że dziecko chcę spać z rodzicami. - przykryłam się kołdrą, a Chester władował się pomiędzy naszą dwójkę głośno dysząc.
- Psa matka się znalazła. - rzucił sarkastycznie. - Nie ma mowy, żeby mi tak dyszał i ślinił się nademną całą noc, w dodatku odcinał dostęp do mojej kobiety.
- No to masz problem. - zachichotałam chwytając mojego pupila i przekładając go na stronę od brzegu, sama przy tym przekręcając się na bok.
- No ej!
- Dobranoc James. - zamknęłam oczy z uśmiechem na ustach.

~*~

Podobny obrazRankiem obudziliśmy się w jakiejś dziwnej pozycji. Mops leżał w nogach,a moja jedna dłoń na twarzy bruneta. Po przebudzeniu leżeliśmy jeszcze dłuższą chwilę przeglądając social media na telefonach i rozmawiając, nie mogło zabraknąć snapa. Nadszedł czas by wstać i się ogarnąć. Pomalowałam się, teraz w co się ubrać? W sumie to czemu nie ubrać się podobnie? Na dworze było cudownie, świeciło słońce, ale przez wiatr mogło być zimno. Naciągnęłam więc spodnie z wysokim stanem na dupe, szary crop top na ramiączkach i do tego lekka, przewiewna kurtka i czapka z daszkiem. Kazałam James'owi ubrać się podobnie boo..czemu nie? I tak wszyscy zawsze chwalili nasz styl ubierania. Zeszliśmy na śniadanie. Już na schodach dało się poczuć zapach naleśników robionych przez moją mamę. Uwielbiałam ten moment, kiedy siadałam przy wyspie kuchennej, wiaterek ruszał firanki przez codziennie otwarty balkon prowadzący na taras, słychać było szum morza i odgłosy ptaków.
- Gdzie tata? - spytałam biorąc jednego naleśnika na talerz i smarując go masłem orzechowym.
- Pojechał do zoo.
- Do zoo?
- Do chorej koali. A wy kochani? Jakie plany na dziś? 
- W sumie to nie wiem. - przeniosłam wzrok na bruneta. - Co dziś robimy?
- A co chcesz robić? - uśmiechnął się łobuzersko.
- Hmm, a może tak przejdziemy się do centrum? - zaproponowałam.
- Możemy.
- Z Chester'em. - dodałam po chwili.
- Przyda mu się spacer. - wtrąciła się mama.
- Możemy się też spotkać z naszą paczką. - chwyciłam różowego iphona do rąk.
- Mam nadzieję, że ta kupa tłuszczu znów nie zacznie szczekać na wiewiórki, gdy będziemy przechodzić obok parku, albo na hydranty. - rzekł zniesmaczony chłopak.
Po śniadaniu dopięłam czerwony puszorek ledwo zapinający się na tłustym mopsie, podpiełam do automatycznej smyczy i ruszyliśmy do centrum. Na piechtaka był kawałek drogi, ale zwykle pokonywało się go szybko i przyjemnie. 
- Gdzie się umówiłaś? - spytał James patrząc, jak pies radośnie przebiera łapami i jęzorem na wierzchu.
- A no w parku, tym wiesz, obok opery.
- Park, wiewiórki, inne psy, super. - mruknął.
Kilka minut później byliśmy już na miejscu. David, Beatrice, Nicole i Travis czekali już na nas na jednej z ławek. Z daleka było słychać ich krzyki, cali oni. Chester zaczął piszczeć ze szczęścia gdy tylko ujrzał swoją ukochaną. Czarną mopsiczke Betarice - Pucci.

James?
dwa mopsiki XDXD








Brak komentarzy:

Prześlij komentarz