poniedziałek, 19 czerwca 2017

Od Heather C.D. Matthew'a

-Mogę?
Uniosłam głowę znad talerza z pierogami i posłałam nowemu chłopakowi lekki uśmiech. Jeszcze nie wie że za kilka minut znajdzie się w towarzystwie Alec'a, Gracie, Charles'a i... Moim. No dobrze. O moim towarzystwie wie.
-Jasne - uśmiech nie schodził mi z twarzy.
Matthew zajął miejsce obok mnie i zabrał się za jedzenie tego co sobie przygotował. Obiady w Morgan cieszyły się bardzo słabą opinią ich konsumentów. Już nieraz znalazłam tam włosy kucharek, czy kawałek siatki na włosy. Cóż. Chociaż mamy co jeść i nie chodzimy głodni. Jak na zawołanie pojawiła się wesoła gromadka. Graciana musiała się do nas przekonać po tym jak wkręciłam ją w towarzystwo. Jednak nie chciała zaprosić do nas Nicolas'a, którego niedawno poznała. Oczywiście nie mam jej tego za złe. No ale może chciałabym go poznać. Maureen i Ruth. One także przybyły na stołówkę, a Alexander pojmując dlaczego właśnie upuściłam widelec, oddał mi swój. Charles i Graciana zajęli wolne krzesła, a blondyn poszedł po nowy widelec.
-Przepraszam że ci o nich nie powiedziałam - szepnęłam w stronę Matthew'a.
Chłopak uniósł głowę nieco wyżej. Jego postura była teraz nieco zbyt sztywna jakby się denerwował jakąś sprawą.
-Oczywiście to nie twoja wina... Mogłem się domyślać że masz przyjaciół - odrzekł powoli.
Westchnęłam.
-I to jakich - mrunkęłam pod nosem - To są Graciana Cruciato i Charles Turner-Lewis. Ten chłopak co tu idzie to Alexander Fortesquieu.
Mój nowy towarzysz pokiwał głową ze zrozumieniem.
-Ja znam tu tylko kuzynkę Charlotte, ciebie i... Teraz ich? - popatrzył na mnie pytająco.
-Oh... To wyjątkowo przyjacielska grupka - mój uśmiech rozjaśnił się o jeszcze kilka stopni.
Czekoladowa czupryna Charles'a momentalnie zwróciła się w moją stronę.
-Powtórz, H. Nie lubimy tajemnic - wyszczerzył się.
Uniosłam rękę ponad stołem i pacnęłam go w twarz. Udał obrażonego i nie podjął kolejnych prób wysuszenia ze mnie informacji. Matthew przyglądał się teraz Gracianie, która wyjątkowo zaczęła milczeć. Normalnie chciałaby pomóc Arlesowi w wydobyciu ostatniej kropli informacji. Nic z tego moi mili, ale oni są uparci. Pan Fortesquieu zajął ostatnie wolne miejsce. Już w milczeniu, dokończyliśmy jedzenie i wstałam od stołu by oddać talerz i kubek po soku. Matthew skończył jedzenie niewiele później. Zapewne nie zaszczyci mnie teraz swoim towarzystwem tylko pójdzie do pokoju. A, nie. Jednak skręcił w moim kierunku.
-Idziesz teraz do stajni? - zapytał.
-Eee... Nie wiem czy mój rumak ucieszy się z mojej obecności po tym jak nawrzeszczałam na niego gdy specjalnie zrzucił mnie w galopie - burknęłam z wyraźną niechęcią.
-A możesz zrobić wyjątek? - zapytał ponownie - Chętnie poznam takiego co ci się sprzeciwił. Jak ma na imię nasz bohater?
-Puffly Fluffy Unicorn czyli Pusheen, ewentualnie Pusiu lub Puszek - zaśmiałam się.
-Krwiożercze bestie z tych jednorogów - stwierdził Matt.
Pokiwałam głową. Nawet nie wiesz jak bardzo. 
*Piętnaście minut później, pod boksem Pusia*
Koń szturchnął moją kieszeń podczas gdy czyściłam jeden z jego ślicznych boków. Chciałam by sierść gniadosza nabrała połysku. Marzenie ściętej głowy. Delikatnie odsunęłam jego łeb. Niech wie że to nie czas na słodkie przekąski, sęp jeden.
-Później Pusheen - powiedziałam - Teraz nie!
Zaśmiałam się bo koń odwrócił się do mnie tyłem. Najwidoczniej jemu do śmiechu nie było. Przeszłam do czyszczenia kopyt. Na początku nie chciał podać tylnich nóg. Siodłanie zajęło mi chyba 45 minut i to dzięki mojemu ślicznej konikowi. Wyprowadziłam go z boksu i poprowadziłam w kierunku ujeżdżalni. Matthew z jego śliczną klaczą, już tam stali. Achałteńska klacz stała dumnie obok chłopaka i wpatrywała się w pastwisko.

Matthew? Nie jest to opowiadanie z twoich marzeń, ale nie mam rano czasu na takie przyjemności

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz