Przyglądałam się przez pewien czas ruchom chłopaka. W jego oczach
dostrzec można było ten grobowy spokój i jednocześnie upartość osła. Widziałam
jak mięśnie Demensa powoli się rozluźniają pomimo tego, że grzbiet rumaka cały
był mokry od potu. Alexander kreślił powoli, w skupieniu pełnym ciszy, kółka
palcami po szyi i łbie. to T-touch czy jakoś tak. Dobrze znałam tą terapię bo
niejednokrotnie uratowała mi dupę. Czasami wydawało mi się, że jest znacznie
lepsza niż faszerowanie konia lekami, które powodują mdłości, zawroty głowy oraz
inne skutki uboczne.
W końcu spojrzawszy na zegarek weszłam o równej godzinie do boksu.
- Zaczynamy – Alex uśmiechnął się chytrze na mój widok.
Kiwnęłam głową i odwzajemniłam uśmieszek.
- Skocz jeszcze po czysty bandaż i szmatkę nasączoną czymś
do przemywania rany – rozkazał chłopak.
Spojrzałam na niego z lekkim politowaniem ale nie zauważył
tego bo zajęty był przyglądaniem się Demensowi. Przewróciłam oczami i wyszłam z
boksu. Jakim prawem to on… A zresztą… Ciesz się Alice, że ci pomaga. Nie ważne
na razie jak ale pomaga. Miło… W sumie. Widać, że zna się na rzeczy. Gdyby
żartował nie siedział by tam od pół godziny.
Czekaj… Gdzie to się szło? Prosto, w prawo i… O, to tu.
Dumna z faktu, że wreszcie trafiłam w jakieś miejsce, które nie nazywa się
stołówką bez pomocy nikogo prócz własnych zmysłów, rozpięłam zamek torby.
Apteczka wypchana była po brzegi różnymi moimi lekami,
witaminami i innymi specyfikami. Wyjmowałam po kolei buteleczki dokładnie
czytając etykiety. Niby wystarczy sama woda utleniona ale z tą miałam przykre
(a zarazem nieco śmieszne) doświadczenia. Może o nich kiedy indziej, przy
okazji.
Bandaż, szmatka, i Ofidoksin czy jakoś tak. Można wracać.
Wślizgnęłam się ponownie do boksu i odłożyłam rzeczy do
kąta. Demo wydawał się lekko zdenerwowany.
- Na początku wydawał się być zainteresowany obcym w jego
boksie. Nawet wylizał mi kurtkę a teraz? Nie pozwala mi się dotknąć – Alex
pokręcił głową. – Mogłabyś spróbować go trochę uspokoić?
- To i tak postęp. Dopiero cię poznał a… Nigdy tak się nie
zachowywał – byłam pod wrażeniem. – Dobrze.
Podeszłam z opuszczoną głową do konia i położyłam mu
delikatnie rękę na łbie po czym, tak jak to wcześniej robił Alexander, zaczęłam
kreślić kółka na jego szyji. Ten nie spuszczając z nas wzroku skrzyżował ręce.
Ogier wypuścił z zadowoleniem powietrze z nozdrzy.
Spojrzałam pytająco na chłopaka niczym uczeń na nauczyciela
spodziewającego się pochwały. Zaśmiał się lekko i kiwnął głową.
- Choć, spróbujmy mu teraz zdjąć ten cholerny bandaż.
Spróbuj przyzwyczaić go do swojej dłoni. Zacznij przesuwać ją od grzbietu na
dół – polecił.
Bez słowa powoli przejechałam placami po kręgosłupie
Demensa. Alexander w tym czasie przytrzymał go lekko za szyję i zastosował
t-touch. Gdy moja ręka była już przy przedramieniu koń poderwał się do przodu.
- Spokojnie mały – szepnęłam.
Nagle poczułam ciepło na dłoni. Silna pięść mężczyzny
zacisnęła się na mojej ręce. Drgnęłam i mimowolnie zamknęłam oczy. Było to tak
szalenie dziwne. Miałam targane uczucia.
„Dziewczyno przecież
to nic nie znaczący gest!” – wołała świadomość.
Miałam wrażenie, że to nie kto inny jak Oscar i chciałam tak
bardzo się wyrwać ale zaraz potem uświadomiłam sobie, że to nie możliwe. To
było takie delikatne… Takie… Nawet nie zauważyłam kiedy w moich oczach pojawiły
się łzy a obraz lekko zamazał.
Przełknęłam ślinę i drżącymi rękami odwinęłam bandaż. Moje
zdenerwowanie udzieliło się oczywiście także Demowi. Rana była okropna… Gdy
ręce chłopaka puściły mnie wstałam i zasłoniłam oczy.
- Czy ty… płaczesz?- zdziwił się Alex.
- Nie ku*a, śmieję się!
Alexander nie miał pojęcia co zrobić. Podszedł do ogiera i
zaczął go uspokajać. Musiało to wyglądać dość dziwnie…
- Przepraszam… – uśmiechnęłam się w końcu i przetarłam oczy
rękawem babcinego sweterka.
- Już dobrze? – spytał lekko z troską.
Kiwnęłam głową.
Alexander?
Chciałam jeszcze coś dopisać ale pomyślałam, że resztę
zostawię Tobie :))
Przesadziłam trochę? xd
Jeszcze raz przepraszam, że tak długo :/ (Jeej! Internet wrócił
:P)
Spokojnie! Dopiero teraz zauważyłam. Już odpisuje ;-)
OdpowiedzUsuń