środa, 21 czerwca 2017

Od Emmy C.D. Eliota

Bardzo szybko się ogarnęłam, co zresztą miałam w nawyku i przez to musiałam teraz troszeczkę poczekać. Siedziałam więc rozglądając się i bębniąc palcami o blat. W pewnym momencie ktoś się do mnie dosiadł. Nie pamiętałam jego imienia...
- Czemu taka laska, pałęta się z odmieńcem? - zapytał pogardliwie się uśmiechając. To dlatego nie pamiętałam jego imienia. Nie warto. - Powinnaś znaleźć towarzystwo normalnego, prawdziwego mężczyzny.
- Posłuchaj...
- Ja wszystko wiem - wziął mnie za rękę i się przysunął. - Nic nie musisz mówić gwiazdeczko...
- Puść mnie - poprosiłam.
- Ale tylko pod jednym warunkiem - jego dłoń powędrowała na mojego uda. Chciałam się wyszarpnąć, jednak trzymał mnie za mocno. Nagle ktoś go ode mnie odciągnął. Pierwsze raz widziałam w oczach Lewisa taką nienawiść, jakby płonął w nim ogień żadający rozlewu krwi.
- A teraz pójdziesz sobie stąd i nigdy więcej do niej nie podejdziesz. A jeszcze raz, nazwiesz jakiegokolwiek mojego znajomego odmieńcem, to ci kurwa urżnę ten jęzor. Jasny przekaz? - pokiwał głową. - To wypierdalaj.
- Dziękuję - odparłam kiedy usiadł, po czym przytuliłam się do niego.
- Widzisz miałaś najlżejszy pokaz tego, co przeżył w pewnym sensie Eliot. Już dobrze?
- Chyba tak - odsunęłam się od niego, a po chwili dołączył do nas Eliot.
- Coś się stało? - zapytał.
- Nie - odpowiedziałam.
- Chętnie bym z wami posiedział, ale muszę wracać do Hailey... podobno. No dobra, do zobaczenia - uśmiechnął się do nas i odszedł.
- To co z tymi kanapkami? - uśmiechnęłam się szeroko.
- Już się robią - odparł po czym poszedł po kilka rzeczy i wziął się do roboty. Musiałam mu przyznać, że sama równie dobrych nie robiłam i co zaskakujące równie zdrowych. Smak moich opierał się na różnego rodzaju sosach, a jego właściwie nie zawierając ich świetnie smakowały. Praktycznie przez całą kolację bałam się, że ktoś do nas podejdzie i powie coś co skrzywdzi Eliota, albo nazwie go odmieńcem. Ludzie już chyba zapomnieli co to człowieczeństwo i empatia. Ale nie ja.
- Może... - zaczęłam, ale urwałam zdanie. Chłopak spojrzał na mnie.
- Może?
- Może chciałbyś obejrzeć ze mną jakiś film, co? - zapytałam. Czułam, jak zaczynam się rumienić. Proszę Emma, przestań się robić czerwona. Bardzo chciałam spędzić z nim jeszcze trochę czasu. Czas wtedy szybko mi płynąc. Szybko i przyjemnie, ponieważ właściwie to lubiłam przebywać z Eliotem. Mogłam sobie spokojnie pomilczeć, wyciszyć się, poobserwować świat, a w szczególności pewnego bardzo przystojnego chłopaka, który chyba nie zdaje sobie sprawy z tego, że może się komuś podobać.
- Ja... tak... chyba... tak... - wymamrotał, spuszczając głowę. Miałam nadzieję, że kiedyś mu to przejdzie, że będzie potrafił w takich sytuacjach odpowiadać, patrząc na mnie. Jednak liczyło się, że odpowiedział, co więcej zgodził się!
- To co, przejdziesz do mnie za chwilę? - zapytałam, a on pokiwał głową. Wyszliśmy ze stołówki i każdy poszedł do siebie. Szybko wpadłam do mojego pokoju i zaczęłam wszystko sprzątać oraz układać. U Eliota było zawsze tak schludnie i ładnie, a u mnie pokój wyglądał jak po przejściu jakiegoś tajfuna co najmniej. Dopiero po jakiś dziesięciu minutach wszystko było jak należy. Usłyszałam wibracje telefonu.
To co, już posprzątałaś ten bałagan? ;)
Hahaha skąd wiedziałeś?
Od czasu do czasu hobbistycznie zajmuje się czytaniem w myślach
Nie jestem pewna, czy chcesz zobaczyć wszystkie moje myśli haha
I wzajemnie ty moich
Idziesz już?
Stoję pod drzwiami
No to chodź
Emma?
Tak?
Podeszłam do drzwi. Stal za nimi. Był tak blisko. Oparłam się o nie czołem. Chciałabym, aby też to zrobił.
Wiesz, że jak wejdę do środka to... to będzie tak samo?
Jeśli chodzi ci o twoje mamrotanie pod nosem, to się zdążyłam przyzwyczaić i jakbyś zaczął walić monologami to bym na zawał padła
Na razie nie będę pytał czy masz mocne serce ;)
Na razie to po prostu już chodź do mnie i tylko proszę się na mnie patrzeć
To nie takie proste, jak myślisz...
Nic nie poradzę na to, że lubię ich kolor... i nie tylko oczy w tobie lubię...

Eliot?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz