środa, 21 czerwca 2017

Od Brooke CD Zaina

Nie mogłam tak zostawić tego niewykorzystującej okazji aby wepchnąć tam Zaina. Tak bardzo żałowałam, że moja komórka jest rozładowana i nie mogłam uwiecznić jego cudownej miny. Chłopak w zaskakująco szybkim tępie opuścił niewielki budynek.
- Co to było? Od kiedy wpadasz na takie pomysły? Chcesz abym tu zemdlał albo jeszcze gorzej?- pytał wskazując na drzwi przez które przed chwilą wyszliśmy
Wybuchnęłam śmiechem. Zainowi jednak towarzyszyły inne emocje i nie podzielał mojej radości. Gdy w końcu się opanowałam skierowaliśmy się do wyjścia. Oczywiście nie obyło się bez zgubienia i Lewis z Hailey zapewne tracili ostatnie pokłady cierpliwości. Dotarliśmy do wyjścia i wyszliśmy zza murów zoo.
- Jestem głodna- mruknęła Hail
Ja rowniez poczułam głód.
- Ja też- zawtórowałam dziewczynie i promiennie się uśmiechnęłam
Lewis z Zainem prawie w tym samym momencie głośno westchnęli.
- Na pewno niedaleko coś się znajdzie- Lewis przyspieszył kroku
~***~
Pod akademie zajechaliśmy dopiero pod wieczór. Weszłam do pokoju i od razu zobaczyłam ruch na łóżku. Everina podniosła głowę i merdając ogonem wbiła swoje ślepia w moją osobę stojącą w progu pokoju. Weszłam do środka, zamykając za soba drzwi i usiadłam na skraju łóżka. Sunia od razu szturchnęła moją rękę, a ja pogładziłam jej miękką sierść na głowie. Niby nic męczącego ani wymagającego, ale czułam zmęczenie. Chciałam jak najszybciej znaleźć się pod cieplutką kołderką. Niechętnie wstałam i leniwym krokiem udałam się w stronę łazienki. Myśl o ciepłym prysznicu, a potem o wygodnym i równie ciepłym łóżeczku była obiecująca.
~***~
Zostały ostatnie dwa dni szkoły. A potem całe dwa miesiące przerwy. Przez te dwa dni lekcje trwały krócej i dużo szybciej mijały niż normalnie. Tego dnia nie było wyjątków. Rozległ się dźwięk dzwonka oznajmiający koniec ostatniej lekcji. Opuściłam salę i czym prędzej skierowałam się do pokoju. Słońce przygrzewało, a na niebie nie było najmniejszej chmurki. Wpadłam na genialny pomysł. Wchodząc do pokoju i odkładając plecak wyciągnęłam z szafy ciuchy do jazdy i udałam się do łazienki aby się przebrać. Następnie wyszłam ze swojego pokoju i kilka kroków dalej stałam już przed drzwiami z numerem dziewiętnastym. Zapukałam i weszłam do pokoju i ujrzałam Zaina leżącego na łóżku. Everina od razu podeszła do Shariki i zaczęła ją zaczepiać. Doskonale wiedziałam jak to się skończy. Pies ucierpi i więcej nie przekroczy progu tego pokoju dobrowolnie.
https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/originals/c5/66/f9/c566f94fb21b632c60592141f1ed09d2.gifMniejszy zwierzak na początku totalnie ignorował większego od siebie, ale wiadomo - cierpliwość w końcu się kończy. Kotka uniosła przednią łapę chcąc zniechęcić sunię, która zaczęła trzymać się na dystans i uważać. Siedziałam na łóżku chłopaka i przyglądałam się tej scenie. Zain chciał coś powiedzieć, ale szybko mu to uniemożliwiłam. Po chwili dołączył do mnie i z szerokim uśmiechem oglądał dalsze poczynania pupili. Everina chyba chcąc dać większe szanse Sharice położyła się na ziemi i obserwowała wyraźnie kota, który zrobił jeszcze kilka zamachów w jej stronę potem jednak się zbliżyła i schowała cały arsenał ostrych pazurków co zdziwiło nas jak i psa i zbliżywszy swoj pyszczek do pyszczka psa liznęła go po nosie.
- Już myślałam, że będę zmuszona jechać do weterynarza- opadłam plecami na materac
Zain jakby się na czymś zastanawiał po czym opadł obok mnie.
- Jedziesz gdzies?- spytał i wskazał na ciuchy do jazdy, ktore miałam na sobie
- Owszem, a ty razem ze mną. Masz dziesięć minut. Widzimy się w stajni- powiedziałam na odchodne i wyszłam
Jednak brakowało mi kogoś. Everina. Wróciłam do pokoju i otworzyłam drzwi, wychyliłam głowę zerkając do pokoju. Everina dalej była w zasięgu Shariki, nie odpuszczała. Zawołałam ją, a ona niechętnie opuściła pomieszczenie. Wyłapałam jeszcze spojrzenie jego czekoladowych oczu. Dalej siedział na łożku i nie miał zamiaru się ruszyć. Spojrzałam na zegarek.
- Zostało ci osiem minut.
~***~
Usiadłam na trawie niedaleko pastwiska, na które zostały wypuszczone klacze po przejażdżce w teren. Zerwałam jedno źdźbło trawy i zaczęłam się nim bawić. Brunet usiadł obok mnie i zawiesił spojrzenie gdzieś daleko przed sobą.
- Jeszcze dwa dni- powiedziałam radośnie odwracając się w stronę Zaina
- Do czego?- spytał poważnie jakby nie wiedział o co chodzi
Czekałam na jego dalsza reakcje bo doskonale wiedziałam, że udaje tylko tą powagę. Uśmiechnął się szeroko.
- Tylko dwa dni do wakacji- powtórzył zadowolony, normalnym dla siebie tonem
Poczułam ruch w kieszeni, a zaraz potem rozległ się dźwięk dzwonka telefonu. Wygrzebałam go z kieszeni i spojrzałam na wyświetlacz - numer mi nieznany. Wzruszając ramionami, odebrałam podnosząc telefon do ucha. Zdziwiło mnie gdy po drugiej stronie usłyszałam głos jednego ze stajennych, którzy pomagali mojej babci. Nie zdążyłam nic powiedzieć, a mężczyzna zaczął mi tłumaczyć co się stało. Z każdym słowem, z każdą chwilą mój dobry humor, który towarzyszył mi od rana, zniknął całkowicie. Zain przyjżał mi się uważnie i spoważniał. Nie chciałam wiedziec jak wyglądam. Powoli podniosłam się z ziemi i otrzepałam. Dwa słowa rozbrzmiewały w mojej głowie - atak serca. Gdzieś z tyłu głowy miałam nadzieje, że wszytko będzie dobrze. Bo musi być. Poza babcią nie mam nikogo, nie licząc ojca. Podziękowałam, to jedyne co udało mi się wydusić i rozłączyłam się. Kluczyki. Muszę iść po kluczyki. Jednak zanim gdziekolwiek poszłam Zain chwycił mnie za rękę i odwrócił w swoja stronę.
- Co się stało?- spytał niepewnie, ale bardzo spokojnie
Czułam, że serce zaczyna bić mi coraz szybciej. Probowalam się opanować i posklejać wszytko w całość.
- Moja babcia miała atak serca- powiedziałam szeptem
Przymknęłam oczy aby jakaś przypadkowa łza nie spłynęła mi po policzku. Przynajmniej jeszcze nie teraz.
Udałam się w kierunku pokoju i od w moich rękach lądują kluczyki. W progu wpadłam na Zaina, który musiał cały czas podążać za mną. Ostrożnie wyciągnął z mojej dłoni kluczyki.
- Ja poprowadzę- zapewnił
To był zdecydowanie dobry pomysł. Pokiwałam głową i skierowaliśmy się do wyjścia z akademii.
Nie wiem ile dokładne trwała podróż, bo przez głowę przechodziło mi sto rożnych myśli. Zostałam z nich wyrwana głosem bruneta i otwierającymi się drzwiami z mojej strony. Staliśmy pod szpitalem, o którym przez komórkę wspomniał mi stajenny. Podchodząc do recepcji kobieta udzieliła mi potrzebnych informacji. Usiedliśmy na krzesłach w poczekalni. Nie lubiłam szpitali. Nikt ich przecież nie lubił. Mieszało się tu ze sobą tyle zapachów, które łączyły się w jedną całość dając charakterystyczny zapach. Tego typu rzeczy nigdy nie miały miejsca przez cały ten czas. Dotarło w końcu do mnie, że od momentu jak byliśmy u niej podczas majówki nie widziałam się z nią. Przez telefon zapewniała, że jest dobrze. Czemu na nic nie zwróciłam uwagi? Mieszało się we mnie tyle uczyć, ale zdecydowanie przeważały bezsilność i smutek. Chciałam coś wiedzieć. Oparłam głowę o ramię bruneta i spóściałam wzrok na ziemię. Chłopak zapewniał, że na pewno będzie dobrze. W głębi ducha bardzo się cieszyłam, że jest obok i byłam mu cholernie wdzięczna za to wszytko. Sama jego obecność tu ze mną w zupełności mi wystarczyła.
-Dziękuje, że tu ze mną przyjechałeś - przeniosłam spojrzenie do góry, a Zain się uśmiechnął
Zauważyłam również, że każdym razem gdy przechodziła obok nas jakaś pielęgniarka Zain momentalnie się napinał. Później go o to spytam, teraz były ważniejsze rzeczy, na przykład to, że pojawił się przed nami lekarz, a ja od razu musiałam spytać co z babcią. Zapewnił, że wszytko jest w porządku i mogę wrócić tu jutro gdy kobieta będzie na tyle silna aby móc ją odwiedzić. Zmierzył mnie od stóp po czubek głowy swoim spojrzeniem. Mężczyzna widząc moje niepewne spojrzenie po raz kolejny zapewnił, że nie mam się martwić i mogę wrócić do domu. Typowe. Jak mam się nie martwić? Lekarz oddalił się pewnym krokiem i zniknął mi z pola widzenia. Zain wstał i stanął naprzeciwko mnie. Nie wiem czy chciał mnie namówić do wyjścia czy nie, ale ja nie chciałam stąd odjeżdżać. Chciałam tu zostać i czekać na dalszy ciąg. A co jak się pogorszy? Mnie znów tutaj nie będzie. Opadłam spowrotem na krzesełko i wyciągnęłam przed siebie nogi.

Zain?
Realizuj swój plan ❤️

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz