poniedziałek, 19 czerwca 2017

Od Harry'ego cd. Isabelle

Nie sądziłem, że "stare nawyki" powrócą, jednak przede wszystkim miał nadzieję, że to tylko jednorazowe. Jeździłem po naprawdę wielu lekarzach i nikt nie był w stanie odpowiedzieć na pytanie, dlaczego tak się dzieje. Z wiekiem stawało się to coraz mniej uciążliwe i całkowicie zanikło, dzisiaj był to pierwszy raz od około trzech lat. Widziałem, że Isabelle trochę przestraszyła cała ta sytuacja, ale muszę przyznać, że było to urocze.
- Z kim rozmawiasz? - spytałem, widząc rozpoczęte połączenie na ekranie jej telefonu.
- Z.. Niallem - rzuciła szybko.
- Nie kłam - jęknąłem, domyślając się, że dzwoniła na pogotowie - mówiłem, że nic mi nie jest.
- Nie mdleje się bez powodu!
- Mi się czasem zdarza bez powodu.
Dziewczyna westchnęła i odeszła chwilę na bok, chcąc dokończyć rozmowę. Przez chwilę żwawo gestykulowała, próbując wytłumaczyć coś osobie do której się dodzwoniła, a po chwili wróciła z niezbyt zadowoloną miną.
- Ta przemiła pani uznała, że nic nie zagraża twojemu życiu, skoro odzyskałeś przytomność, a jej utrata nie trwała dłużej niż jakieś 5-10 minut - burknęła.
Isabelle wróciła do poprzedniej pozycji tak, że znowu leżałem z głową opartą na jej kolanach. 
- Dobrze, że tak ci powiedziała, bo powtarzam po raz kolejny, że nic mi nie jest - westchnąłem.
- Straciłeś przytomność!
- To nie była utrata przytomności, tylko najzwyklejsze w świecie omdlenie. - Uśmiechnąłem się szeroko.
- Już ci się zbiera na żarty? - Uniosła brwi. - O mało nie zeszłam na zawał, a ty już żartujesz?
- Po pierwsze nie żartuję, bo to naprawdę było tylko omdlenie. A po drugie.. martwiłaś się?
- To chyba oczywiste, że się martwiłam, bo kompletnie nie wiedziałam co się dzieje.
- Martwienie się to pierwszy stopień do wielkiej miłości. - Poruszyłem brwiami i od razu w odpowiedzi dostałem cios w ramię.
- Nie wytrzymam z tobą. - Pokręciła głową.
- Wracajmy już - odezwałem się, ostrożnie podnosząc do pozycji siedzącej.
Isabelle cały czas trzymała mnie za rękę, gotowa w każdej chwili mnie złapać. Spróbowałem ostrożnie wstać tak, aby nie zakończyło się to zawrotami głowy i już czułem się dobrze, jakby nic się nie wydarzyło.
- Nie musisz mnie już trzymać, aczkolwiek jest to bardzo przyjemne, więc wcale nie musisz puszczać mojej ręki. - Uśmiechnąłem się szeroko.
- Widzę, że już się lepiej czujesz. - Wywróciła oczami i ruszyliśmy w stronę parkingu.
Oczywiście ledwo doszliśmy do mojego samochodu, a Isabelle dosłownie wyrwała mi kluczyki z ręki, twierdząc, że może to być niebezpieczne dla nas obojga, jeżeli siądę za kółkiem.
Chcąc nie chcąc musiałem się na to zgodzić, a raczej zaakceptować decyzję dziewczyny, która i tak nie podlegała dyskusji.
Dziewczyna szybko przebrała się w suche ubrania, które jej dałem, bo wszystkie jej były mokre i ruszyliśmy w drogę powrotną. Przez większość czasu musiałem ją przekonywać, że wizyta u lekarza jest mi zbędna i możemy jechać prosto do Morgan University. Nie sądziłem, że potrafi się tak dobrze kłócić, ani na chwilę nie odeszła od swoich racji, a ja miałem po prostu szczęście, że udało mi się ją odwieść od plany jechania na pogotowie.
- Jakbyś źle się poczuł to masz do mnie zadzwonić - powiedziała, parkując pod akademikiem.
- Oczywiście, mamo - zaśmiałem się i przeczesałem ręką włosy.
- Harry, to nie jest śmieszne. Naprawdę mnie wystraszyłeś i wystarczy mi wrażeń jak na jeden dzień - westchnęła, wysiadając z samochodu.
Wysiadłem zaraz po niej i od razu udaliśmy się do wnętrza budynku. Isabelle uznała, że pójdzie się ogarnąć i za jakieś pół godziny mnie nawiedzi, więc mam być gotowy na jej wizytę i posprzątać ubrania walające się po całym pokoju.
~~*~~*~~
Posprzątałem! Co ta dziewczyna ze mną robi.. zmusiła mnie do sprzątania. Zerknąłem na zegarek, a od naszego powrotu minęły ponad dwie godziny. Trochę zdziwiło mnie, że Isabelle nie przyszła, więc postanowiłem, że sam ją odwiedzę. Co prawda do ciszy nocnej pozostało mi około godziny, jednak trochę zaniepokoiła mnie jej nieobecność. Wyszedłem z pokoju i udałem się pod drzwi Isabelle. Zapukałem dwukrotnie, jednak nie usłyszałem żadnej odpowiedzi, więc po prostu wszedłem. Milczenie to też odpowiedź, prawda? Nie jestem pewny, czy twierdząca, ale możemy się umówić, że tak. 
Isabelle siedziała na łóżku i słysząc skrzypnięcie drzwi, odwróciła się. Płakała. Miała zaczerwienione oczy, a po jej policzkach spływały łzy, które starała się szybko zetrzeć.
- Co tu robisz? - spytała łamiącym głosem. 
- Miałaś przyjść, chciałem sprawdzić, czy wszystko w porządku, ale widzę, że nie - odpowiedziałem podchodząc do dziewczyny. 
- Jest o-okej.
- Co się stało?
Widząc łzy dziewczyny. czułem się.. rozbity? Tak, to chyba dobre słowo. Nie miałem zielonego pojęcia co ze sobą zrobić. Isabelle wstała i wytarła resztę łez, jaka została jej na policzkach i uśmiechnęła się słabo. Złapałem ją za ręce i spojrzałem w oczy, powtarzając swoje pytanie.



Isabelle?
jeżeli właśnie cię wrobiłam, to przepraszam skarbie <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz