piątek, 30 czerwca 2017

Od Maxim C.D Edwarda

Jednym, szybkim szarpnięciem wyrwałam rękę z jego uścisku, po czym złapałam za drugą rękę i wygięłam. Wygięłam jego lewą rękę aż do łopatki, po czym upadł jak ścięte drzewo na dywan. Usiadłam mu na plecach i słuchałam go:
- Maxim! Zejdź ze mnie! Proszę... - Wiercił się.
- Co tam szepczesz? - Zaczęłam go prowokować.
- Mówię, byś ruszyła swą kościstą dupę z moich pleców!
- Zabawne. - Po jego słowach jeszcze bardziej wygięłam mu rękę, a ten zajęczał z bólu:
- Co kochanie wygodnie? - Nadal na nim siedziałam.
- Skarbie proszę, puść mnie, a nie zrobię ci krzywdy.
- Ty mi zrobić krzywdę? Nie dałbyś sobie rady.
Od razu pożałowałam tego, co powiedziałam. Edzio swą prawą ręką sprowadził mnie na ziemie. Chwycił mnie za bluzkę i szarpną w stronę dywanu, a ja bezwładnie poleciałam na niego. Sprytnie wykorzystał sytuację i klęknął nade mną, szybko też chwycił moje nadgarstki, bym nie mogła nic zrobić. Zwycięsko się uśmiechną, a ja zgięłam głowę i delikatnie ugryzłam go w rękę, by mnie puścił. Nie wywarło to na nim oczekiwanego rezultatu. Przybliżył swoją głowę do mojej i powiedział:
- Tak się chcesz skarbie bawić? - Oblizał swoje wargi. Zgiął głowę do mojej szyi i ukąsił mnie, trwało to nie długo a ja już byłam cała czerwona. Oderwał zęby od mojej szyi, po czym polizał to miejsce. Wyprostował swoją szyję i spojrzał na mnie zwycięsko, mówiąc:
- Podobało się piękna?
- Nie, puść mnie!
- Oj... Nadal walczysz? Trzeba ci zniszczyć ten zapał. Ponownie oblizał swoje wargi, po czym skierował swoje usta ku moim. Nim się obejrzałam, zaczął mnie namiętnie całować, nic nie mogłam zrobić. Przyznam, że świetnie całuje, ale koniec tego! Kopnęłam go prosto w jego małego przyjaciela. Ten, momentalnie oderwał usta od moich, i skulił się obok na ziemi. Ja natomiast zwycięsko wstałam na nogi i przeszłam w stronę drzwi, mówiąc:
- To jak? Za 15 minut w stajni? Może przejażdżka? Twój mały kolega się ucieszy. - Wystawiłam mu język. Wyszłam z jego pokoju i poszłam do swojego po rzeczy. Wybiegłam z akademii pełna energii. Weszłam do boksu mojego Diakona, dość szybko go osiodłałam i wyjechałam ze stajni. Z nudów zaczęłam zaplatać Diakonowi grzywę. Czas mijał i mijał, a księżniczki nadal nie było...

Księżniczko?
Wybacz, że takie krótkie :P ;3 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz