wtorek, 20 czerwca 2017

Od Jamesa C.D. Marie

- Coś sugerujesz? - mruknęła łobuzersko. Nie mogło obejść się od odwetu. Położyła swoją dłoń na moim kroczu i zaczęła lekko ściskać. Co za bezpośrednia kobieta.
- Ja? Skąd. Przecież doskonale wiesz, że nie jestem mistrzem aluzji... - oblizałem powoli usta, patrząc się jej wymownie w oczy.
- Niestety wiem - zrobiła smutną minkę. Gra aktorka także w dobrym stanie. Trzeba to będzie niedługo wykorzystać... Jak najszybciej wykorzystać.
- Widzisz, jakiego masz pecha? - wolną ręką złapałem za jej tyłek i przysunąłem do siebie.
- Niewyobrażalnego - wymruczała.
- A co z tą zamianą na suczkę? - zaśmiałem się, po czym się pochyliłem, odgarnąłem jej włosy i zatopiłem zęby w jej szyi.
- Chciałbyś? - odchyliła głowę, dając mi swobodny dostęp do niej. Nie zamierzam odmawiać.
- Jasne, że tak - wymruczałem.
- James...
- Czas ucieka - mruknąłem, coraz zapalczywiej całując i gryząc skórę szyi Marie.
- Czas... to pojęcie względne, zależy od wyznaczonego sobie limitu - jęknęła, kiedy mocniej ją ugryzłem.
- O 18 mamy być na plaży, to dość nie wiele czasu na miłosne ekscesy - prychnąłem.
- Jem! - jej dłonie znalazły się na moim torsie, nie powiem, żeby ta zmiana mnie zachwyciła. Delikatnie się skrzywiłem. - Nie mamy czasu na gadanie!
- Przecież... - zamknęła mi usta pocałunkiem. Cały czas o tym mówiłem!  Co za nagłe olśnienie, ale przynajmniej wystąpiło... Albo to nadal gra aktorska.
- Nie kłóć się ze mną - odparła po dłuższej chwili, odrywając się ode mnie.
- Nie kłóć? Okey - moje ręce w mgnieniu oka znalazły się na jej biodrach, aby pociągnąć w dół jej szorty, razem z majteczkami. Odwróciłem ją i popchnąłem na łóżko.
- James, po proszę tylko bez dawania mi forów, tak?
- To kusząca propozycja - odparłem dając jej soczystego klapsa, a ona aż jęknęła.

~*~

- Mówiłem, że się spóźnimy - odparłem, ciągnąc ją za rękę, przez las. Droga na skróty zawsze dobra, prawda?
- Nic nie poradzę, że odpływam jak zaczynasz ciągnąć mnie za włosy - wzruszyła ramionami. - No podobało się?
- Podobało... i chyba nigdy nie przestanie - puściłem jej oczko.
- To kiedy rewanż?
- Jaki rewanż? - zdziwiłem się. Zaczynają się niebezpieczne tematy...
- Ty się, można powiedzieć spełniłeś, biorąc mnie od tyłu, to teraz moja kolej na życzenie specjalne, nie?
- Podpowiem ci, kociaku, - wymruczałem, przyciągając ją do siebie - że ostatnio często wieczorami, robię się głodny - moje dłoń zjechała do jej krocza.
- Tak chcesz się bawić?
- Wiem, że ty też - zaśmiałem się. Słychać już było rozmowy. Po chwili znaleźliśmy się na plaży, gdzie byliśmy wcześniej. Na ławce siedziała nasza kochana trójca wspaniałych. Właściwie to jak się tak zastanowić, to dziwną grupę świrów tworzyliśmy, jednak chyba żadnemu z nas to nie przeszkadzało. Obok ławki był już rozłożony koc, przed nimi zaczynało się tlić małe ognisko.
- No nareszcie! - odparł Zain na nasz widok. - Już, myślałem, że będę musiał po was iść.
- W sumie dobrze, że nie podszedłeś, bo byś pewnie tego nie przeżył - zaśmiała się Marie, a ja przewróciłem oczami.
- Ognisko? A gdzie kiełbaski? - prychnąłem.
- Dawaj swoją - puścił mi oczko Lewis.
- Nie bądź taki szybki. Mi się jeszcze przyda, nie to co tobie.
- Ej! - warknęła Hailey, ale zaraz na jej twarzy zagościł uśmiech.
- A gdzie zgubiłeś Brooke? - zapytałem Zaina.
- Powiedziała, że po naszym wypadzie do Irlandii, nie zamierza z nami pić - burknął. - Nic się nie potrafi bawić ta dziewczyna.
- Nie mów tego lepiej na głos - poradził mu Lewis, a ja to potwierdziłem, kiwając głową.

Marie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz