czwartek, 29 czerwca 2017

Od Matthew cd. Mayi

- Bohater rogatych kucyków ma silnie napięty grafik, jednakże odnajdzie chwilę dla niewiasty.
- Aż tak tragicznie? Cóż za zajęcia panicz nabrał na siebie?
- Obrałem sobie za cel przejażdżkę konną po okolicy z nową panną z naszej akademii. - Uśmiechnąłem się, na co dziewczyna odpowiedziała mi tym samym. 
- Oh, a czy mogłabym poznać imię tej panienki? 
- Toż to tajemnica, nie mogę wyjawić imienia owej niewiasty. 
- Jejku, skończmy to. Kończą mi się odpowiedzi - zaśmiała się - Dość ciekawa forma rozmowy. 
- Chyba muszę się z tobą zgodzić. - Uśmiechnąłem się - To jak, co powiesz na przejażdżkę?
- Bardzo chętnie - odpowiedziała.
Odłożyliśmy talerze na miejsce i równym krokiem wyszliśmy ze stołówki. Maya uznała, że potrzebuje trochę czasu, żeby się ogarnąć i zaraz potem możemy jechać na przejażdżkę. 
Wróciłem do swojego pokoju, gdzie od razu powitało mnie radosne szczekanie Shiloh. Pierwsze co, rozejrzałem się po pomieszczeniu, w celu ocenienia ilości strat, jednak zostałem mile zaskoczony. Wszystko, może poza moim plecakiem, było w nienaruszonym stanie. Bagaż został odrobinę pogryziony i ośliniony, jednak myślę, że da się go jakoś naprawić. Pies podbiegł do szafy i usiadł przed nią, jakby chciał właśnie coś zasłonić.
- Czyli jednak nabroiłeś? - spojrzałem na niego, na co spuścił łeb - Okej, chyba wolę tam nie zaglądać.
Westchnąłem i opadłem na łóżko, wyjmując z kieszeni telefon. Od razu wszedłem na facebook, bo w sumie nie miałem nic ciekawszego do roboty. Zobaczyłem jedną nową wiadomość od mojej kuzynki, którą bez większego zastanowienia otworzyłem, było to nagranie głosowe. W tym momencie odrobinę się zawahałem, jednak nie widząc w tym nic zanadto dziwnego, wcisnąłem start, czego od razu pożałowałem, bo usłyszałem dobrze znany mi głos. 
"Cześć synku"
Zatrzymałem. Długo zastanawiałem się, czy powinienem odsłuchać resztę i... ciekawość wzięła górę. 
"Nie mam żadnego kontaktu do ciebie, na szczęście chociaż w ten sposób mogę ci coś przekazać. Nie wiem, czy będziesz chciał wysłuchać mnie do końca, zrozumiem. Odbyłam długie leczenie i wiem, że byłam okropną matką. Pozwoliłam zmarnować ci kilka, a nawet kilkanaście lat życia. Począwszy od kłótni z ojcem, przez poważniejsze awantury aż do tego, co na zawsze zostanie nam wszystkim w pamięci. To przeze mnie wylądowałeś w więzieniu, nawet nie masz pojęcia jak bardzo żałuję, że nie stanęłam po twojej stronie. Chciałabym.. chciałabym się spotkać, porozmawiać. Zrozumiem, jeżeli nie będziesz chciał mnie już znać, ale proszę, odezwij się."
Ostatnie słowa ledwo przeszły jej przez gardło, a przez całą wypowiedź słychać było narastającą w jej głosie rozpacz. Czy dalej ją kochałem? To moja mama, cokolwiek by nie zrobiła i tak chociaż w małym stopniu wciąż darzyłem ją uczuciem. Czy chciałem się spotkać? Zdecydowanie nie. Powrót do przeszłości byłby zbyt bolesny, tym bardziej, że powoli zaczynam wychodzić na prostą. 
~~*~~*~~
Zszedłem na dół trochę szybciej, ponieważ Hurricane przed jazdą potrzebuje sporo uwagi, tym bardziej przy takiej pogodzie. Mogę się założyć, że zrobiła sobie błotną kąpiel, a z wyczyszczeniem jej zejdzie mi do wieczora. 
Moją uwagę przykuł radiowóz policyjny, stojący zaraz przy wejściu do akademika. Okej, to nie koniecznie musi być od razu do mnie. Może mają jakieś kontrolę, czy cholera wie co. W pewnym momencie z samochodu wysiadła dobrze znana mi osoba, mężczyzna, który odwoził mnie do MU. 
- Przepraszam, chciałem przyjechać prywatnym samochodem, jednak dostałem nakaz z góry - skrzywił się, podchodząc do mnie. 
- Coś się stało? - spytałem od razu. 
- Potrzebne jest jeszcze kilka papierów od Morgan Univeristy, udało mi się wydłużyć twój czas zgłaszania się na komendzie. Wystarczy raz w tygodniu, co środę, okej? Wszelkie wyjazdy musisz najpierw zgłosić, ale nie wolno ci opuszczać granic kraju, z tym się nie da nic załatwić dopóki sprawa się nie rozwiąże. 
- Rozumiem. - Kiwnąłem głową. 
- Sprawa.. nie wygląda najlepiej, ale muszę przyznać, że wszystko idzie w dobrym kierunku. Twoja mama się z nami kontaktowała i chce ponownie zeznawać, lekarz uznał, że wcześniej nie była w stanie zeznawać, ze względu na swój stan psychiczny, a jednak to zrobiła i niestety na twoją niekorzyść. Chce to unieważnić. 
- Jest to możliwe? - Zmarszczyłem brwi. 
- Jeżeli dostaniemy zaświadczenie lekarskie, jak najbardziej. - Uśmiechnął się. - Dobra, lecę załatwić te papiery. Trzymaj się. 
Cholera wie jak wielkie miałem szczęście, że trafiłem właśnie na niego. Był to człowiek, któremu nie był obojętny mój los i nie tylko. 
Z budynku wybiegła Maya i przystanęła o mało nie wpadając na Paula. 
- Dzień dobry - powiedziała szybko, wymijając mężczyznę. 
- Dzień dobry - odpowiedział i wszedł do środka. 
Maya podeszła do mnie, co chwila zerkając w stronę drzwi wejściowych. 
- Jeszcze nie zdążyłam nic nabroić - zaśmiała się, unosząc ręce do góry - Po ciebie przyjechali, przyznaj się, kogo zabiłeś? 
Zaśmiałem się nerwowo, bo raczej nie byłbym w stanie wydusić z siebie słowa. 
- Idziemy? - spytałem, kiwając głową w stronę stajni.

Maya? 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz