środa, 28 czerwca 2017

Od Marie CD James'a

Nie wiem co ta jędza robiła na lotnisku, akurat kiedy przylecieliśmy. Może to było specjalnie? Żeby zrobić mi na złość, tylko..skąd ona wiedziała, że wracamy do Sydney? Ah, no tak. Przecież ja większość mojego życia dokumentuję na instagramie i snapchacie. Mniejsza z tym, ona nie jest ważna. Teraz liczy się tylko to, że wróciłam do mojej ukochanej Australii, z chłopakiem mojego życia, zobaczę rodzinę, przyjaciół, psa. Wyszliśmy przez ogromne, rozsuwane, szklane drzwi na parking lotniska. Z wnętrza czarnego Range Rover'a wyłonił się dość wysoki, lekko posiwiały, brodaty mężczyzna. Range Rovery są ulubioną marką mojej rodziny, zapewne dlatego wszyscy nimi jeździmy.
- Tato! - w jednej chwili wypuściłam rączkę od walizki z dłoni i rzuciłam się mu na szyję. Ojciec odkaszlnął radośnie i przytulił mnie mocno do siebie.
- Tą małą istotkę rozpoznam wszędzie. - rzucił żartobliwie nadal tuląc.
- Ej! To nie moja wina, że nie przekazałeś mi swojego wzrostu. - pacnęłam go w ramię.
- Cześć James. - tata uścisnął mu dłoń. - Miło cię znów widzieć. - poklepał go po ramieniu.
- Mi również panie Saint. Chyba pan schudł. - brunet zmarszczył czoło i wyszczerzył się delikatnie.
- Próbujesz się podlizać? - spytałam unosząc jedną brew do góry.
- Akurat temu panu już nie muszę. - puścił mi oczko.
Znalezione obrazy dla zapytania sydney wallpaper- Hoho, może trochę. - Saint złapał się za swój brzuch. - Ale po dzisiejszym obiedzie na pewno to się zmieni. - chwycił za walizki i wpakował je do bagażnika. - Mama siedzi w kuchni od rana.
Loss postanowił z impetem wepchnąć mi się na przednie siedzenie, wskutek czego musiałam usiąść z tyłu. Ruszyliśmy w kierunku mojego domu. Znajdował się on na pewnym osiedlu, bliziutko plaży, właściwie to na przedmieściach. Żeby się do niego dostać, trzeba było przejechać przez wiecznie zatłoczone centrum, a później już tylko pięć minutek i jesteśmy. Przez całą drogę oczywiście towarzyszą nam cudowne widoki. Nie mogło zabraknąć snapów z naklejką.  Gdy byliśmy już na miejscu, drzwi frontowe uchyliły się, a zza nich wyskoczyła tłusta, biszkoptowa kulka pędząca w naszą stronę. Śliniący się mops prawie posikał się na mój widok. Wzięłam go na ręce,a on obdarował mnie swoimi buziaczkami.
- No cześć słodziaku. - chwyciłam go za jego tłuszczyk na karku. - Patrz kto przyjechał, tatuś! - wyciągnęłam Chester'a na rękach w stronę James'a.
- Weź go odemnie! Nadal pamiętam co zrobił z moją koszulą.
- Dziecko, boże, jaka ty jesteś blada. - nagle znikąd pojawiła się moja mama, tuląc mnie do siebie. - Czy wy nie macie tam słońca?
- Naprawdę? Nie zauważyłam, żebym zbladła. - odłożyłam psa na ziemię i spojrzałam po moich mahoniowych rękach.
- Jemuś! Skarbie, jak ja cię dawno nie widziałam. - rodzicielka chwyciła w dłonie policzki bruneta i mocno je ścisnęła. - Jakoś też pobladłeś, jutro koniecznie musicie iść na plażę!
- A Pani jak zwykle, czasem czuję się jak państwa Syn.
- Wiesz, że zawsze jesteś tu mile widziany, nawet jakbyś nie był z Marie. - dodał tata, wnosząc walizki do domu.
- Na obiad musicie jeszcze trochę poczekać, nie zdążyłam ogarnąć wszystkiego. - mama jak zawsze była w skowronkach. To mega pozytywna kobieta.
- Dobrze, skoro jeszcze mamy czas, pozwolisz, że przejdziemy się na plażę? - spytałam.
Znalezione obrazy dla zapytania sydney wallpaper- Jasne, tylko wróćcie! - po chwili kobieta zniknęłam we wnętrzu domu, a za nią mops.
No i ruszyliśmy. Trzymając się za ręce przemierzyliśmy zadbane osiedle, potem kawałek chodnikiem, drewniany deptak i byliśmy już za plaży. Było na niej trochę osób, ale nie przeszkadzało nam to.  Usiedliśmy na jednym, z ogromnych głazów, to było nasze ulubione miejsce do spędzania czasu we dwoje. Przed nami rozciągała się lazurowa woda, a w oddali było widać centrum.  Usiedliśmy obok siebie, zgięliśmy nogi, a ja oparłam swoją głowę o ramię chłopaka.
- Tu jest tak pięknie. - stwierdził.
- Jest, było i zawszę będzie.
- Nie to, co ta zimna Anglia. Tu prawie zawsze świeci słońce, jest ciepło, po prostu cudownie.
- Gdyby nie to, że po tej szkole mogę stać się światowej sławy zawodniczką i zarobić ogromną kasę, nie byłoby mnie tam. - odparłam. - Gdy tylko skończymy Morgan uciekamy z tamtej Antarktydy.
- A gdzie uciekamy? - mruknął Loss.
- A gdzie indziej, jak nie tu? - uniosłam wzrok.
Brunet zaśmiał się i ucałował mnie w czoło.
- Pamiętasz, jak ze znajomymi przychodziliśmy tutaj surfować, albo pływać łódką, skuterami wodnymi czy jachtem? - spytałam.
- Tak. Szczególnie pamiętam jak wtedy, podczas naszej małej imprezki na pokładzie jachtu moich rodziców pod lekkim wpływem wsiadłem na ten piekielny skuter, a ten debil David zaczął drzeć japę, że płynie do mnie rekin. - westchnął brunet. - Ahh, dobre czasy.
- Tak, koniecznie trzeba się spotkać z David'em, Beatrice, Nicole i Travis'em. - rzekłam. - Ale mamy na to całe dwa tygodnie.
- Nie sądzisz, że powinniśmy już wracać? - James spojrzał na ekran swojego iphona. - Twoi rodzice już pewnie czekają.
Gdy wróciliśmy do domu, prawie wszystko było już gotowe. Często jedliśmy na zewnątrz, więc i dzisiaj tak było. Stół na tarasie był zastawiony, a ojciec grillował na grillu już ostatnie mięso. Bardzo uwielbiałam nasz ogród. Z salonu wychodziło się na obszerny taras, na którym stał wiklinowy komplet mebli i solidny stół, był też grill. Trawa na ogrodzie zawsze była idealnie przycięta, mieliśmy też basen w ziemi, jak co druga osoba w Sydney, która ma dom z ogrodem. Z tarasu rozciągał się widok na plażę oraz na stajnię, padok i rosnące przy nim palmy.
- To co, jesteście gotowi spróbować mojego kangura z grilla? - rzekł żartobliwie rodziciel.
- Wolałbym krokodyla. - dodał Loss.
Australijczycy podobnie jak Amerykanie, kochają grillować i robią to w każdym możliwym miejscu gdy tylko jest okazja. Na obiad podano nam więc baraninę i wołowinę w postaci steków, szaszłyków i innych różności. Grillowane owoce morza i homara w liściach bananowca, sałatkę z mango i ze świeżych warzyw. Jak bardzo brakowało mi tego jedzenia. Anglicy są tacy sztywni, a my spędziliśmy kilka miłych, ładnych godzin na jedzeniu, żartach i pogaduchach. Nadeszło już popołudnie, więc pomogliśmy posprzątać i skoczyliśmy do mojego pokoju rozpakować się i przebrać w jakieś luźniejsze ciuszki. Ponownie zaproponowałam spacer, więc gdy tylko troszkę odpoczeliśmy ponownie wyszliśmy z domu. I znów to ja zaprowadziłam go w dobrze znane nam miejsce. Było to coś w rodzaju wiaduku, z którego można było podziwiać całe Sydney.  Szumiały iliście palem, a zachodzące słońce jak zawsz dodawło urkou. Chwyciliśmy się za ręce i patrzyliśmy, po prostu patrzyliśmy, delektując się tym widokiem.

Znalezione obrazy dla zapytania couple summer outfits tumblr


Jemuś? 
c;




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz