wtorek, 20 czerwca 2017

Od Emmy C.D. Eliota

Czy on mnie właśnie poprosił o numer? Boże poprosił... Nie wierzyłam. Eliot? Jednak wszystko wróciło do normalny, kiedy zauważyłam jego czerwone policzki. To strasznie słodkie jak się tak rumienił, ale pewnie on miał milion myśli w głowie i był przerażony.
- Numer? Jasne... To dasz telefon? Tak będzie najszybciej - podeszłam bliżej niego, starając się pochylić tak, aby zerknąć w jego oczy. Zauważył to i uniósł głowę, pewnie gdyby mógł to zrobiłby się jeszcze bardziej czerwony. Uśmiechnęłam się najmilej jak potrafiłam. Ja się naprawdę cieszę Eliot. Naprawdę!
- Mhm - mruknął i cofnął się, aby po chwili podejść do biurka po telefon. Przyjęłam go i szybciutko zapisałam swój numer tak jak prosił. Oddałam urządzenie szczerząc się wręcz do niego. Zerknął na ekran.
- Emy... lubisz zdrobnienia? - zapytał nie odrywając od niego wzroku.
- Przepadam za nimi - odparłam energicznie kiwając głową. - Możesz ich używać, ale jak nie chcesz to nie musisz, znaczy... bo mi to nie przeszkadza... znaczy... każda wersja mojego imienia mi się spodoba - odparłam. Szczególnie ta wymówiona przed ciebie. Każda... jeśli tylko tobie będzie się podobać.
- Dobrze... Ktoś... ktoś mówi tak do ciebie? - odchodził od tematu, z którego powodu tutaj byłam. Nie byłam z tego powodu zdenerwowana, jednak to zauważyłam. Prosił o czas. No tak, pewnie ludzie się od niego odsuwali. Pomyślałam, że muszę nauczyć się jak go traktować, ponieważ to nie było takie proste. Źle dobrane słowa mogłyby go do mnie zrazić, a wiedziałam, że rozmawia tutaj tylko ze mną, no i teraz z Lewisem. Emma, odpowiedz mu wreszcie...
- Tak. Najczęściej mama tak do mnie mówi, ale czasem też... tata. Właściwie to mama nalegała, żebym dostała takie imię, ponieważ ma francuskie korzenie i właśnie jej babcia Emma przeniosła się jako pierwsza z jej rodziny do Holandii. A przynajmniej taką wersję usłyszałam - zaśmiałam się, a on odpowiedział mi delikatnym uniesieniem kącików ust. Zawsze to jakaś namiastka uśmiechu.
- A... twój brat? - zerknął na mnie.
- To już jest o wiele dłuższa historia...
- Ja... chętnie... posłucham - odparł coraz bardziej ściszając głos.
- Dobrze. Mogę? - wskazałam na fotel, pokiwał głową, więc po chwili ponownie okrywałam ramiona kocem. - Więc mój brat nadawał mi milion imion lub bardziej nazw. Najczęściej używa dwóch: Emma albo i tutaj uwaga, kurczak. Nie wiem skąd mu się to wzięło w tej jego kochanej łepetynce, ale jestem kurczaczkiem już od jakoś pięciu lat, jeśli nie więcej. Kiedy zdarzy mu się wypić i przyniosę mu wody jak ma kaca, zamieniam się w wróżkę lub księżniczkę ewentualnie nimfę, jednak aby użył tego ostatniego, to musi być praktycznie nieprzytomny. Wymyślił chyba tysiąc zdrobnień mojego imienia i niestety nie każde chciałabym usłyszeć ponownie. Jak jest zdenerwowany to zdarza mu się do mnie powiedzieć panno Wilder... - zaczęłam moją historię. Właściwie każda nazwa oraz imię oddawały niejako humor Marco. On tak miał. To jedyny taki człowiek, którego spotkałam. Logicznie rzecz biorąc, na każdy dzień mojego życia, mógłby inaczej się do mnie zwrócić i zwrot ten by się nie powtórzył.
- Dobry brat... - wymamrotał.
- Myślę, że ty też jesteś dobrym bratem. Tylko musisz to zauważyć - uśmiechnęłam się. - Masz plany na wieczór? Może byśmy się przejechali konno, co?

Eliot?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz