środa, 28 czerwca 2017

Od Emmy C.D. Eliota

- To miłe, że tak uważasz - uśmiechnęłam się szeroko, opierając dłońmi o pościel i delikatnie odchylając się do tyłu. - Ty też masz ładny śmiech.
- Nieprawda - odparł dosyć stanowczo... Bardzo stanowczo jak na siebie. To jego niedowartościowanie aż kuło w oczy, chciałam z tym walczyć, jednak musiałam to robić bardzo delikatnie.
- Prawda, po prostu za rzadko się śmiejesz, żeby pamiętać jak ładnie się śmiejesz - odparłam pewnie.
- Jesteś... strasznie pewna... - tylko tyle z siebie wydusił.
- Moich słów? - pokiwał głową. - Jeśli wiem, że mam rację, to dlaczego mam ich nie być pewną?
- Ja...
- Ty to jesteś niedowartościowany - przerwałam mu.
- To... nie takie proste...
- Kiedyś to mogło nie być proste - odparłam łagodnie. - Kiedyś to mogło być nawet trudne do zniesienia. Nie wiem, ponieważ nie przeżyłam czegoś takiego. Jednak wiem, że teraz jest teraz.
- I... - dopytywał.
- I masz mnie - zeskoczyłam z łóżka i podreptałam w jego kierunku. Zatrzymałam się tak blisko, abym mogłam bez problemu usiąść przed nim nie trącając go, co zresztą zrobiłam. Usiadłam przed nim po turecku, wędrował wzrokiem po mojej twarzy, ja zawiesiłam spojrzenie na jego oczach.
- A to... znaczy...
- A to znaczy, że ja się z największą ochotą znajdę naprawianiem tego i dowartościowywaniem ciebie, Eliot.
- To... - znowu tylko tyle wydusił z siebie i zwiesił głowę.
- To nie takie proste? Dla mnie to będzie bardzo proste - nadal trzymał dłonie na swoich udach, a jego kolana praktycznie stykały się z moimi nogami. To znaczy, że jego dłonie były bardzo blisko moim. Bardzo. Nie wiedziałam jaka cholera mnie do tego podkusiła, ale położyłam swoją dłoń na jego i zaczęłam kciukiem delikatnie muskać jego skórę. Dobra, teraz tylko jej nie wyrwij. Proszę... Tak wiem, patrzysz na nie, wiem, ale nie zabieraj mi jej. Skoro  koty mogą mieć tą przyjemność, to ja też chcę. Jak mi ją zabierzesz, to spadnie na twoje udo. Mi się to spodoba, ale tobie chyba nie za bardzo. Pewnie cały się zepniesz... w najlepszym przypadku. Albo uciekniesz całkiem. A ja się popłaczę. Popłaczę się, a ty pomyślisz, że to przez ciebie, a to nieprawda, bo popłaczę się, myśląc jaka jestem głupia, że to zrobiłam. Przecież znam prawdę, ale czasem nie myślę... nie myślę o tobie jako o Eliocie, który przeżył koszmar we własnym domu, ale o moim Eliocie... A przecież nie mogę cię jeszcze tak nazwać... Nawet nie wiem, czy kiedykolwiek będę mogła cię tak nazwać...

Eliot?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz