poniedziałek, 19 czerwca 2017

Od Lewisa C.D. Hailey

To było miłe uczucie, kiedy mój świat troszeczkę wirował, a ja mogłem opierać czoło o ten cudowny brzuszek Hailey. To naprawdę piękna kobieta. Uniosłem głowę i przeniosłem spojrzenie na jej twarz, jednak niestety nie spodobało mi się to, co tam zobaczyłem. Dokładniej mówiąc, nie cierpiałem tego wzroku. Rozpuszczona panna O'brien musi mieć wszystko co chce. Jednakże odpowiedzi na pytanie nie dostanie ode mnie. Nie ma i tyle.
- Lewis... - zaczęła, ale widząc moją skrzywioną minę, sięgnęła dłonią do moich włosów bawiła się nimi i zaczęła mruczeć. - No kociaku mój, dostaniesz nagrodę, o jakiej nawet nie marzyłeś...
- Cholernie mnie pociągasz - jakoś kiedy wypiję, nie mam oporów, żeby mówić nawet taką prawdę, która normalnie mnie zawstydza - jakbyś była jedyną osobą na świecie, która potrafi wykrzesać ze mnie całe pokłady pożądania... ale i tak ci nie powiem, nawet jeśli zagrozisz mi celibatem.
- Ale ja chcę wiedzieć! - krzyknęła nagle.
- Tylko ci się tak wydaje - pocałowałem jej brzuch. - Mogę z tobą spać?
- Nie. Boli mnie głowa, jestem zmęczona, piłeś i zaraz usnę... - zaczęła wymieniać kolejne oklepane wymówki. Zrozumiałem aluzję, ale w moim pytaniu nie było nawet krzty dwuznaczności.
- Ale ja nie chcę się z tobą kochać. Tylko z tobą spać. Usnąć obok ciebie... Obudzić się obok ciebie... Nie mam na nic innego siły.
- Słaba kondycja? - zaśmiała się.
- Sama to powinnaś ocenić. Alkohol pozytywnie nie wpływa na moje umiejętności łóżkowe, więc póki nie pijemy razem... zero seksu kiedy się napiłem - wytłumaczyłem, po czym usiadłem po drugiej stronie nóg Hailey, podciągnąłem się, aby się położyć obok niej. - To mogę?
- Tylko idź się umyj - przewróciła oczami.
- A nie chcesz iść ze mną?
- Jak stare dobre małżeństwo? - prychnąłem słysząc to. - Co w tym śmiesznego?
- Najpierw trzeba dożyć tej starości - cmoknąłem ją w czubek nosa. Nie odpowiedziałem na zdziwienie i pytanie, jakie wyrażał jej wzrok. Wstałem i podszedłem do jej szafy, gdzie wybrzegałem moje spodenki i bluzę, której szukałem już kilka tygodni. Magia? - Mogę?
- Leć - odparła, pisząc coś w telefonie. Nawet na mnie nie spojrzała. A tak bardzo chciałem czuć na sobie jej wzrok... Szybciutko wszedłem do łazienki, gdzie wziąłem prysznic. To trochę pomogło na wirujący świat. Kiedy wróciłem do pokoju, ona nadal z kimś pisała. Cicho westchnąłem i po przewieszeniu przez oparcie krzesła moich ubrań z dnia, wróciłem do łóżka. Bezgłośnie ułożyłem się na materacu, gdzie od razu znalazł się słodki lisek Hailey. Uwielbiałem go, był taki śliczny i mięciutki... Leżałem na boku, wpatrując się w nią. Starała się nie zwracać na mnie uwagi. W końcu odwzajemniła spojrzenie.
- No co?
- Jesteś piękna, wiesz?
- Wiem - prychnęła. Czyli moja odmowa ją zdenerwowała.
- Bardzo lubię kolor twoich oczu - odparłem cicho. To złapało ją za serce, jednak nie wyszła ze swojej roli.
- Nie tylko ty, Draxler - nie lubiłem, kiedy mówiła do mnie po nazwisku. Powinienem je zmienić.
- Twój zapach też lubię... pachniesz stokrotkami i jabłkami... tak... jabłkami - nadal mówiłem cichutko.
- Lewis, co to wszystko znaczy? - spojrzała na mnie. Nie powinenem jej zawodzić, a tak się czułem, patrząc jej w oczy. Niebieskoszara otchłań morza... Spełnienie moich marzeń... Nie płacz, Lewis. Jutro powiesz, że musisz pojechać... A później się zobaczy.
- Tyle, że cię kocham.
- Dlaczego jesteś taki tajemniczy? Myślałam, że sobie ufamy.
- To nie kwestia zaufania - zaprzeczyłem.
- A czego? - głos jej drżać.
- Wyboru mniejszego zła - szepnąłem i nie obchodziło mnie, z kim pisała. Wcisnąłem się pod jej ramię, objąłem w pasie i wtuliłem twarz w jej talię. Tak pięknie pachniała, była moja. Cicho wymawiałem najpiękniejsze imię na świecie: Hailey. Drżałem. Miałem wrażenie, że drugiej takiej okazji nie będę miał. Stare dobre małżeństwo... Za kilka tygodni utopię się w tym cholerstwie, które mam w płucach. Jaka starość? Co ja zrobiłem? Jak mogłem być taki głupi, żeby dawać jej nadzieję. Poczułem, że mogę ją tylko zranić, nie ma innego wyjścia. Tak bardzo nie chciałem jej ranić. Samotna łza zakręciwszy się w moim oku, spłynęła po policzku.
- Kocham cię Hailey - szepnąłem i wyciągnąłem się, aby ją pocałować. - Kocham, ale dziś jestem zbyt zmęczony. Nie chcę dziś o tym rozmawiać. Po prostu... po prostu chodźmy spać, dobrze? - zapytałem, a ona pokiwała głową. - Mogę mieć do ciebie pytanie?
- Oczywiście - szepnęła. Wróciłem do poprzedniej pozycji.
- Zawsze coś do mnie czułaś, czy to było nagłe olśnienie?

Hailey?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz