wtorek, 20 czerwca 2017

Od Isabelle cd. Harry`ego

Stanęłam przy swoich drzwiach od pokoju, odprowadzając Harry'ego uważnym spojrzeniem. Chłopak rzucił mi przelotny uśmiech, jakby chciał mnie upewnić, że już wszystko wróciło na miejsce i jest jak najbardziej w normie. Kiwnęłam głową i weszłam do środka, uwalniając się po jakimś czasie od Brittany'ego. Zanim pójdę do Harry'ego, postaram sama posprzątać w pokoju żeby on nie miał do czego się odnieść gdy zacznie narzekać w związku z ogarnianiem swojej miejscówki. Należy wszystko dokładnie przemyśleć i jest się na pozycji wygranej. Żadnej niepotrzebnej wymówki, z którą musiałabym się użerać.
Odłożyłam torbę na łóżko, wyjmując z niej mokre ubrania, w tym bluzkę chłopaka, która chyba przypadkowo zapodziała się pośród rzeczy. Uśmiechnęłam się, patrząc na psa.
-A kto by chciał pogryź bluzeczkę, co moje kochanie? - potrząsnęłam rzeczą nad husky`m, który wesoło zakręcił się wokół na podłodze - Ni dam ci tego, bo narazimy się obydwoje. Trzymaj to - rzuciłam mu zabawkę pod łapy, złożyłam bluzkę i wraz z resztą mokrych ubrań zaniosłam do łazienki. Najtrudniejsze w ogarnięciu pokoju było odciągnięcie Britt`a od walających się rzeczy. To dosłownie gryzło wszystko co tylko znalazło się na podłodze. Włączając w to mój telefon. Jednak widok zdezorientowanego psa, gdy coś zaczęło mu dzwonić w psyku był bezcenny. Podeszłam, podnosząc urządzenie w dwa palce z krzywą miną. Wytarłam go o sierść Brittany`ego i włączyłam na głośnomówiący. Dziwne, mama nigdy nie dzwoniła o takiej godzinie. Zawsze starała się to robić po południu. Odebrałam, myśląc nad słowami, które miały jak najlepiej i najdelikatniej opisać sytuację, ale coś było nie tak. Jej głos tak nie drżał od czasów zanim nie poznała Richarda. Pogłaskałam psa i usiadłam na łóżku, delikatnie starając się zacząć dowiadywać o co chodzi. Jednak po chwili serdecznie tego żałowałam.
Nie wierzyłam w to co powiedziała moja matka. Jej słowa do mnie nie dotarły i ledwo przyswajałam informacje o pojawieniu się mojego ojca przed naszym domem w Australii. Wyczułam u niej roztrzęsienie. Niechętnie o nim mówiła, a jeśli już musiała, były to słowa niełatwe. Kiedyś mogłam z niej wyciągać cokolwiek o ojcu, aż w końcu zrozumiałam, że głębsze poznawanie nie ma sensu. Teraz jednak zdałam sobie sprawę, że ja tego człowieka kompletnie nie znam. Wiem jakie mam o nim zdanie, a przynajmniej w obecnej chwili. Nawet jeśli miał prawo zobaczyć swoje dzieci to przypomniał sobie o nich po dwudziestu latach. Po cholernych dwudziestu latach, które na nic się nie zdały. Jeszcze pięć lat temu odczułabym coś innego. Zaciekawienie, możne nawet radość. Nigdy nie chciałam czuć nienawiści, ale do tego mężczyzny uważam, że mam pełne prawo.
Niemal po chwili zadzwonił mój brat, ale nie odebrałam. Chciałam z nim porozmawiać, ale decyzje kształtują przyszłość. Być może ta wpłynie dobrze na mnie i wszystkich dookoła. Albo to tylko złudzenia. Wiadomość, że ojciec przyjeżdża do Anglii po to aby mnie zobaczyć, sprawiła, że zamierzałam się spakować, wyjechać i ukryć w domu, w Australii, wśród rodziny. Dlaczego on to robi? Ojciec powinien być dobry. Richard był, ale nigdy nie nazwałam go tato pomimo, że był wspaniały i niezwykle mocno zobowiązał się do zastępowania rodziciela. Gdybym nie była świadoma swojego pochodzenia może byłoby prościej. Zazdrościłam reszcie, że mieli Ricka. Ja też go miałam, ale... ale on jest ojczymem. To słowo mnie denerwuje i źle się kojarzy.
Po policzku spłynęły mi łzy, gdy emocje we mnie raz narastały i po chwili malały. Czułam się nabuzowana a zarazem zmęczona. Spokojnie, Isabelle... nie ma go tu. Nigdy nie będzie. Nie zobaczysz go. Bo niby jak skoro nawet nie wiesz jak wygląda. To śmieszne. Musiałam wyrzucić z siebie żal w postaci łez. Chodź dla kogoś mogło być to zabawne to ja wiedziałam, że później będzie lepiej. Cóż... musiało być. Życie w strachu przed nagłym zobaczeniem obcego mężczyzny straciłoby smak i kolory. A tego nie chce. Lubię to co jest i jestem szczęśliwa, że moje problemy nie równają się dramatycznością czy głupotą innych. On nie przyjechałby do Anglii specjalnie po to aby mnie zobaczyć. Przez ten czas mógł tyle razy skorzystać z okazji, bo byłam, przysłowiowo mówiąc, pod ręką. A lot z Australii do Anglii nie był ot tak do załatwienia. Ale mógł się pojawić. Bałam się tego, że nagle, podczas zwykłego wyjścia z akademii napotkaniem niejakiego Edwarda Bensona i totalnie mnie sparaliżuje. To doprowadzało mnie jeszcze bardziej do łez.
Gdy usłyszałam za sobą zamykanie drzwi, szybko otarłam łzy z policzka, które jak na złość nie przestawały lecieć z moich oczu. Cholera, płacze się gdy ktoś umiera, gdy cierpi...
Harry wybrał zły moment. Gdy daję wypłynąć emocjom, lubię być sama, tak aby nikt tego nie widział. Ale teraz siła wyższa zmusiła mnie do podejścia. Dotyk jego dłoni na nadgarstkach był kojący. Zmusił mnie do delikatnego, wymuszonego uśmiechu, ale też spowodował spłynięcie kolejnych łez, których ślady były widoczne na mojej bluzce. Pokręciłam głową odruchowo jak to robi zdenerwowany człowiek. Oblizałam usta, otwierając je, ale z mojego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Nie powinnam go wciągać. Choć brat zawsze mówił mi, że zbytnio przejmuję się innymi to nie widziałam potrzeby dzielenia się problemami z przeszłości, które na nowo powróciły.
-Co się stało? - ponowił pytanie. Spuściłam głowę, wpatrując się w wędrujące palce po moich nadgarstkach.
-Rozmawiałam z mamą - zaczęłam od najmniejszego konkretu - To dosyć skomplikowane... musiałabym ci wyjaśniać co się działo zanim stworzyliśmy zgraną rodzinę... - zabrałam od niego jedną rękę i przetarłam policzek, wzdychając - Powiedziała mi, że on chce się ze mną spotkać. Znaczy mój ojciec. Prawdziwy ojciec - przeszło mi to z trudnością przez gardło - Ale ja go nie znam. Nie wiem jak wygląda i przede wszystkim nie zamierzam go spotykać! - uniosłam się, nie wiedząc gdzie zaczepić wzrok. Mieszało mi się w głowie, słowa były nie wyraźne... jak to wszystko.
-Spokojnie... - podniósł mój podbródek, zmuszając do spojrzenia w jego oczy. Ale moje były zapłakane, widoczne ślady łez na policzkach... nie chciałam na niego patrzyć, dlatego spuściłam wzrok na jego poruszające się usta.
-Nie mogę być spokojna... Ja się boję - powiedziałam to bez problemu. Nie prawdopodobne - Nikt go nie zna, tylko z lakonicznych opowieści mojej matki i ciotki... a ja wcale nie chcę wiedzieć jaki on jest. Nie chcę go poznać. Czego on ode mnie chce - skrzywiłam twarz, którą po chwili wtuliłam w klatkę piersiową Harry`ego. Właściwie to nie ja wykonałam pierwszy ruch, ale było dobrze. Potrzebowałam tego. W tej chwili zastąpił mi Nathaniela, który zapewne zrobiłby to samo.

Harry?
Ja ci zrobię dramę. Zobaczymy tylko czy ja sama zaakceptuje mój pomysł xd

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz