- No misiu, dziś masz wolne. - powiedziałam chwytając za granatowy kantar i odsunęłam drzwi boksu.
Koń zaczął rzucać łbem, co utrudniało mi schwytanie go w jakikolwiek sposób. Wyciągnęłam z kieszeni garstkę końskich smaczków i podałam na otwartej dłoni. Kasztan zajął się jedzeniem, a ja w tym czasie zdążyłam go okiełznać i dopięłam szlufkę na granatowym pasku. Pociągnęłam go w kierunku wyjścia ze stajni. Pyrrus kroczył za mną ospale, ale gdy zbliżyliśmy się do pastwiska momentalnie ożył. Otworzyłam wielką bramę, a chwilę później oglądałam go już odgalopywującego z karym kolegom. Teraz wypadałoby coś zjeść i wypić porządną kawę. Ruszyłam do stołówki. Naturalnie o tej godzinie nie było można dostać nic treściwego. Było grubo po śniadaniu,a za to dopiero przed obiadem, więc musiałam zadowolić się bagietką z czosnkiem i dużą kawą. Dostrzegłam Olivię - chyba jedyną dziewczynę tutaj z którą potrafię się dogadać. Dosiadałam się do niej.
- Jak tam? - spytałam siadając naprzeciwko.
- Chyba ja powinnam spytać o to ciebie. - nastolatka uniosła wzrok znad swojego iphona. - Wczoraj nieźle poszalałaś.
- Co? Skąd wiesz? - uniosłam jedną brew w geście zdziwienia.
- Byłam tam. - odparła przewracając oczami z dezaprobatą.
- Faktycznie. - przypomniałam sobie i wzięłam łyk kawy. - O kurde, co to ma być. - z trudem przełknęłam napój i jak najszybciej odstawiłam kubek.
- To nie Starbucks. - Olivia parsknęła śmiechem.
- Ha ha - 'zaśmiałam się' ironicznie wbijając wzrok w dziewczynę.
Gadałyśmy jeszcze przez chwilę, po czym znajoma oznajmiła, że idzie do stajni. Ja dokończyłam moje późne śniadanie i udałam się do mojego pokoju. I tak nie mam dziś nic lepszego do roboty. Przy moim pokoju natknęłam się na chłopaka. A dokładniej na Nathaniel'a.
- Cześć Marie. - obdarował mnie szerokim uśmiechem.
- Cześć. - odpowiedziałam oschle.
- Wyglądasz dobrze jak po takiej imprezie. - brunet oparł się jedną ręką o ścianę.
- Dzięki. Ty za to nie. - próbowałam dostać się do pokoju jak najszybciej.
- A właśnie. Nie masz może jakiś tabletek przeciwbólowych?
- Coś tam mam. - westchnęłam ciężko.
W końcu udało mi się odkluczyć drzwi. Wyjęłam z biurka opakowanie tabletek i przekazałam je chłopakowi czekającemu w drzwiach.
- Teraz możesz już iść. - uśmiechnęłam się sztucznie.
Nathaniel? Te moje opowiadania są coraz gorsze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz