poniedziałek, 1 maja 2017

Od Marie CD Nathaniel'a

Powoli uniosłam ciężkie powieki. Moim oczom ukazał się biały sufit. Przetarłam kilka razy dłonią twarz i przewróciłam na prawy bok bardziej zakopując w kołdrze. Głowa bolała mnie niemiłosiernie, kac morderca nie ma serca. Dzisiaj chyba odpuszczę sobie jakiekolwiek treningi. Wypuszczę dziecko na pastwisko,a jutro weźmiemy się ostro do roboty.  Co tam, że za niecałe dwa tygodnie mamy zawody. Która w ogóle jest godzina? Po omacku zaczęłam szukać różowego urządzenia ładującego się na szafce nocnej. Dwunasta w południe. Zazwyczaj po imprezach odsypiałam do co najmniej piętnastej. Poleżałam jeszcze z dziesięć minut po czym z trudem wygramoliłam się z łóżka i skierowałam się ku łazience. Zażyłam szybki prysznic. Spoglądając w lustro przestraszyłam się. Wyglądałam jak jakiś wampir. Podkrążone oczy, popękane usta. Mało pamiętam z wczoraj ale musiało być nieźle. Umyłam twarz i sporządziłam staranny makijaż, włosy związałam w wysokiego kucyka. Wróciłam do sypialni i po prostu znowu walnęłam się do łózka. Nie mam ochoty dziś nic robić. Pewnie na resztę dnia zaszyje się tutaj i będę oglądać seriale, a dopiero jutro odżyję. Zabrałam się za daily 'poranne' przeglądnie social mediów przy którym przypomniałam sobie, że muszę jeszcze iść wyprowadzić Pyrrusa. Wciągnęłam na siebie czarne legginsy i czarną bluzę oversize zakładaną przez głowę, a na moich nogach pojawiły się vans old skool.  Na szczęście miałam w szafce od biurka jeszcze kilka tabletek przeciwbólowych. Pogoda była po prostu beznadziejna, nie to co w poprzednich dniach. Szaro i ponuro. Angielska pogoda to jedno wielkie dno. W stajni powitało mnie rżenie. Kasztanowy łeb wyłonił się z boksu i nastawił uszy. Jak zwykle patrzy się na mnie tymi swoimi dużymi ślepiami. Uśmiechnęłam się delikatnie i zaczęłam gładzić wałacha po pysku poprawiając mu grzywkę.
- No misiu, dziś masz wolne. - powiedziałam chwytając za granatowy kantar i odsunęłam drzwi boksu.
Koń zaczął rzucać łbem, co utrudniało mi schwytanie go w jakikolwiek sposób. Wyciągnęłam z kieszeni garstkę końskich smaczków i podałam na otwartej dłoni. Kasztan zajął się jedzeniem, a ja w tym czasie zdążyłam go okiełznać i dopięłam szlufkę na granatowym pasku. Pociągnęłam go w kierunku wyjścia ze stajni. Pyrrus kroczył za mną ospale, ale gdy zbliżyliśmy się do pastwiska momentalnie ożył. Otworzyłam wielką bramę, a chwilę później oglądałam go już odgalopywującego z karym kolegom. Teraz wypadałoby coś zjeść i wypić porządną kawę. Ruszyłam do stołówki. Naturalnie o tej godzinie nie było można dostać nic treściwego. Było grubo po śniadaniu,a za to dopiero przed obiadem, więc musiałam zadowolić się bagietką z czosnkiem i dużą kawą. Dostrzegłam Olivię - chyba jedyną dziewczynę tutaj z którą potrafię się dogadać. Dosiadałam się do niej.
- Jak tam? - spytałam siadając naprzeciwko.
- Chyba ja powinnam spytać o to ciebie. - nastolatka uniosła wzrok znad swojego iphona. - Wczoraj nieźle poszalałaś.
- Co? Skąd wiesz? - uniosłam jedną brew w geście zdziwienia.
- Byłam tam. - odparła przewracając oczami z dezaprobatą.
- Faktycznie. - przypomniałam sobie i wzięłam łyk kawy. - O kurde, co to ma być. - z trudem przełknęłam napój i jak najszybciej odstawiłam kubek.
- To nie Starbucks. - Olivia parsknęła śmiechem.
- Ha ha - 'zaśmiałam się' ironicznie wbijając wzrok w dziewczynę.
Gadałyśmy jeszcze przez chwilę, po czym znajoma oznajmiła, że idzie do stajni. Ja dokończyłam moje późne śniadanie i udałam się do mojego pokoju. I tak nie mam dziś nic lepszego do roboty. Przy moim pokoju natknęłam się na chłopaka. A dokładniej na Nathaniel'a.
- Cześć Marie. - obdarował mnie szerokim uśmiechem.
- Cześć. - odpowiedziałam oschle.
- Wyglądasz dobrze jak po takiej imprezie. - brunet oparł się jedną ręką o ścianę.
- Dzięki. Ty za to nie. - próbowałam dostać się do pokoju jak najszybciej.
- A właśnie. Nie masz może jakiś tabletek przeciwbólowych?
- Coś tam mam. - westchnęłam ciężko.
W końcu udało mi się odkluczyć drzwi. Wyjęłam z biurka opakowanie tabletek i przekazałam je chłopakowi czekającemu w drzwiach.
- Teraz możesz już iść. - uśmiechnęłam się sztucznie.

Nathaniel? Te moje opowiadania są coraz gorsze.





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz