- Tak, nic tylko leżeć i wegetować. Zakładam, że gdyby było tu plus dwadzieścia stopni, lazurowe morze i biała plaża to nawet spałabyś na dworze. - chłopak wsadził swoją rękę pod koszulkę i zaczął delikatnie masować mój brzuch przesuwając dłoń coraz wyżej.
- Jeśli już tak bardzo chcesz gdzieś iść to przynieś mi ciuchy z mojego pokoju. - ziewnęłam przesuwając dłońmi po twarzy.
- A magiczne słowo?
- Nie ma. Jesteś moim czarnuchem. - kopnęłam go próbując zrzucić z łóżka.
- Dobra, dobra. - dobrowolnie postanowił wstać sam. - Jakieś specjalne życzenia?
- A właśnie. Szczoteczka do zębów, szczotka do włosów i kosmetyki. Chyba wiesz czego używam na codzień. - zaczęłam starannie oglądać moje paznokcie. Chyba muszę niedługo zmienić kolor.
- Na szczęście dobry James pomyślał o tym wcześniej i wszystko czeka już na ciebie w łazience, księżniczko. Za długo cię znam. - odparł brunet, a po chwili zniknął za drzwiami.
Zeskoczyłam z łóżka i skierowałam się do łazienki. Nie tracąc czasu zabrałam się za poranną toaletę i makijaż. Akurat gdy skończyłam, Jemuś wrócił.
- Już się boję co mi wybrałeś. - przeniosłam wzrok na ubrania, które trzymał w ręce.
- Wybrałem takie, w których będziesz wyglądać najlepiej. - posłał mi łobuzerski uśmiech. - Ubrać cię?
- Nie dzięki. Nie jestem małą dziewczyną? - chwyciłam za rzeczy i odwróciłam się w stronę łazienki.
- Na pewno? - brunet posłał mi pytające spojrzenie.
Uśmiechnęłam się i zniknęłam za drzwiami. James zawsze towarzyszył mi podczas zakupów. Doradzał, a czasem nawet kłócił się w pewnych kwestiach. Bielizna, skarpetki, czarne, obcisłe jeansy z wysokim stanem i burgudnowy sweter z dzianiny? Niech mu będzie.
- Czemu ubierasz mnie jak na zimę? - rzuciłam wchodząc z łazienki.
- Na zimę? Ma Ci być ciepło, bałwanie.
- Sam jesteś bałwan. - chciałam klepnąć go w policzek, ale był szybszy odemnie i złapał za mój nadgarstek.
- Nie podskakuj młoda. - uścisk poluzował się, a ręce chłopaka błyskawicznie znalazły się na moich biodrach.
- Młoda? Jestem tylko dwa lata młodsza. - prychnęłam.
- Aż dwa. - spojrzał mi w oczy delikatnie się uśmiechając. - Prychasz jak kot.
- Może nim jestem. - stanęłam na palcach by móc dotknąć jego nosa moim.
- Dobra, nie traćmy czasu tylko idziemy. - brunet puścił mnie, a zaraz po tym pomógł ubrać w kurtkę.
Ruszyliśmy na dół. Ja standardowo na przodzie. Na moje nieszczęście James jest odemnie o wiele wyższy, co za tym idzie ma większy krok, więc za daleko mu nie ucieknę.
- Tooo, gdzie idziemy? - zwróciłam się do niego.
- Daleko. - odparł.
- Dużo mi to mówi. - przewróciłam oczami. Nienawidzi jak to robię.
- Miałaś wybrać. - jego dłoń delikatnie musnęła moją.
- Chodźmy na huśtawkę. - zaproponowałam. - Pamiętasz jak kiedyś w nocy na placu zabaw huśtałeś mnie tak mocno, że wypadłam?
- O taaak. - na twarzy chłopaka pojawił się szeroki banan. Nie powiem, to była śmieszna sytuacja. - Byliśmy wtedy na spacerze.
- Była noc, a temperatura plus osiemnaście. A tu? Tutaj chujnia. - okryłam się rękoma.
- Zimno ci? - spytał.
- Nie, to miało tylko zobrazować to, o czym mówię. (XD)
Kilka minut poźniej byliśmy już na łące, a konkretniej przy huśtawce, która zwieszona była na dwóch sznurach przez gałąź drzewa. Podbiegłam do niej w podskokach, niczym kangur i usiadłam.
- To co Jemuś? Pobujasz? - zrobiłam słodkie oczka.
Dżejms? Masz.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz