poniedziałek, 1 maja 2017

Od Charlotte do Nialla

- Lubię deszcz! - zaśmiał się Niall, zadzierając głowę tak, żeby na jego twarz spadały krople. Byliśmy kompletnie przemoczeni, mimo to żadne z nas nie zaproponowało powrotu do ciepłego i przede wszystkim suchego lokalu, gdzie odbywało się wesele.
- Ja też, ale teraz jest zimno i nie jest fajnie - odburknęłam, nie potrafią powstrzymać uśmiechu. Blondyn spojrzał na mnie, a jego jasne oczy błyszczały radośnie, chociaż spoglądał na mnie z dziwną niepewnością.
Uśmiechnął się w ten uroczy sposób.
I don't think that you know,
When you're standing this close, I get dizzy...
- Kocham Cię, Charlie - jego ciche wyznanie przerwało panującą już dłuższą chwilę cieszę i zanim zdążyłam mu jakkolwiek odpowiedzieć, Niall musnął swoimi ustami moje. Przez ciało przebiegł mi dreszcz, ale nie ten, który odczuwałam za każdym razem, kiedy ktoś naruszył moją sferę prywatności. To było raczej przyjemne uczucie. Odruchowo splotłam swoje palce, opierając je na karku chłopaka i przysunęłam się bliżej. Jakby ośmielony moim gestem, blondyn szybko złączył nasze wargi.
Dookoła lało niemiłosiernie, krople - o ile to było możliwe - z każdą chwilą spadały coraz szybciej i gęstniej, a my trwaliśmy twarz przy twarzy, pośrodku szalejącej wokół ulewy. Scena niemal żywcem wyjęta z kinowego romansu.
- Niall, ja... - próbowałam zacząć, a żeby sobie pomóc, złapałam go za rękę. Zabawne, że jego dłoń nadal była ciepła, a moja zimna jakbym przez cały czas trzymała ją w misce z lodem.
- Marzniesz, chodź do środka.
Chociaż przez całą drogę powrotną usiłowałam go zatrzymać i zmusić do wysłuchania mnie, on to ignorował. Nie wiedziałam czemu, jednak podejrzewałam, że niepokoi go moja reakcja. Nic dziwnego, w końcu kilka dni wcześniej prosiłam, żeby dał mi czas do namysłu.
Dopiero, gdy chłopak otworzył przede mną drzwi, udało mi się zwrócić na siebie jego uwagę.
- Ja ciebie też - odpowiedziałam, tuląc się do niego ponownie. Miałam wrażenie, że słowa nie oddadzą dostatecznie ogromu mojego uczucia, dlatego odważyłam się na ten gest. W wyniku zetknięcia z mokrą koszulą chłopaka, usłyszeliśmy niezbyt miły chlupot. Nie obchodziło mnie, że właśnie moczę sobie jedyną suchą część swojego stroju, chciałam po prostu mieć go przy sobie.
Sama nie potrafiłam do końca siebie zrozumieć. Jeszcze tydzień temu nie mogłabym sobie wyobrazić dzisiejszej sytuacji, a teraz sama zainicjowałam kontakt. Przez zaledwie kilka dni upewniłam się w swoim uczuciu, chociaż... bardziej przyznałam się przed samą sobą, że ono od dłuższego czasu istnieje i nie mogę go powstrzymać.
- Naprawdę powinnaś się schować - Niall objął moje dłonie, po chwili już wpychając mnie do środka. Kiedy tylko przekroczyłam drzwi, uderzyła we mnie mnie fala ciepła, która szybko owionęła całe moje zmarznięcie ciało. Wzdrygnęłam się i odgarnęłam z twarzy kosmyk włosów.
- Zabrałam ci marynarkę, przepraszam - zsunęłam z ramion okrycie i podałam je blondynowi.
- Sam ci ją dałem - zauważył na co przewróciłam oczami. Na nasz widok, podbiegła do nas pani Horan z przewieszonymi przez rękę ręcznikami. Nie mam pojęcia skąd je wytrzasnęła, a tym bardziej kiedy zdążyła zdobyć suszarkę, ale po rozdzieleniu nas po łazienkach, podała mi "zestaw ratunkowy".
Wysuszenie włosów nie stanowiło dla mnie żadnego problemu, gorzej było ze swetrem, który za nic nie chciał pozbyć się wody. Klnąc pod nosem, stałam oparta o kafelkową ścianę i raz po raz przejeżdżałam ciepłym powietrzem nad miękkim materiałem. Czułam, że minie niewiele czasu, a mnie braknie cierpliwości i zostawię swój strój na wpół suchym.
Jednak kiedy spojrzałam w lustro szybko zmieniłam zdanie. Musiałam wyschnąć do końca, bo mokry sweter prezentował się, delikatnie mówiąc, fatalnie.
Westchnęłam z ulgą, gdy w końcu udało mi się doprowadzić swoją kreację do należytego porządku i zwinąwszy kabel suszarki, schowałam go do torby. Dopiero po kolejnym rozczesaniu włosów, zdecydowałam się wrócić do świętujących gości.
Elizabeth i Greg stanowili parę niezaprzeczalnie zgodną i uroczą, a ślub był cudowny. Brakowało mi tylko "Marry You" w wykonaniu Bruno Marsa, ale to raczej kwestia indywidualna.
Kiedy tylko znalazłam się obok Nialla, poczułam ogromną chęć ponownego pocałowania go, jednak powstrzymała mnie myśl, że w tłumie było to krępujące. Dlatego zwyczajnie splotłam z nim palce.
~~*~~
Nie przełączaj, ty mendo! - trzepnęłam chłopaka, kiedy ten przewinął kolejną piosenkę. - Zrobisz to jeszcze raz i nie pozwolę ci brać kolejnej frytki!
Wytarłszy dłoń w chusteczkę, zabrałam się za przeszukiwanie swojej playlisty, chcąc włączyć coś, co lubię. 
- Katy Perry czy Imagine Dragons? - przekrzywiłam lekko głowę, uśmiechając się słodko.
Niall oderwał na chwilę spojrzenie od drogi, szczerząc się w moim kierunku.
- Katy.
- Też myślę, że Dragons są lepszym wyborem - włączyłam utwór, a po chwili w samochodzie rozległy się pierwsze takty "Believer".
Chłopak fuknął donośnie, ale po chwili już śpiewał radośnie razem ze mną, robiąc to oczywiście dużo lepiej ode mnie. W połowie piosenki ograniczyłam się do nucenia i rytmicznego uderzania palcami w deskę rozdzielczą auta. 
Właśnie takie chwile utwierdzały mnie w przekonaniu, że dobrze zrobiłam, decydując się na poznanie Nialla. Kto wie, gdzie byłabym, gdyby wuj nie kazał mi go oprowadzić?

Niall? ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz