- Cholerni dziennikarze- parsknął, widać, że ta cała sytuacja nie przypadła mu do gustu
Zaczął oglądać poszczególne zdjęcia, aż w końcu zamknęłam klapę laptopa i odłożyłam urządzenie na łóżko za siebie. Zain zmierzył mnie morderczym spojrzeniem:
- Nie skończyłem jeszcze.
- Nie będziesz się martwił takimi rzeczami. Teraz siedź cicho i się nie ruszaj- odburknęłam
Chłopak mruknął coś pod nosem i założył ręce na piersi. Nie potrzeba było dużo czasu, a na głowie Zaina zawitały warkoczyki z kokardkami i brokatowymi gumeczkami. Sama się zastanawiałam skąd ja takie posiadam.
- Możesz iść i podziwiać swój nowy look. Teraz żadni reporterzy ciebie już ne poznają- zaśmiałam się
Chłopak powoli wstał z ziemi, spojrzał na mnie z pytaniem: "Czy na pewno mam to oglądać?". No kurde sam się zgodził na takie coś to teraz ma. Poszedł do łazienki i aż otworzył usta ze zdziwienia. Stanęłam za nim i w lustrze próbowałam wyłapać jego spojrzenie. Gdy w koncu je złapałam dojrzałam jakiś dziwny uśmiech na ustach i cos niepokojącego w oczach. Zain nie tracąc czasu wybiegł z łazienki i usłyszałam jak zakluczyl drzwi od zewnątrz. O nie. Przegiął. Zostawił mnie tu bez jedzenia.
- Zain!- krzyknęłam przez drzwi, nie pasuje mi taka sytuacja, a potem się czepia, że się odwdzięczam za takie coś
- Posiedzisz tam sobie trochę.
- A jedzenie?- jęknęłam
Jednak musiał mi tylko wystarczyć śmiech w odpowiedzi.
Zainuś nie wytrzymał długo bez mojego towarzystwa i po około dziesięciu minutach usłyszałam jak przekręca klucz w zamku. No nareszcie. Weszłam do pokoju. Drzwi były otwarte, a po chłopaki ani śladu. Everina siedziała i patrzyła na drzwi ze zdziwieniem, jakby mówiąc: "Ten wariat wybiegł". Gdzie on mógł pójść? Rozejrzałam się i starałam pomyśleć. Nagle wpadł mi świetny pomysł. Udałam się pod pokój z numerem 28 i zapukałam. Słyszałam jakieś szepty i drzwi otworzył mi Lewis. Mało dyskretne i pomysłowe.
- Tak?- spytał chłopak
Westchnęłam i przewróciłam oczami.
- Przecież wiem, że tam jest.
- Ale kto?- zmarszczył brwi
Co jak co, ale Lewis potrafił zachować kamienny wyraz twarzy wtedy kiedy trzeba. Zain wiedział do kogo pójść. Wbiłam w chłopaka swoje spojrzenie. Nie wciśnie mi kitu, że go tam nie ma.
- Słyszałam szepty- mruknęłam i wyminęlam Lewisa wchodząc do jego pokoju, nie zważając na sprzeciwy
Rozejrzałam się dookoła. Lewis wzruszył ramionami jakby chcąc potwierdzić swoje wcześniejsze zdanie. Łazienka. Otworzyłam drzwi do pomieszczenia.
- Dzięki! Miałeś mnie kryć- powiedział wychodząc z łazienki i kierując spojrzenie na Lewisa
- Ej! Próbowałem wszystkiego. To ty się zdradziłeś wchodząc tu jak burza i głośno szepcząc gdy była przy drzwiach- próbował się usprawiedliwić
Jeszcze przez chwilę poprowadzili rozmowę, zdecydowanie na ich poziomie. Jak dzieci.
- A w ogóle- zaczął nagle Lewis, zmieniając temat- co ty masz na głowie?- prychnął śmiechem
Zain pomacał swoje włosy i westchnął kierując tym razem spojrzenie na mnie. Pokręciłam głową i zaśmiałam się. Zain opuścił natychmiast pokój bez słowa. Z tego co wiedziałam jego klucze do pokoju jak i telefon znajdowały się u mnie na szafce nocnej. A drzwi były zamknięte. Niech sobie poczeka. Wyszłam z pokoju Lewisa, zamykając za sobą drzwi i wolnym krokiem ruszyłam pod pokój. Gdy w końcu pod niego dotarłam, chłopak stał opart o ścianę.
- Wolniej się nie da księżniczko?- prychnął
- Widzę, że twoje męskie ego zostało dotkliwie dotknięte- prychnęłam szukając klucza
- Jak się ma coś takiego na głowie...
- Bo się obrażę- mruknęła i posłałam mu krótkie spojrzenie- Nikt nie kazał ci z tym latać po wszystkich pokojach. Wyszedłeś na własną odpowiedzialność- dodałam i otworzyłam drzwi
Przed wejściem zatrzymał nas jednak Lewis:
- Zainuś? To chyba należy do ciebie- zaśmiał się i na otwartej dłoni podał dwie różowe spinki w kształcie kokardek. Faktycznie fryzurka zaczęła się psuć. Wybuchnęłam śmiechem i weszłam do pokoju. Chłopak odebrał od Lewisa swoja zgubę i wszedł nadąsany do pokoju, zabierając telfon i kluczyk. Widząc jak się oddala, a jego dłoń zawisła nad klamką zawołałam na pożegnanie
- Dobranoc, książę- dając nacisk na ostatnie słowo
No zachowuje się gorzej niż kobieta podczas okresu. Zain odwrócił się i uśmiechnął szeroko po czym zniknął za drzwiami. O matko. Zmienny jak chorągiewka. Po raz kolejny musiałam zadać sobie pytanie: Jak ja z nim w pewnych momentach wytrzymuje? Jednak i to pytanie wywołało u mnie uśmiech.
*Next Day*
Rano odbywał się trening skokowy. Lekcje zostały przesunięte na późniejsza porę ze wzięli na nieobecnosc czesci nauczycieli z powodu jakiegoś wyjazdu, a popołudniowy trening został odwołany. Dużo nie traciłam. Zostało ostatnie piętnaście minut treningu. Stanęłam przy białym płocie i obserwowałam jak jedna z dziewczyn na swoim kasztanie pokonuje niewielu tor ze sędziwej
wielkości przeszkodami. Z tego co dobrze się orientowałem następny był Zain na Morrigan. Mam idealne wyczucie czasu. Everina usiadła obok mnie na trawie i wpatrywała się w większe od siebie zwierzęta. Morrigan bez problemu przeszła do kłusa, a potem galopu. Płynnie pokonywała kolejne przeszkody. Przy ostatniej, najwyższej lekko się zawahała, ale i ją pokonała. Czyżby majówka i przerwa od treningów na nią zadziałała? Nie czekając dłużej poszłam żwirowa ścieżką w stronę stajni. Pielęgniarka mi powiedziała, że mam ograniczyć treningi, ale o luźnych przejażdżkach nic nie wspomniała.
Everina wyprzedziła mnie i pognała pod boks Tikani, ja po drodze weszłam jeszcze po kantar do siodlarni. Gdy zaszłam pod boks ujrzałam jak Everina
siedzi z wyciągniętą głową w stronę klaczy, która wąchała jej pyszczek. Jakie to słodkie. Weszłam do boksu siwki, która z radością zarżała na moj widok. Ktoś tu się chyba stęsknił pogłaskałam klacz po śnieżnobiałej szyi na co ona lekko przymknęła oczy. Uśmiechnęłam się pod nosem. Założyłam kantar i z uwiązu zrobiłam prowizoryczne wodze, po czym wyprowadziłam Tikani z boksu, kierując się do wyjścia. Do stajni zmierzali już pierwsi jeźdźcy ze zmęczonymi wierzchowcami po treningach. Lekcje zaczynały się za dwie godziny. Krótka przejażdżka wyjdzie nam na dobre. Przed budynkiem napotkałam zdziwionego Zaina na grzbiecie Mori.
- Ey a co z kostką?- spytał i zmierzył mnie surowym spojrzeniem
- To tylko krótka przejażdżka- powiedziałam i wdrapałam się na grzbiet konia
Zain westchnął, a ja popędziłam Tikani do stępa, wymijając chłopaka.
- Czekaj jadę z tobą, bo bez opieki to się jeszcze połamiesz- wytłumaczył i dogonił mnie
- Aż tak źle nie będzie, mamusiu- złośliwy uśmiech zagościł na mojej twarzy
Wjechaliśmy na leśna ścieżkę. Klacze miały uszy postawione na sztorc i bacznie obserwowały otoczenie. Dobrze wiedziała, że mądrym pomysłem nie jest ta przejażdżka, ale nie wytrzymam kolejnego dnia bez jazd i treningów, a poza tym luźna jazda nie nadwyrężała mojej nogi, która zwisała luźno wzdłuż boku konia.
Po pół godzinie przejażdżki, dookoła terenów, las zaczął się pseżedzać, a na horyzoncie zamajaczyło budynki stajni i szkoły oraz żwirowa ścieżka, na którą zaraz mieliśmy wjechać.
Zain?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz