Fox jest bardzo płochliwym koniem. Tylko czekam na moment kiedy odwali coś na treningu i zapewne instruktorka będzie również miała podstawy do krzyczenia na nas. Tylko co będzie to miało na celu? Na pewno zadziała to na nerwach jej i mi. Tak jak dzisiaj Scarlett.
- Też bym tak pewnie zareagował gdyby Fox się czegoś wystraszył- powiedziałem i zerknąłem w stronę głowy konia- A poza tym- powiedziałem żywszym tonem- Nie wszyscy tak na ciebie patrzyli- dodałem
- Wszyscy- burknęła pod nosem
- Nie było mnie na treningu, więc nie widziałem tej całej sytuacji i nie miałem podstaw do oceny- odparłem z lekkim uśmiechem
Scarlett nic nie powiedziała, ale pewnie to dokładnie analizowała. Nie czekałem na moment kiedy przyzna mi rację, bo po co? Mogłem się założyć, że większość osób też by zareagowała w obronie swojej i swojego wierzchowca gdyby nadarzyła się taka okazja. Ale zapewne nie mieli jeszcze okazji. Wjechaliśmy na polną drogę, która była wydeptana w długiej trawie. Niedaleko ujrzałem las i wychodzącą z niego ścieżkę. Stamtąd ostatnio wyjechaliśmy, a Fox dał ładny popis umiejętności.
Przyspieszyliśmy do galopu i jechaliśmy łeb w łeb po rozległej polanie. Gdy w końcu zbliżyliśmy się
w stronę lasu, skręciłem w jego stronę i wjechałem na ścieżkę. Scarlett zajęło trochę czasu zanim pojęła o co chodzi i dojechała do nas. Przejechaliśmy całą ścieżkę, aż doprowadziła nas ona do żwirowej ścieżki akademickich terenów. Wtedy zwolniliśmy konie do kłusa, a po kilku krokach do stępa.
Przed stadniną zsiedliśmy z koni i każde z nas,
wraz ze swoimi wierzchowcami udało się do boksów. Rozsiodłałem Rudego, a potem zdjąłem ogłowie. Nałożyłem na jego ciało cienką derkę i poklepałem kasztana po szyi. Ogier szturchnął mnie pyskiem domagając się pieszczot i jakiegoś smakołyka.
Zabrałem marchew specjalnie na tą okazję. Wyszedłem z boksu odkładają sprzęt przed nim i zamknąłem go. Fox wyciągnął swoją długą szyję w moją stronę. Wyciągnąłem marchew i po kilku chwilach przekomarzania się z ogierem w końcu mu ją dałem. Foxtrotte schrupał smakołyka z zadowoleniem, a potem zniknął w głębi boksu. Wziąłem sprzęt i odniosłem do siodlarni po czym skierowałem się do wyjścia z budynku. Kilka kroków przedemną zauważyłem sylwetkę Scarlett. Przyspieszyłem kroku i po chwili znalazłem się obok niej.
Przyspieszyliśmy do galopu i jechaliśmy łeb w łeb po rozległej polanie. Gdy w końcu zbliżyliśmy się
w stronę lasu, skręciłem w jego stronę i wjechałem na ścieżkę. Scarlett zajęło trochę czasu zanim pojęła o co chodzi i dojechała do nas. Przejechaliśmy całą ścieżkę, aż doprowadziła nas ona do żwirowej ścieżki akademickich terenów. Wtedy zwolniliśmy konie do kłusa, a po kilku krokach do stępa.
Przed stadniną zsiedliśmy z koni i każde z nas,
wraz ze swoimi wierzchowcami udało się do boksów. Rozsiodłałem Rudego, a potem zdjąłem ogłowie. Nałożyłem na jego ciało cienką derkę i poklepałem kasztana po szyi. Ogier szturchnął mnie pyskiem domagając się pieszczot i jakiegoś smakołyka.
Zabrałem marchew specjalnie na tą okazję. Wyszedłem z boksu odkładają sprzęt przed nim i zamknąłem go. Fox wyciągnął swoją długą szyję w moją stronę. Wyciągnąłem marchew i po kilku chwilach przekomarzania się z ogierem w końcu mu ją dałem. Foxtrotte schrupał smakołyka z zadowoleniem, a potem zniknął w głębi boksu. Wziąłem sprzęt i odniosłem do siodlarni po czym skierowałem się do wyjścia z budynku. Kilka kroków przedemną zauważyłem sylwetkę Scarlett. Przyspieszyłem kroku i po chwili znalazłem się obok niej.
- Tak bez słowa opuszczasz stajnie?- spytałem
Dziewczyna zdziwiona spojrzała na mnie, ale zaraz się uśmiechnęła.
- Myślałam, że już wyszedłeś- odparła tylko jakby na usprawiedliwienie
Scarlett?
Wybacz za długość i czas czekania :/
Brak weny i pomysłu *chlip*
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz