poniedziałek, 2 stycznia 2017

Od Maxa CD Samanthy

Dlaczego on zawsze musi wyprowadzać mnie z równowagi? Byłem tak wściekły na Sammy’ego, że z trudem powstrzymywałem się przed rozładowaniem emocji na niewinnej poduszce. Usiadłem na brzegu łóżka, opierając łokcie na kolanach i nabrałem trzy głębokie wdechy. Poczułem jak wściekłość mija i zostaje tylko gniew. Starałem się przegonić myśli o rozbitym samochodzie i kosmicznie wysokich kosztach jego naprawy.

Cholera... Poszedł cały przód! 

Spojrzałem na zegar, wiszący nad łóżkiem. Zbliżała się pora kolacji. Wstałem, czując jak nadal buzuje we mnie gniew. Chwyciłem za klamkę i pociągnąłem za nią energicznie, otwierając drzwi na korytarz. Kiedy wychodziłem z pokoju starałem się nimi nie trzaskać chociaż miałem na to wielką ochotę. Włożyłem klucz do zamka i przekręciłem go dwa razy. Następnie odwróciłem się na pięcie i skierowałem na stołówkę. Będąc już na miejscu, rozejrzałem się gniewnym spojrzeniem w poszukiwaniu tego idioty. Na jego szczęście nigdzie go nie zauważyłem. Podszedłem do stołów i wziąłem dwie kromki. Nie zwracałem nawet uwagi na to co między nie wrzucam. Potem usiadłem przy stoliku, przy którym zwykle siadam z Sammy. Odetchnąłem raz jeszcze i chwyciłem do rąk kanapkę. Obawiałem się, że mimo burczenia w brzuchu nie dam rady nic przełknąć.
- Cześć, co tam? – usłyszałem wesoły głos Sam nad swoją głową. Dziewczyna widząc moją naburmuszoną minę zmarszczyła brwi i zapytała – Wszystko w porządku?
- W najlepszym – rzuciłem, może trochę zbyt oschle, wstałem i biorąc ze sobą kanapkę poszedłem z powrotem do swojego pokoju. Kątem oka zdołałem zauważyć zaskoczenie malujące się na twarzy dziewczyny.
Szybko pokonałem schody, przeskakując po dwa stopnie i po chwili byłem już w swoim pokoju. Rany, dawno nie byłem tak wkurzony. Talerz z jedzeniem postawiłem z łoskotem na biurku, a sam rzuciłem się na łóżko. Westchnąłem chowając twarz w dłoniach. Kiedy już uspokoiłem się na tyle by przemyśleć sprawę wróciłem myślami na stołówkę. Przypomniałem sobie zaskoczoną Sammy. Cholera, chyba byłem dla niej zbyt ostry. Wybrała zły moment by do mnie podejść i zamiast na Samuelu wyżyłem się na niej, a przecież ona nic mi nie zrobiła. Przez tą myśl poczułem się jeszcze gorzej. Gniew zastąpiło poczucie winy. Wsłuchałem się w ciszę, starając się uporządkować rozbiegane myśli, kiedy nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Jak na złość. Niechętnie wstałem z łóżka i podszedłem do nich, łapiąc za klamkę. Uchyliłem drzwi, a światło załączone w pokoju oświetliło twarz gościa. To był Sam. Wszystkie emocje momentalnie wróciły. Oparłem się ciężko o futrynę drzwi głównie dlatego, bo miałem wielką ochotę złapać tego idiotę za koszulkę i wytrząsnąć mu całą głupotę ze łba. Staliśmy w milczeniu. Czekałem aż się odezwie.
- Max, przepraszam - wydusił przez zęby - Postaram się zapłacić za naprawę...
- Postarasz? - oddychałem głęboko, wciąż starając się trzymać nerwy na wodzy, ale nie dałem rady dłużej tłumić złości - Czy do ciebie nie dotarło co mówiłem?! Miałeś, do jasnej cholery, uważać!
Samuel poczerwieniał ze złości, a może ze wstydu? Sam już nie wiedziałem i miałem to głęboko w dupie. 
- Z czego zapłacisz za naprawę?! - kontynuowałem podniesionym głosem, jacyś uczniowie zatrzymali się na korytarzu i obserwowali naszą kłótnię. Miałem wrażenie, że do szczęścia brakuje im tylko wygodnych foteli i popcornu. - Przecież ty nawet nie pracujesz!
- Max... - Sam starał się mi przerwać, zerkając co chwilę na boki i zebranych gapiów
- Słucham?!
- Może wejdziemy do poko... - zaczął, ale przerwałem mu w połowie słowa
- Nie. - rzuciłem stalowym tonem - Bo nie mamy już o czym rozmawiać.
Odsunąłem się by zamknąć drzwi, ale Sam przytrzymał je prawą dłonią. Przez chwilę się siłowaliśmy, ale w końcu postanowiłem go chociaż przez chwilę wysłuchać.
- Słuchaj - brat stracił cierpliwość, w przeciwieństwie do niego ja już dawno ją straciłem - Nie planowałem rozbić twojego cholernego samochodu! I do ciebie najwyraźniej też nie dotarło, bo mówiłem, że ktoś we mnie wjechał!
Ach... Ktoś wjechał... Słyszeliście?! Roześmiałem się, choć nie było w tej sytuacji nic zabawnego.
- Ciekawe. - skrzyżowałem ramiona na piersi
Samuel popatrzył na mnie spod przymrużonych powiek, jakby próbował mnie przejrzeć na wylot. Najwyraźniej mu się to nie udało, bo otworzył usta by coś powiedzieć. 
- No, kontynuuj proszę! Chętnie wysłuchamy wszystkiego ze szczegółami. Mam rację? - zwróciłem się do grupki obserwatorów, część z nich się rozeszła 
W tym momencie Sammy pojawiła się na korytarzu i przepychała się przez gapiów. Jej zdezorientowana mina i zmarszczone brwi na chwilę wzbudziły we mnie ponowne poczucie winy. Nagle jakoś przestało mi się chcieć słuchać żałosnych tłumaczeń brata i bez ostrzeżenia zatrzasnąłem przed jego nosem drzwi. Chłopak zdenerwował się jeszcze bardziej i uderzył pięścią w futrynę. Oparłem się ciężko o drzwi i głęboko odetchnąłem. Miałem dość kłótni i nieprzyjemnych spotkań na dziś. Osunąłem się na podłogę i schowałem twarz w dłoniach. Usłyszałem kroki Samsa wracającego do swojego pokoju, a chwilę później ktoś zapukał do drzwi mojego. Niechętnie wstałem, by otworzyć. Jakimś cudem akurat teraz wyparowały ze mnie wszelkie emocje. Chwyciłem za klamkę i powoli z ociąganiem otworzyłem drzwi. To była Samantha.

Sammy? <3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz