poniedziałek, 5 czerwca 2017

Od Ariany CD Dominica

- Czy to jakaś mała insynuacja, w względem tego, że nie warto zaufać lub przynajmniej wykazać się zwykłą dla ludzi obcych uprzejmością dla mojej osoby? Dawno czegoś takiego nie słyszałem, zwłaszcza z kobiecych ust - zaśmiałem się.
Spojrzałam na niego, unosząc jedną brew.
- Przestań tak robić. - powiedział dość ostro
- Jak? - zapytałam, zbita z tropu
- Tak zabawnie unosić brew.
A jednak. Mały despota.
- Słuchaj...jeśli masz coś do mojej brwi, to twoje zmartwienie - warknęłam, ale po chwili zaśmiałam się przyjaźnie. Nigdy nie lubiłam wdawać się w konflikty, wolałam być niewidzialna. Z lekkim napięciem czekałam na jego reakcję, ale ten tylko uśmiechnął się pod nosem jakby...wstydliwie? Meh, nieważne, w każdym razie osiągnęłam zamierzony cel i kontynuowałam:
- Więc wróćmy do tego, co powiedziałeś...dawno czegoś takiego nie słyszałeś i nie usłyszysz - uśmiechnęłam się odrobinę złośliwie.
Pierwszy raz byłam dla kogoś jak otwarta w barze karta menu i nie podobało mi się to. Oczywiście nie mogłam potwierdzić, że o to mi chodziło...jeszcze nie byłam pewna, czy to sprzymierzeniec, czy wróg. Ale na pewno mamy bardzo podobny tok myślenia...taki inny, filozoficzny i pełen metafor.
Przyłożyłam lód do głowy, licząc na to, że zmrozi mi mózg i uwolni od dziwnych myśli i negatywnych emocji dzisiejszego dnia. Chłopak chyba nie palił się do rozmowy, ale zdecydowanie mi się przyglądał. Widziałam to kątem oka.
- Długo tu jesteś?
- S-Słucham? - chyba wyrwałam panicza z wielkiej zadumy
Wywróciłam oczami z irytacją. Dlaczego on musi być taki denerwujący?
- Ignorant. Nieważne, w sumie muszę już spadać, nawet się nie rozpakowałam.
- Jesteś nowa? Tak w środku roku? - ożywienie w jego oczach wskazywało na wyraźne zainteresowanie
Wzruszyłam tylko ramionami, rzucając mu ostatnie spojrzenie, nim zamknęłam za sobą drzwi.
***
Wrócenie do pokoju nie sprawiło mi trudności. Zawsze miałam dobrą pamięć i orientację w terenie. Głowa wręcz mi pękała, chyba sobie dzisiaj odpuszczę wycieczkę krajoznawczą. Jedno spojrzenie na walizki zniechęciło mnie także do rozpakowywania się. Zrobię to jutro, jak przyjedzie Daeron. Słońce rzucało ostatnie promienie na podłogę w moim pokoju. Rzuciłam się na łóżko, które było zaskakująco miękkie, z zamiarem krótkiej drzemki...
Krótka drzemka skończyła się nad ranem. W głowie wciąż miałam wczorajszy dzień...cholera, co we mnie wstąpiło? Na pewno zraziłam do siebie pierwszą napotkaną osobę. Super zaczęłaś, Ari. Spojrzałam na zegarek w kształcie konia, który stał na szafce nocnej. 7:40. O 8 miałam stawić się do stajni. Po kilku sekundach dotarło do mnie, że mam jakieś dwadzieścia minut. Zerwałam się jak oparzona, pędząc do łazienki. Prysznic zajął mi parę cennych minut, ale niestety był konieczny, jeśli nie chcę odstraszać ludzi. Włosy były w miarę okej, nigdy nie należałam do osób, które miotają się w nocy jak szatan. 7:57.
Zbiegałam po schodach jak gazela, niemal w ostatniej chwili wyhamowując przed zderzeniem z człowiekiem.
- Oh, strasznie przepraszam - wydyszałam
- Znowu ty - usłyszałam znajomy głos.
Moje oczy napotkały jasną zieleń w oprawkach czarnych jak węgiel rzęs.
- Dominic... - zaczęłam, nie bardzo wiedząc od czego zacząć...nagle dotarcie na czas przestało mieć dla mnie znaczenie. - Miałam cię poszukać później.
- Tak? Po co? - zapytał bez ogródek
- Przeprosić za moje wczorajsze zachowanie, ja...nie wiem, co we mnie wstąpiło - zaśmiałam się, nerwowo przeczesując włosy palcami - Ten cały stres związany z przeniesieniem się tutaj, wiesz...nikogo nie znam. Poniosło mnie i przepraszam, że padło akurat na ciebie, Dominicu. Zacznijmy jeszcze raz, Ariana Romanova - podałam mu dłoń, uśmiechając się


[Dominic?c;]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz