***
Lekcje dłużyły mi się cholernie, do tego stopnia, że kiedy tylko się skończyły, wyjęłam kolejnego papierosa i zapaliłam go. Znów zobaczyłam tego samego chłopaka co rano, przed lekcjami. Wyglądał spoko, jednak, podejrzewałam, że każdy z nich to synuś mamusi. Cóż, ja nigdy nie doświadczyłam matczynej miłości, była narkomanką oraz alkoholiczką. Nigdy się mną nie zajmowała, miała mnie w dupie. Idąc w kierunku stajni, myślałam o ludziach tu obecnych. Każdy taki... szczęśliwy i w towarzystwie. Ubrany... tak jasno i wesoło. Nie pasowałam tutaj. Całkowicie.
Będąc już w stajni, zobaczyłam mojego księcia. Cordon stał w boksie, dumnie prezentując swoje końskie ciało. Podeszłam do niego i pogłaskałam po łbie.
- Cześć mały, co tam? Tęskniłeś, co? - Rozejrzałam się po stajni - Co powiesz na przejażdżkę? - szepnęłam koniowi do ucha, na co zareagował zarzuceniem łba.
Nie miałam ochoty siodłać konia, więc założyłam mu tylko ogłowie i wyprowadziłam go. Przed stajnią, zobaczyłam chłopaka. Chciał widocznie zapalić, ale zapalniczka nie chciała mu zapalić. Uśmiechnęłam się drwiąco, po czym zwróciłam się w jego kierunku,
- Ej! - chłopak odwrócił się w moją stronę, a ja rzuciłam mu zapalniczkę którą złapał z zaskoczeniem - Do oddania! Nie ma za co! - mówiąc to, rozpędziłam konia do szybkiego galopu.
***
Pojechałam nad jeziorko, Cordon wierzgał oraz brykał. Za mało biegu, niemal natychmiast, nie pozwalając mu się zatrzymać, pogalopowałam dalej. Szczerze, do Akademii wróciłam dopiero wieczorem. Zauważyłam właścicielkę, nic nie mówiła, jednak spojrzała na mnie karcąco. Tak, bo bardzo się tym przejęłam.
Kiedy ruszyłam w kierunku pokoi, zauważyłam znajomego chłopaka, któremu pożyczyłam zapalniczkę.
- I co? Zapalniczka się przydała? - zapytałam i wyrwałam mu z ręki moją własność, nawet go nie dotykając.
Fabio?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz