- dzięki - odparłem i odmaszerowałem w kierunku mojego pokoju. Wbrew wszystkiemu ta laska coraz bardziej zaczynała mnie denerwować.
Mój spokój nie potrwał jednak długo, gdyż pod drzwiami mojego pokoju zastałem Pain.
- Hejka Szajbusko - powiedziałem zaczepnie, a fioletowłosa jedynie spiorunowała mnie spojrzeniem.
- Hej odparła, opierając się o ścianę. - widzę, że na kacu? - zaśmiała się na widok pudełka tabletek przeciwbólowych.
- taa... trochę przesadziłem.
Jeżeli chodziło o Pain, traktowałem ją jedynie jako przyjaciółkę. Nie zmieniało to jednak faktu, że była na prawdę śliczna.
Nawet tak samo, jak Marie. I zachowywała się normalnie w stosunku do mnie, nie udawała obrażonej księżniczki.
Ale... może ta cała Marie w środku jest inna?
Nawet jeżeli, na razie nic na to nie wskazuje.
- czyli nie pojedziesz ze mną w teren? - zrobiła minę zabitego psa. - acha, i pamiętaj, że zawsze mogę przywiązać cię do siodła.
Zaśmiałem się.
- o której?
- po południu, jeżeli będzie ci pasowało.
- pasuje. W takim razie do zobaczenia - uśmiechnąłem się szeroko i zniknąłem za drzwiami mojego pokoju.
Hm, w sumie nie miałem dzisiaj nic do roboty. Zetknąłem przez okno, by upewnić się, że mój motocykl znajduje się na podjeździe.
Dziś był wyjątkowo słoneczny dzień. Co jakiś czas przez niebo przepłynęła mikroskopijnych rozmiarów chmurka, termometr wskazywał aż 17 stopni Celsjusza.
Wyjąłem dwie tabletki przeciwbólowe i połknąłem na raz, popijając kilkoma łykami wody. Gdy tylko zaczyną działać, wezmę szkicownik i pójdę na pastwiska.
Marie?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz