czwartek, 4 maja 2017

Od Jorge cd. Marie

— Mam być twoim chłopcem na posyłki? — Uniosłem brwi, wchodząc do środka.
— Coś w tym stylu. — Uśmiechnęła się, robiąc pełne okrążenie kłusem.
Zacząłem zbierać drążki i ustawiać je na przeszkodach, za każdym razem pytając Marie, czy zrobiłem to dobrze. Moje skoki ograniczały się jedynie do taki wysokości, że Juanito po prostu przez nie przechodził, a nie przeskakiwał. Aktualnie muszę się nauczyć porządnie galopować, co sprawia mi dość duże trudności. Jak już uda mi się ruszyć, to jakoś sobie radzę z utrzymaniem w siodle, jednak sam początek jest dla mnie najgorszy.
Przyglądałem się, jak Marie pokonuje przeróżne przeszkody i robiło mi się coraz bardziej głupio, że moje umiejętności jak na razie są na tak niskim poziomie. Dziewczyna zgrabnie utrzymywała się w galopie i widać było, że nie sprawia jej to żadnego problemu. Nie powinno mnie to dziwić, na pewno jeździ dłużej niż ja, no bo.. ja się uczę dopiero od miesiąca, więc daleka droga przede mną. Ważne jest to, że bardzo polubiłem jeździectwo i w miarę szybko się uczę. Chciałbym już dorównywać umiejętnościami innym uczniom z Morgan University.
— Ziemia do Jorge! — zawołała dziewczyna, przejeżdżając obok mnie.
— Wybacz, zamyśliłem się — odpowiedziałem, orientując się, że na chwilę zapomniałem o tym, co dzieje się naokoło.
— Nad czym tak myślałeś? — spytała, zjeżdżając na środek hali i zgrabnie zeskakując z grzbietu jej konia.
Poklepała go po szyi i chwytając wodze, ruszyła w stronę wyjścia.
— Tak ogólnie — odpowiedziałem po chwili namysłu — Nie jeżdżę zbyt dobrze i będę musiał długo trenować, żeby ci dorównać.
— Jeżeli naprawdę to pokochasz, to szybko się nauczysz. — Posłała mi uroczy uśmiech.
Wyszliśmy z hali, a w czasie, gdy Marie zajmowała się jej koniem, ja poszedłem do Juanito.
— Hola — odezwałem się, gdy tylko ogier wychylił głowę , boksu.
Pogłaskałem go po głowie, a ten zaraz wyciągnął do przodu szyję, by złapać w zęby mój kaptur. Uwielbiał przygryzać części garderoby, a kaptury były jego ulubionym elementem.
— O nie, nie. Nie będziesz tak robił — zaśmiałem się, delikatnie odpychając jego głowę.
Ogier parsknął i schował się w boksie, jednak już po chwili ponowił próbę "ataku". W porę się odsunąłem, bo inaczej mógłbym skończyć z porwaną bluzą, a nie ukrywam, że ta należała do jednej z moich ulubionych.
— Później na pewno ktoś zabierze cię na trening. Będziesz mógł się wyszaleć. — Uśmiechnąłem się i pogłaskałem go po szyi.
Odszedłem od boksu i w tym samym czasie z siodlarni wyszła Marie.
— Jakieś plany na dzisiaj? — spytałem.
— Po południu trening, a poza tym to raczej nic ciekawego. — Wzruszyła ramionami. — A ty coś planujesz?
— Nie wiem. Kompletnie nie mam co dzisiaj robić, treningi, a raczej w moim przypadku naukę podstaw zaczynam dopiero jutro.
— Możemy ponudzić się razem — zaśmiała się.
— Jak dobrze znasz pobliskie miasto?
— Zależy, co przez to rozumiesz — odezwała się tajemniczym głosem.
— Potrzebuję kogoś kto mnie po nim oprowadzi. — Uśmiechnąłem się, opierając ręką o ścianę. — Masz ochotę wyskoczyć na kawę?

Marie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz